czwartek, 13 lutego 2014

23 Ucieczka

        Nicole przechadzała się po ciemnym pomieszczeniu. Mogłaby się założyć, że gdyby nie była duchem, byłby jej tu najnormalniej zimno. I to nie przez pozostałe kobiety, które tkwiły w tym miejscu razem z nią. Te niemalże puste, wręcz surowe wnętrze, dawało poczucie osamotnienia i czegoś niepokojącego. Jak to zwykle bywa w tego typu miejscach.
        Watson wielokrotnie zastanawiała się, co powinna robić. Czekać na ratunek ze strony Winchesterów, czy zacząć działać sama. Wiedziała, że bracia umieją działać szybko, ale ona nie miała stu procentowej pewności, że nie spotka się z Toddem ponownie. A nie chciała by znów ją torturował. Mimo iż znalazła się na samym dnie Piekła, to jednak psychiczny ból był sto razy gorszy od tego fizycznego, który potrafiła jakoś znieść.
- Dobra, więc opcja numer dwa. Działamy – pomyślała, pocierając rękami o spodnie. Plan miała prosty. Wydostać się stąd za wszelką cenę, a następnie sprowadzić braci do budynku i uratować pozostałe kobiety.
- Kaszka z mleczkiem – dodała w myślach, niemalże słysząc swój znany sarkastyczny ton.
        Nie za bardzo wiedziała, jak stąd wyjść. Jedynym wyjściem były drzwi, przez które ponoć nie da się przejść. Nie widząc żadnych, bardziej optymalnych opcji, bez słowa ruszyła w ich stronę. Jej towarzyszki niedoli natychmiast odwróciły się w jej stronę.
- Nicole? – Usłyszała za plecami głos jednej z nich.
- Nie będę tu siedzieć – odparła z pewnością w głosie, choć sama do końca nie uwierzyła we własne słowa.
- Stąd nie ma wyjścia.
- To się okaże – mruknęła pod nosem.
          Szybko otworzyła drzwi i już chciała przez nie przejść, ale odbiła się od niewidzialnej bariery, która znajdowała się tuż za nimi. Miała wrażenie, że uderza w niewidzialną ścianę. Automatycznie rozmasowała sobie czoło, choć tego zderzenia prawie nie poczuła.
- Mówiłam – powiedziała kobieta, a Nicole poczuła, jak wszystkie spoglądają na nią.
         Watson wyciągnęła ręce i delikatnie oparła je na niewidzialnej ścianie. Była przekonana, że jest to jedyna bariera, która uniemożliwia jej kontakt z braćmi. Ale przecież nie raz wychodziła z gorszych sytuacji. Czym się różni ten loch od lochu, który zgotował im Samuel Campbell?
         Przekrzywiła lekko głowę i powoli przesunęła dłońmi po niewidzialnej ścianie. Czym one się różnią? Tamten postawiony był przez człowieka. Był całkowicie widoczny. Wtedy mimo mocnego nokaut, jaki zafundował jej dziadek Winchesterów, udało się jej go rozwalić. Mimo iż, nie miała w sobie aż tyle siły, jaką zazwyczaj dysponuje, bo przecież Campbell zaopatrzył się w anielskie znaki blokujące jej moce. A teraz? Teraz miała przed sobą mur zbudowany przez ducha. Dziwną ścianę, której nie widziała. Była też duchem, co nieco krzyżowało jej plany. Ale skoro wtedy mimo symboli, udało jej się wykrzesać z siebie dość energii by uwolnić siebie i Sama, to czemu teraz nie może tego spróbować. W końcu jest w połowie aniołem. Po śmierci jej dusza też powinna mieć choć część tej mocy. Czyż nie?
         Podniosła pewnie głowę do góry. Wyciągnęła ręce przed siebie. Najpierw delikatnie naparła na ścianę. Nic. Szybko skarciła się w myślach.
- Więcej siły – pomyślała, ignorując słowa kobiet, by dała sobie spokój.
         Zacisnęła zęby, zamknęła oczy i spróbowała raz jeszcze. Musiała wyglądać, jak ktoś kto próbuje zepchnąć z drogi niewidzialnego przeciwnika. Z jej ust wydobył się cichy jęk. Ściana nie zniknęła.
- Nicole, to nic nie da. Myślisz, że nie próbowałyśmy? – Usłyszała za plecami.
- Nie… zostanę… tu – wydusiła z siebie i ponownie naparła na niewidzialną przeszkodę. Mocniej zacisnęła oczy, niemalże słyszała, jak zgrzyta zębami.
- Skup się… - usłyszała w swojej głowie głos Sama, tak jak wtedy, kiedy próbowała rozwalić kraty Samuela. Oboje
wtedy musieli ratować Deana. O czym wtedy myślała? Przywołała najgorsze chwile ze swojego życia. I teraz zrobiła to samo.
         Obrazy przesuwały się przed jej oczami, przypominając wszystko to, o czym chciała zapomnieć. Czuła ból, psychiczny ból, ale był to inny rodzaj niż ten, który serwował jej Todd. Ból połączony z lekką iskierką nadziei na lepsze jutro.
         Nagle zdała sobie sprawę, że nie ma punktu podparcia i jak długa przewróciła się na podłogę. Za plecami usłyszała krzyk kobiet. Kiedy się odwróciła, zobaczyła, że jej się udało. Przeszła na drugą stronę. Po prostu przeleciała przez niewidzialną ścianę. Jej towarzyszki z celi zgromadziły się przy drzwiach. One jednak nadal były uwięzione w środku. Poderwała się z brudnej podłogi i doskoczyła do drzwi. Ona też poczuła, że ściana nadal tu stoi.
- Jak to zrobiłaś? –zapytała jedna.
- Mam swoje sposoby. Powiedziałam przecież, że tu nie zostanę – odparła Nicole, starając się zachować normalny ton głosu, choć w środku czuła prawdziwą ulgę. Wiedziała jednak, że dopóki nie spalą zwłok Todda gra nadal trwa.
- Nie zostawiaj nas – powiedziała błagalnym tonem druga.
- Nie zamierzam. Sprowadzę pomoc.
- Nic się nie da zrobić – pociągnęła trzecia.
- Owszem da się. Radziliśmy sobie nie z takimi duchami – powiedziała z pewnością w głosie, aby dodać pozostałym otuchy. – Uwierzcie mi.
- Nie z takimi duchami? – odezwała się pierwsza.
- To nasza praca – odpowiedziała Nicole. – Pokazujemy takim typom, gdzie ich miejsce. Taki rodzinny biznes. – Kobiety szybko wymieniły spojrzenia. – Która godzina?
- Wpół do pierwszej – odpowiedziała jedna z nich.
- Czyli mamy trochę czasu – powiedziała Nicole, bardziej do siebie niż do nich. – Postaram się ściągnąć pomoc, jak najszybciej.
- Uważaj na siebie – rzuciła jedna z kobiet, kiedy Nicole ruszyła drewnianymi schodami na górę.
- Zawsze uważam! –Skłamała, wbiegając na górę.

         Odetchnęła z ulgą, kiedy znalazła się na zewnątrz. Gdyby miała swoje ciało poczuła by na twarzy ciepłe promienie słońca, a także delikatny wiatr. Rozejrzała się dookoła.
- Cholera – syknęła.
        Znajdowała się na końcu dużej budowy. Nie dochodziły do niej żadne dźwięki, więc była przekonana o tym, że robotników tu nie ma. Że nie ma tu nikogo oprócz niej i garstki uwięzionych dusz w piwnicy. Dom z którego wyszła był częściowo rozebrany. Jednak nie był on przeznaczony do całkowitej rozbiórki. Chciano go wyremontować. A tu w miejscu, w którym stał miało powstać nowe osiedle złożone z identycznych domków jednorodzinnych. Tylko ten jeden, dom należący kiedyś do Todda i jego żony, był inny niż pozostałe, które stawiano. Znajdował się na samym końcu długiej ulicy, na samym jej środku. Zapewne miał być czymś w rodzaju wisienki na torcie, dla potencjalnych kupców. Jedyny w swym rodzaju.
          Nicole raz jeszcze przyjrzała się budynkowi, a następnie spojrzała w dal. Miała wrażenie, że ulica ciągnie się w nieskończoność. Wzruszyła ramionami i zamknęła oczy. Chciała się przetransportować w tradycyjny dla siebie sposób. Jednak nic się nie działo. Otworzyła najpierw jedno, a potem drugie oko.
- No, bosko… Kurwa – warknęła. – Przecież duchy pojawiają się i znikają nie? – Zapytała na głos, choć nikt jej nie odpowiedział. – Ekstra, jestem upośledzonym duchem, który musi iść z buta!
          Zwiesiła głowę i ruszyła żwawym krokiem przed siebie, wyrzucając z siebie wiązankę przekleństw.
 
         Cała droga zajęła jej prawie półtorej godziny. Cieszyła się jedynie z tego, że podczas takiego marszu, ona jako duch nie odczuła żadnego zmęczenia. Taki mały plus bycia po drugiej stronie. Czasami była tak zajęta szukaniem drogi do motelu, że wpadała na mieszkańców Bulder, którzy gnieździli się na chodnikach. Ci wtedy wzdrygali się, jakby ktoś wylał na ich plecy kubeł zimnej wody. Gdyby nie była w trakcie misji ratunkowej, to z pewnością miałaby niezłą zabawę.
          W końcu po niekończącym się marszu, zobaczyła szyld ich motelu. Przyspieszyła i ostatni dystans pokonała w pełnym biegu. Zatrzymała się przed drzwiami. Odwróciła się i zobaczyła czarną Impalę Deana. Chłopaki są na miejscu, a przynajmniej jeden z nich jest.
          Wyciągnęła rękę, aby chwycić klamkę, ale jej dłoń przeleciała przez nią. Nicole poczuła tylko lekki chłód metalu, który był prawie niewyczuwalny.
- Serio! Serio!
          Z miną naburmuszonego dziecka spojrzała na drzwi. Zagryzła wargę i spróbowała raz jeszcze. A potem jeszcze raz i jeszcze raz.
- Jak te sukinsyny to robią – warknęła pod nosem. – Bycie duchem jest upierdliwe – ciągnęła, walcząc z drzwiami. – Otwórz się do cholery! – Krzyknęła zaciskając dłonie w pięści. I drzwi powoli otworzyły się. – O! Dziękuję – mruknęła obrażonym tonem i niewiele myśląc weszła do środka.


***
Dawno mnie tu nie było, ale nie zapomniałam o blogu - wręcz przeciwnie, cały czas myślałam. W końcu jednak znalazłam więcej czasu, aby coś napisać. Nie jest to może długi rozdział, ale historia trochę ruszyła do przodu. Wiem też, że nie ma braci w tej części, ale w następnej znowu się pojawią :) Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Pozdrawiam ! 


Tak zwany Edit :D
Utworzyłam zakładkę Spam - w końcu :D Tam zostawiajcie mi informacje o nowych notkach u was. Myślę, że to pomoże mi w jakiś sposób być na bieżąco z waszymi historiami, bo nie ukrywam, ale czasami się gubię, gdzie byłam, a gdzie nie :)

Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Dobrze, że udało jej się wydostać, bo już się bałam, że tam zostanie. No i jeszcze ta mała przeszkoda z drzwiami, ale na szczęście, wystarczyło tylko drobne polecenie i drzwi się otworzyły. Czekam na nowy rozdział :)

    Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga
    http://wygrac-milosc.blogspot.com/
    Jest to fanfiction o filmie PO PROSTU WALCZ :)

    A dodatkowo zapraszam na rozdział na blogu
    http://rozkosze-nocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało :) Nie, no Nicole nie mogła tam siedzieć i czekać na ratunek - to nie w jej stylu hehe :)
      A na twoich blogach byłam i wszystko nadrobiłam :)

      Usuń
  2. zabieram się za czytanie :) a tymczasem zapraszam na http://ihavebecomesomethingelse.blogspot.com na fragment mojego pierwszego opka o SPN :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo przyznam się, że nawet nie spodziewałam się tego, że tak szybko wrzucisz swoje opowiadanie :) Byłam i zostawiłam komentarz.

      Usuń
  3. rozdział świetny. tak właśnie myślałam że Nikki nie będzie czekać z założonymi rękoma... hehe dobra robota :) ciekawe tylko czy bracia ją zobaczą, no bo skoro jest duchem... pozostaje Nam tylko czekać na kolejny rozdział żeby się wszystkiego dowidzieć :) pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało. No, Nicole nie będzie miała łatwo, aby jakoś zacząć współpracę z braćmi w tej "nowej" wersji - czyli jako duch. :)

      Usuń
  4. No widzac zmagania Nikole niezle bym sie usmiala hehe jej podsumowanie samej siebie jako uposledzony duch bylo swietne ;D bracia jej pomoga ale pytanie jak ona im wszystko przekaze przecez jest duchem tak latwo jej nie pojdzie... raczej ;) pozdrawiam Katherine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam nieco ubarwić jej życie jako ducha żeby tak ciągle poważnie i smutnie nie było. Dobrze, że się udało :)

      Usuń