Poruszył i skrzywił się, kiedy poczuł promienie słońca na swojej twarzy. Ciężko westchnął i odwrócił się na bok. Powoli otworzył oczy i spojrzał na spokojną twarz dziewczyny. Słyszał jej cichy i równy oddech. Przez chwilę miał wrażenie, że Nicole uśmiecha się przez sen i miał wielką nadzieję, że faktycznie śni o czymś przyjemnym.
Z początku nie chciał jej dotykać. Chciał zostawić ją w tym błogim stanie, gdzie nie musi walczyć z brutalną rzeczywistością, z którą od wielu lat staczają bitwy na śmierć i życie. Jednak z każdą mijającą sekundą stawało się to, co raz trudniejsze. Przysunął się do niej bliżej, a następnie nachylił w jej stronę. Odgarnął z policzka czarne kosmyki włosów i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, starając się w dalszym ciągu nie wyrywać jej ze snu. Jednak kiedy tylko jego usta znalazły się na jej ustach, Nicole jęknęła i walnęła go w ramię.
- Niech cię Winchester – syknęła, raptownie odwracając się od niego plecami. – Spadaj.
Dean uniósł brwi do góry. Położył się na wznak i wlepił zielone oczy w sufit.
- Miłe powitanie, nie ma co – powiedział, zerkając kątem oka na plecy dziewczyny.
- Nie dasz człowiekowi pospać, kiedy jest okazja.
- Ty nie jesteś człowiekiem – ciągnął ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Podła żmija z ciebie.
- Akurat pierwsze miejsce w tej dziedzinie zajmujesz ty – odpowiedział.
Z początku nie chciał jej dotykać. Chciał zostawić ją w tym błogim stanie, gdzie nie musi walczyć z brutalną rzeczywistością, z którą od wielu lat staczają bitwy na śmierć i życie. Jednak z każdą mijającą sekundą stawało się to, co raz trudniejsze. Przysunął się do niej bliżej, a następnie nachylił w jej stronę. Odgarnął z policzka czarne kosmyki włosów i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, starając się w dalszym ciągu nie wyrywać jej ze snu. Jednak kiedy tylko jego usta znalazły się na jej ustach, Nicole jęknęła i walnęła go w ramię.
- Niech cię Winchester – syknęła, raptownie odwracając się od niego plecami. – Spadaj.
Dean uniósł brwi do góry. Położył się na wznak i wlepił zielone oczy w sufit.
- Miłe powitanie, nie ma co – powiedział, zerkając kątem oka na plecy dziewczyny.
- Nie dasz człowiekowi pospać, kiedy jest okazja.
- Ty nie jesteś człowiekiem – ciągnął ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Podła żmija z ciebie.
- Akurat pierwsze miejsce w tej dziedzinie zajmujesz ty – odpowiedział.
Nagle coś przeleciało mu nad twarzą i pacnęło na podłogę. Wyjrzał za łóżko. Na ziemi leżała zgnieciona gazetka promocyjna jednej z sieci supermarketów. Prychnął pod nosem i wrócił na dawną pozycję. Musiał to przyznać – brakowało mu tego.
- I w dodatku pogorszył ci się cel – odparł ze śmiechem.
Nastała chwila ciszy. Dean pomyślał, że Nicole najnormalniej w świecie go olała i znów pogrążyła się we śnie. Jednak w momencie, kiedy najmniej się tego spodziewał, znalazł się z nią twarzą w twarz. Siedziała na nim, a jej dłoń zaciskała się na jego policzkach powodując, że powstał z jego ust słynny dzióbek, który nadawałby się na sweet focię na facebooka.
- No, co? – wydusił, spoglądając w jej czekoladowe oczy. Nicole roześmiała się i złożyła na jego ustach szybki pocałunek. Następnie puściła jego policzki i nim Dean zdążył zareagować, złapała za jego dłonie i przycisnęła do poduszki tuż nad jego głową.
- Nie no, ale refleks nadal masz znakomity – powiedział, nie odrywając oczu od jej uśmiechniętej twarzy.
- Oczywiście – odpowiedziała, a on poczuł jej ciepły oddech na szyi. Przez jego ciało przeszedł miły dreszcz. – Ktoś się nakręca.
- Bo ktoś zaczyna przeginać.
- Czyżby? – zapytała, unosząc brwi do góry. Nachyliła się nad nim ponownie i wyszeptała mu kolejne słowa do ucha. – Nigdy ci to jakoś nie przeszkadzało.
- I wierz mi, że nadal mi to nie przeszkadza.
Kiedy Nicole po raz kolejny dotknęła ustami jego szyi, chciał się jej wyrwać, a następnie przewrócić na plecy, aby to on mógł ją nieco podenerwować. Jednak Watson choć z pozoru wyglądała na osobę delikatną, to jednak miała w sobie dość sporą dawkę siły. Z pewnością było to powiązane z jej anielską naturą. Bez problemu zacisnęła mocniej dłonie na jego dłoniach i przetrzymała go, kiedy ten postanowił się uwolnić. Skutek tego był taki, że uniósł się kilka centymetrów nad materac, a następnie wrócił do poprzedniej pozycji, zaciskając zęby.
- Wyszedłeś z formy Winchester – mruknęła Nicole.
- Ktoś tu chyba niedawno był na siłowni. Chcesz zostać damskim siłaczem?
- Kopanie męskich tyłków buduję siłę kobiet – odparła, zatrzymując twarz kilka centymetrów nad jego twarzą.
- Coś w tym jest.
- A żebyś wiedział.
Nicole raptownie wyprostowała się i chwyciła go za jego białą podkoszulkę, w której spał. Uśmiechnęła się szeroko i przyciągnęła go do siebie, obejmując jego kark rękami. Ich usta ponownie połączyły się ze sobą. Czując jego dłoń na plecach, a drugą na udzie, cicho westchnęła. Dean spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się.
- Co? – wydusiła.
- Nie odpowiada mi miejsce.
- Nie odpowiada ci miejsce? – powtórzyła, unosząc brwi do góry. – Nigdy ci to jakoś nie przeszkadzało.
- Ale od czasu, gdy… - Wolał nie mówić tego na głos. Od czasu do czasu obraz jej i Sama pojawiał się w jego głowie, a wtedy znów czuł ból, choć teraz nigdy by się do tego nie przyznał.
- Aaa… rozumiem. – Pokiwała głową. Dotknęła jego policzka i uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała w jego zielone tęczówki, w które mogła wpatrywać się bez końca. – Znam idealne miejsce – wyszeptała.
- Jakie miejsce?
- W plenerze – odpowiedziała, przygryzając dolną wargę. Dean pokiwał głową i po raz kolejny pocałował ją.
- W takim razie prowadź. – Nicole znów posłała mu uśmiech, a następnie przytuliła się do niego. Oboje rozpłynęli się w powietrzu.
Weszli do kuchni. Dean zamknął za sobą drzwi. Odwrócił się w stronę dziewczyny, która oparła się o stół. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Więc? – zapytała, unosząc brwi do góry. – Jak to zrobiliście?
- Sam włamał się do bazy danych banku i zobaczył, gdzie płaciłaś kartą.
- Mogłam się domyśleć. Wtedy wysłaliście po mnie Baltazara i Cassa?
- Dokładnie.
Usłyszeli kroki. Odwrócili się w stronę wejścia. Po chwili w kuchni znaleźli się pozostali łowcy. Sam zerknął na brata i Nicole i lekko się uśmiechnął. Bobby natomiast zmierzył ich wzrokiem. Oboje bowiem w dalszym ciągu mieli na sobie swoje „piżamy”. Dean prezentował granatowe dresy i biały podkoszulek, Nikki natomiast krótkie niebieskie spodenki i bluzkę na ramiączkach.
- Niezłe wdzianka. Nie znam się na tym, ale czy wy idziecie za jakąś dziwną modą? – odezwał się z kpiną, zatrzymując dłużej wzrok na rozczochranych włosach dziewczyny.
- Nie odpowiada ci nasz styl? – zapytała Nicole, ciągnąc się za koszulkę. Singer prychnął pod nosem.
- Gdzie byliście? – ciągnął dalej Bobby.
- Ty – zaczął Sam. Podszedł do Watson i wyciągnął w jej stronę rękę. – Wiesz, że masz liście we włosach? – Wyciągnął jeden i przyjrzał się mu uważnie, jakby był to jakiś najnowszy okaz z dziedziny insektów.
- Pięknie – odparła, dotykając dłońmi włosów.
- Więc? – Przypomniał się zniecierpliwiony Singer.
- I w dodatku pogorszył ci się cel – odparł ze śmiechem.
Nastała chwila ciszy. Dean pomyślał, że Nicole najnormalniej w świecie go olała i znów pogrążyła się we śnie. Jednak w momencie, kiedy najmniej się tego spodziewał, znalazł się z nią twarzą w twarz. Siedziała na nim, a jej dłoń zaciskała się na jego policzkach powodując, że powstał z jego ust słynny dzióbek, który nadawałby się na sweet focię na facebooka.
- No, co? – wydusił, spoglądając w jej czekoladowe oczy. Nicole roześmiała się i złożyła na jego ustach szybki pocałunek. Następnie puściła jego policzki i nim Dean zdążył zareagować, złapała za jego dłonie i przycisnęła do poduszki tuż nad jego głową.
- Nie no, ale refleks nadal masz znakomity – powiedział, nie odrywając oczu od jej uśmiechniętej twarzy.
- Oczywiście – odpowiedziała, a on poczuł jej ciepły oddech na szyi. Przez jego ciało przeszedł miły dreszcz. – Ktoś się nakręca.
- Bo ktoś zaczyna przeginać.
- Czyżby? – zapytała, unosząc brwi do góry. Nachyliła się nad nim ponownie i wyszeptała mu kolejne słowa do ucha. – Nigdy ci to jakoś nie przeszkadzało.
- I wierz mi, że nadal mi to nie przeszkadza.
Kiedy Nicole po raz kolejny dotknęła ustami jego szyi, chciał się jej wyrwać, a następnie przewrócić na plecy, aby to on mógł ją nieco podenerwować. Jednak Watson choć z pozoru wyglądała na osobę delikatną, to jednak miała w sobie dość sporą dawkę siły. Z pewnością było to powiązane z jej anielską naturą. Bez problemu zacisnęła mocniej dłonie na jego dłoniach i przetrzymała go, kiedy ten postanowił się uwolnić. Skutek tego był taki, że uniósł się kilka centymetrów nad materac, a następnie wrócił do poprzedniej pozycji, zaciskając zęby.
- Wyszedłeś z formy Winchester – mruknęła Nicole.
- Ktoś tu chyba niedawno był na siłowni. Chcesz zostać damskim siłaczem?
- Kopanie męskich tyłków buduję siłę kobiet – odparła, zatrzymując twarz kilka centymetrów nad jego twarzą.
- Coś w tym jest.
- A żebyś wiedział.
Nicole raptownie wyprostowała się i chwyciła go za jego białą podkoszulkę, w której spał. Uśmiechnęła się szeroko i przyciągnęła go do siebie, obejmując jego kark rękami. Ich usta ponownie połączyły się ze sobą. Czując jego dłoń na plecach, a drugą na udzie, cicho westchnęła. Dean spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się.
- Co? – wydusiła.
- Nie odpowiada mi miejsce.
- Nie odpowiada ci miejsce? – powtórzyła, unosząc brwi do góry. – Nigdy ci to jakoś nie przeszkadzało.
- Ale od czasu, gdy… - Wolał nie mówić tego na głos. Od czasu do czasu obraz jej i Sama pojawiał się w jego głowie, a wtedy znów czuł ból, choć teraz nigdy by się do tego nie przyznał.
- Aaa… rozumiem. – Pokiwała głową. Dotknęła jego policzka i uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała w jego zielone tęczówki, w które mogła wpatrywać się bez końca. – Znam idealne miejsce – wyszeptała.
- Jakie miejsce?
- W plenerze – odpowiedziała, przygryzając dolną wargę. Dean pokiwał głową i po raz kolejny pocałował ją.
- W takim razie prowadź. – Nicole znów posłała mu uśmiech, a następnie przytuliła się do niego. Oboje rozpłynęli się w powietrzu.
Weszli do kuchni. Dean zamknął za sobą drzwi. Odwrócił się w stronę dziewczyny, która oparła się o stół. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Więc? – zapytała, unosząc brwi do góry. – Jak to zrobiliście?
- Sam włamał się do bazy danych banku i zobaczył, gdzie płaciłaś kartą.
- Mogłam się domyśleć. Wtedy wysłaliście po mnie Baltazara i Cassa?
- Dokładnie.
Usłyszeli kroki. Odwrócili się w stronę wejścia. Po chwili w kuchni znaleźli się pozostali łowcy. Sam zerknął na brata i Nicole i lekko się uśmiechnął. Bobby natomiast zmierzył ich wzrokiem. Oboje bowiem w dalszym ciągu mieli na sobie swoje „piżamy”. Dean prezentował granatowe dresy i biały podkoszulek, Nikki natomiast krótkie niebieskie spodenki i bluzkę na ramiączkach.
- Niezłe wdzianka. Nie znam się na tym, ale czy wy idziecie za jakąś dziwną modą? – odezwał się z kpiną, zatrzymując dłużej wzrok na rozczochranych włosach dziewczyny.
- Nie odpowiada ci nasz styl? – zapytała Nicole, ciągnąc się za koszulkę. Singer prychnął pod nosem.
- Gdzie byliście? – ciągnął dalej Bobby.
- Ty – zaczął Sam. Podszedł do Watson i wyciągnął w jej stronę rękę. – Wiesz, że masz liście we włosach? – Wyciągnął jeden i przyjrzał się mu uważnie, jakby był to jakiś najnowszy okaz z dziedziny insektów.
- Pięknie – odparła, dotykając dłońmi włosów.
- Więc? – Przypomniał się zniecierpliwiony Singer.
Dean zerknął na dziewczynę, która w dalszym ciągu starała się pozbyć liści. Cmoknęła z niezadowolenia i spojrzała na starszego łowcę.
- Lunatykowałam – powiedziała. – Dean mnie znalazł i przyprowadził do domu.
- Na szczęście nie poszła daleko – pociągnął kłamstwo Dean.
- Lunatykowałaś? – odezwał się po raz kolejny Bobby.
- Jeny, to nic takiego. Czasem mi się zdarza. Na szczęście naprawdę bardzo rzadko. – Minęła ich i ruszyła w stronę salonu. – Idę się przebrać.
- Ja tak samo- rzucił Dean i ruszył za Watson.
- Lunatykowałam – powiedziała. – Dean mnie znalazł i przyprowadził do domu.
- Na szczęście nie poszła daleko – pociągnął kłamstwo Dean.
- Lunatykowałaś? – odezwał się po raz kolejny Bobby.
- Jeny, to nic takiego. Czasem mi się zdarza. Na szczęście naprawdę bardzo rzadko. – Minęła ich i ruszyła w stronę salonu. – Idę się przebrać.
- Ja tak samo- rzucił Dean i ruszył za Watson.
Bez słowa przeszli przez salon i wspięli się po schodach na górę. Nicole już zamierzała pójść do łazienki, kiedy Dean złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Ale ściema – powiedział ze śmiechem. – Ładnie to tak kłamać?
- A co miałam powiedzieć prawdę? – odparła, odpychając go od siebie. – Jakby to brzmiało: wiesz Bobby poszliśmy na szybki numerek na łono natury, może chciałeś dołączyć?
- O Boże- jęknął Dean i skrzywił się. – Udam, że nie słyszałem tego ostatniego. Boże…
- Oj, przestań.
- Nigdy więcej nie łącz słowa Bobby i seks.
- Myślisz, że osoby w jego wieku tego nie robią.
- Nicole błagam, nie chcę dyskutować o życiu seksualnym Bobby’ego. – Odwrócił się na pięcie i szybko poszedł do łazienki. Nicole parsknęła śmiechem.
Zakopali się w salonie Bobby’ego wśród książek, artykułów z gazet i internetu. Chcieli dowiedzieć się, jak najwięcej na temat Czyśćca, który na polecenie Crowley’a mieli znaleźć. W zamian za to Sam ma odzyskać duszę.
Nicole siedziała na krześle i ku niezadowoleniu Bobby’ego, opierała nogi o bok jego ukochanego biurka, które służyło mu od tak wielu lat. W końcu jednak Singer zaprzestał, jakiejkolwiek próby zwrócenia uwagi Watson, bowiem dziewczyna ignorowała jego cmokanie i mamrotanie pod nosem. Sam siedział naprzeciwko niego, wlepiając oczy w monitor swojego laptopa. Dean natomiast rozwalił się na kanapie i z nosem w książce, starał się znaleźć najmniejszą wzmiankę o Czyśćcu. Między łowcami panowała nienaturalna cisza, którą od czasu do czasu przerywało jedno z nich, cytując jakiś znaleziony fragment. W większości jednak były to powtarzające się treści pochodzące z Biblii.
Watson miała już tego dość. Nie miała cierpliwości do tego typu zadań. Po tak długim czasie wlepiania oczu w tekst, litery zaczęły się ze sobą zlewać powodując, że jedno zdanie musiała czytać kilka razy, aby zrozumieć jego sens. Nagle w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk telefonu i wszyscy podnieśli głowy do góry. Winchesterowie i Nicole spojrzeli na Singera, który chwycił swoją komórkę. Zerknął na wyświetlacz, odchrząknął i odebrał.
- Co jest?... Co tam masz?... Bez jaj… Naprawdę?... Nigdy żadnego nie spotkałem i gdybyś mnie o to zapytał, to bym ci powiedział, że one nie istnieją… Dobra, skoro masz dowód, to muszę ci wierzyć… Poczekaj, ale wiem kto może ci pomóc. Wyślę ci adres przez smsa… Tak… Powiedz, że jesteś ode mnie… Dobra. Trzymaj się.
Singer odłączył się, wystukał jakiś tekst w sms-sie i odłożył komórkę z powrotem na biurko. Podniósł głowę i spojrzał w zaciekawione twarze pozostałych łowców. Ściągnął brwi i bez słowa złapał za szklankę z whisky, która stała obok. Wypił z niej solidny łyk.
- Co jest? – odezwał się Dean.
- To wszystko zaczyna być popaprane – odpowiedział Bobby, odkładając szklankę i poprawiając czapkę, która jak zwykle znajdowała się na jego głowie.
- No, mów – ponagliła go Nicole.
- Dzwonił Garth – zaczął Bobby.
- Ten Garth? – zapytał z uśmiechem Sam, spoglądając na Nicole. – Słyszałaś?
- Jeszcze jedno słowo, a zrobię ci krzywdę – powiedziała, przez zaciśnięte zęby.
- Ale ściema – powiedział ze śmiechem. – Ładnie to tak kłamać?
- A co miałam powiedzieć prawdę? – odparła, odpychając go od siebie. – Jakby to brzmiało: wiesz Bobby poszliśmy na szybki numerek na łono natury, może chciałeś dołączyć?
- O Boże- jęknął Dean i skrzywił się. – Udam, że nie słyszałem tego ostatniego. Boże…
- Oj, przestań.
- Nigdy więcej nie łącz słowa Bobby i seks.
- Myślisz, że osoby w jego wieku tego nie robią.
- Nicole błagam, nie chcę dyskutować o życiu seksualnym Bobby’ego. – Odwrócił się na pięcie i szybko poszedł do łazienki. Nicole parsknęła śmiechem.
Zakopali się w salonie Bobby’ego wśród książek, artykułów z gazet i internetu. Chcieli dowiedzieć się, jak najwięcej na temat Czyśćca, który na polecenie Crowley’a mieli znaleźć. W zamian za to Sam ma odzyskać duszę.
Nicole siedziała na krześle i ku niezadowoleniu Bobby’ego, opierała nogi o bok jego ukochanego biurka, które służyło mu od tak wielu lat. W końcu jednak Singer zaprzestał, jakiejkolwiek próby zwrócenia uwagi Watson, bowiem dziewczyna ignorowała jego cmokanie i mamrotanie pod nosem. Sam siedział naprzeciwko niego, wlepiając oczy w monitor swojego laptopa. Dean natomiast rozwalił się na kanapie i z nosem w książce, starał się znaleźć najmniejszą wzmiankę o Czyśćcu. Między łowcami panowała nienaturalna cisza, którą od czasu do czasu przerywało jedno z nich, cytując jakiś znaleziony fragment. W większości jednak były to powtarzające się treści pochodzące z Biblii.
Watson miała już tego dość. Nie miała cierpliwości do tego typu zadań. Po tak długim czasie wlepiania oczu w tekst, litery zaczęły się ze sobą zlewać powodując, że jedno zdanie musiała czytać kilka razy, aby zrozumieć jego sens. Nagle w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk telefonu i wszyscy podnieśli głowy do góry. Winchesterowie i Nicole spojrzeli na Singera, który chwycił swoją komórkę. Zerknął na wyświetlacz, odchrząknął i odebrał.
- Co jest?... Co tam masz?... Bez jaj… Naprawdę?... Nigdy żadnego nie spotkałem i gdybyś mnie o to zapytał, to bym ci powiedział, że one nie istnieją… Dobra, skoro masz dowód, to muszę ci wierzyć… Poczekaj, ale wiem kto może ci pomóc. Wyślę ci adres przez smsa… Tak… Powiedz, że jesteś ode mnie… Dobra. Trzymaj się.
Singer odłączył się, wystukał jakiś tekst w sms-sie i odłożył komórkę z powrotem na biurko. Podniósł głowę i spojrzał w zaciekawione twarze pozostałych łowców. Ściągnął brwi i bez słowa złapał za szklankę z whisky, która stała obok. Wypił z niej solidny łyk.
- Co jest? – odezwał się Dean.
- To wszystko zaczyna być popaprane – odpowiedział Bobby, odkładając szklankę i poprawiając czapkę, która jak zwykle znajdowała się na jego głowie.
- No, mów – ponagliła go Nicole.
- Dzwonił Garth – zaczął Bobby.
- Ten Garth? – zapytał z uśmiechem Sam, spoglądając na Nicole. – Słyszałaś?
- Jeszcze jedno słowo, a zrobię ci krzywdę – powiedziała, przez zaciśnięte zęby.
Watson bardzo dobrze pamiętała Gartha. Ona i Sam poznali go, gdy pracowali nad jedną sprawą parę miesięcy temu, kiedy to Dean nie wiedział, że oboje żyją. Na pierwszy rzut oka Garth nie wyglądał na łowcę, a na przerośniętego dzieciaka, który szuka dobrej zabawy, tam gdzie jest niebezpiecznie. Chuderlawy, z dużymi uszami i wiecznie uśmiechnięty, nie tylko potrafił doprowadzić ich do szału, ale także rozbawić. Nicole musiała przyznać, że go lubiła. Jednak Garth zbytnio się do niej przystawiał, co powodowało, że stała się obiektem docinek Sama, który świetnie się bawił widząc, jak Nicole stara się uwolnić od towarzystwa zbzikowanego łowcy. Bo Garth, jak najbardziej pasował do tej grupy.
- Chyba coś mnie ominęło – wtrącił się Dean, zerkając to na brata, to na Nicole, która ze złości poczerwieniała na twarzy.
- To wielbiciel Nicole – wypalił zadowolony Sam. Dziewczyna zazgrzytała zębami. – Ale mniejsza o to – spojrzał na Bobby’ego – co zaczyna być popaprane.
- Garth trafił na smoki – poinformował ich Singer. Cała trójka wymieniła spojrzenia.
- Smoki? – zapytał Sam. – Jak Godzilla?
- Godzilla nie była smokiem, łosiu – mruknął Dean.
- Nie czepiaj się szczegółów – odparł Sam.
- Przestańcie – rzucił Bobby, przekręcając oczami. – Choć Garth wygląda na wariata, to jednak wątpię żeby sobie to wymyślił.
- Co ci dokładnie powiedział? – zwróciła się do niego Nicole.
- Zajął się sprawą porywanych młodych kobiet w Montanie. Powęszył i okazało się, że wszystkie nie tylko były w wieku licealnym, ale także były dziewicami.
- Dziewice? – odezwał się Dean.
- A potem widział jednego, który porwał jedną z dziewczyn, której on nie zdołał uratować. Przez telefon dokładnie mi je opisał. Był to facet z pazurami i wielkimi skrzydłami. Poszperał w internecie, dodał jedno do drugiego i wyszedł smok. Skierowałem go do pewnej znajomej, która zajmuje się mitycznymi stworzeniami. Myślę, że może jakoś mu pomoże. Jednak nie to jest najciekawsze…
- Co? Plują do tego ogniem, czy co? – zapytał Dean, a Bobby pokręcił głową.
- Najciekawsze jest to, że Garth wspomniał o Czyśćcu i o kimś, kto nazywa się Matką Wszystkiego.
- Matka Wszystkiego? Pierwsze słyszę – powiedziała Nicole, bujając się na krześle. – W jakim kontekście padły te słowa?
- Takim, że smoki składają w ofierze dziewice, a ich krew ma wypuścić z Czyśćca Matkę Wszystkiego. – Nicole przestała się bujać. Spojrzała na Singera.
- Więc ta cała matka jest w Czyśćcu, który zostanie otwarty i którego tak pożąda Crowley?
- Na to wygląda – odpowiedział Bobby.
- Czyli on naprawdę może istnieć – powiedział Sam. – Crowley nie blefował.
- To naprawdę zaczyna być popieprzone – odparł Dean.
- Trzeba złożyć Campbellowi kolejną wizytę i wydusić z niego to, co wie o tym miejscu. Musimy szybko ułożyć wszystko w jedną spójną całość, bo inaczej będzie kiepsko – ciągnął Sam.
- Mnie tam na tą wizytę długo namawiać nie musisz – powiedziała Nicole, wstając z miejsca. – Chętnie przycisnę waszego dziadulka.
- Nie wiem czy jest to dobry pomysł – odezwał się Bobby.
- Daj spokój – mruknął Sam. – To jedyny punkt zaczepiania, jaki mamy. Trzeba się dowiedzieć, czy Samuel wie coś na temat tej Matki Wszystkiego. Być może to o nią chodzi Crowley’owi.
- Chce zdobyć kolejnego sprzymierzeńca? –zapytał Singer. Sam pokiwał głową. – W sumie, jak na niego, to całkiem możliwe.
- Trzeba się przekonać – rzucił Dean. – Zbieramy się.
- Chyba coś mnie ominęło – wtrącił się Dean, zerkając to na brata, to na Nicole, która ze złości poczerwieniała na twarzy.
- To wielbiciel Nicole – wypalił zadowolony Sam. Dziewczyna zazgrzytała zębami. – Ale mniejsza o to – spojrzał na Bobby’ego – co zaczyna być popaprane.
- Garth trafił na smoki – poinformował ich Singer. Cała trójka wymieniła spojrzenia.
- Smoki? – zapytał Sam. – Jak Godzilla?
- Godzilla nie była smokiem, łosiu – mruknął Dean.
- Nie czepiaj się szczegółów – odparł Sam.
- Przestańcie – rzucił Bobby, przekręcając oczami. – Choć Garth wygląda na wariata, to jednak wątpię żeby sobie to wymyślił.
- Co ci dokładnie powiedział? – zwróciła się do niego Nicole.
- Zajął się sprawą porywanych młodych kobiet w Montanie. Powęszył i okazało się, że wszystkie nie tylko były w wieku licealnym, ale także były dziewicami.
- Dziewice? – odezwał się Dean.
- A potem widział jednego, który porwał jedną z dziewczyn, której on nie zdołał uratować. Przez telefon dokładnie mi je opisał. Był to facet z pazurami i wielkimi skrzydłami. Poszperał w internecie, dodał jedno do drugiego i wyszedł smok. Skierowałem go do pewnej znajomej, która zajmuje się mitycznymi stworzeniami. Myślę, że może jakoś mu pomoże. Jednak nie to jest najciekawsze…
- Co? Plują do tego ogniem, czy co? – zapytał Dean, a Bobby pokręcił głową.
- Najciekawsze jest to, że Garth wspomniał o Czyśćcu i o kimś, kto nazywa się Matką Wszystkiego.
- Matka Wszystkiego? Pierwsze słyszę – powiedziała Nicole, bujając się na krześle. – W jakim kontekście padły te słowa?
- Takim, że smoki składają w ofierze dziewice, a ich krew ma wypuścić z Czyśćca Matkę Wszystkiego. – Nicole przestała się bujać. Spojrzała na Singera.
- Więc ta cała matka jest w Czyśćcu, który zostanie otwarty i którego tak pożąda Crowley?
- Na to wygląda – odpowiedział Bobby.
- Czyli on naprawdę może istnieć – powiedział Sam. – Crowley nie blefował.
- To naprawdę zaczyna być popieprzone – odparł Dean.
- Trzeba złożyć Campbellowi kolejną wizytę i wydusić z niego to, co wie o tym miejscu. Musimy szybko ułożyć wszystko w jedną spójną całość, bo inaczej będzie kiepsko – ciągnął Sam.
- Mnie tam na tą wizytę długo namawiać nie musisz – powiedziała Nicole, wstając z miejsca. – Chętnie przycisnę waszego dziadulka.
- Nie wiem czy jest to dobry pomysł – odezwał się Bobby.
- Daj spokój – mruknął Sam. – To jedyny punkt zaczepiania, jaki mamy. Trzeba się dowiedzieć, czy Samuel wie coś na temat tej Matki Wszystkiego. Być może to o nią chodzi Crowley’owi.
- Chce zdobyć kolejnego sprzymierzeńca? –zapytał Singer. Sam pokiwał głową. – W sumie, jak na niego, to całkiem możliwe.
- Trzeba się przekonać – rzucił Dean. – Zbieramy się.
***
Kolejna część za nami. Powyższy odcinek jest o wiele spokojniejszy niż pozostałe, więc można go nazwać odcinkiem przejściowym :)
Pozdrawiam i do następnego!
No to zapowiada sie ciekawie :D I już to lubię. Poranek mnie rozbawił :) Serio, nie chce mi sie wierzyć, że ani Sam ani Bobby nic sie nie domyślili. A Dean strasznie drętwy jest. Seks jest dla ludzi.
OdpowiedzUsuńBoże uwielbiam Gartha. Serio, jest taki niepociesznie niebezpieczny i w ogóle. Zawsze wygldał na człowieka który jest na haju cały czas.
Zapraszam na corka-trenera.blogspot.com na kolejny rozdział :)
To dobrze, bo miał należeć do lekkich i przyjemnych. Nie mogą co chwilę walczyć z potworami hehe :D O tak dobre stwierdzenie odnośnie Gartha hehe :D
UsuńJa chciałabym, żeby Dean miał jakieś kłopoty, żeby mu coś się stało i żeby Nikki go uratowała.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału JEST SUUUUPPPEERR
Cieszę się, że rozdział się spodobał. Może coś takiego wepchnę znów w fabułę. Zobaczy się :) Pozdrawiam!
UsuńHahaha już wyobrażam sobie Deana ze sweet dziubkiem:D i jeszcze ich rozmowa o życiu seksualnym Bobbiego. Po prostu padłam:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Gartha, jego zachowanie mnie po prostu rozwala.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział:)
No, tak Dean i sweet dzióbki to raczej nie jest wspólna liga. Nawet mi sobie to ciężko wyobrazić hehe. Cieszę się, że rozdział ci przypasował. Mam nadzieję, że nie będę mieć żadnych opóźnień przy kolejnym wstawianiu rozdziału, bo chcę to zrobić w kolejnym tygodniu. Pozdrawiam!
Usuńnie-damy-sie.blogspot.com zapraszam na przedostatni rozdział.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem mam opóźniony zapłon ;D
OdpowiedzUsuńHaha no nieźle go powitała, ale za to on ją... ;D Ale ta ich gadka jest przednia, lubie jak się tak przegadują :D Rozdział przejściowy, ale za to śmieszny i rozładowuje napiętą sytuację, która dość długi czas czaiła się w opowiadaniu ;)
No i się wydało, że aniołkami nie są hahaha Nic nie ukryje się przed Samem i Bobbym :D A matulu, wyobrażam sobie jak Dean się krzywi, kiedy słyszy tekst o numerku i Singerze hahaha
Co racja to racja, Garth jest nieźle zbzikowany :D Dean znawca Godzilli, dogadałby się z moim ojcem ;D
Zdarza się :D
UsuńPrzegadują się, dogryzają sobie, bo oni raczej normalnej pary to nie stworzą, bo sami musieli być najpierw normalni, a nie ukrywajmy, że trochę im do tego brakuje hehe :D
Cieszę się, że rozdział "rozładował napięcie" hehe :D Taki miał być, a nie ciągle walka i krew.
haha toś ich podsumowała ładnie :D Ale w sumie racja, oni są... specyficzni :D
UsuńJest śmieszny i lekki, ale też zapowiada nieeeezłą akcję, na którą ja czekam :D
Napisałam tylko czystą prawdę hehe :D Cała ich banda jest specyficzna. Mam nadzieję, że uda mi się wrzucić kolejną część w nadchodzącym tygodniu, bo teraz zamiast pisać tą historię to zajęłam się całkiem inną, która mnie wciągnęła i to bardzo, ale jeszcze trochę czasu minie aż ją ogarnę i wtedy będzie nowy blog :D
UsuńNo inaczej chyba nie można ich określić :D Znowu nowy blog? :P A na mnie mówiłaś ;) A o czym?????
UsuńW końcu gołąbki są razem. Już nie mogłam się doczekać kiedy ich ze sobą znów połączysz. Poranek - bosko hehe i to na taki ich naturalny sposób bycia, bez zbędnych słodkości, z nutką złośliwości - podoba mi się. Bobby i seks hahah to mnie rozwaliło. Rozdział spokojny, ale coś mi się zdaje, że jak nasza trójca wparuje do Samuela to już tak spokojnie nie będzie - szczególnie po ostatniej wizycie. Nie wiem czego możemy się spodziewać i ta niewiedza bardzo mi odpowiada, bo opowiadanie nie jest przewidywalne :) Oby tak dalej Lexi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam M.
Musiałam w końcu to zrobić, choć długo się wahałam czy ich znów ze sobą spiknąć. Ale wyszło na ich heheh :D Miał być to spokojniejszy rozdział i jak widać, to mi się udało.
UsuńNo, raczej będzie ciężko żeby oni sobie na spokojnie z nim pogadali - to już nie te czasy, szczególnie, że są na niego "cięci" :D
Dzięki za takie słowa! Serio! Motywują do dalszego pisania.
Również pozdrawiam!
Oni muszą być razem, bo pasują do siebie idealnie. Są "cięci" i wcale im się nie dziwię. Pokojowej rozmowy nie przewiduję i jak widzę ty też nie :D.
UsuńMam nadzieję, że weny i motywacji będziesz mięć naprawdę duuużo :)
M.
Zapraszam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://hunters-of-the-god.blogspot.com/
corka-trenera.blogspot.com zapraszam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://wyszeptana-nadzieja.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Rozmowa o życiu seksualnym Bobbiego dosłownie mnie rozwaliła. Ale ogólnie cały rozdział jest świetny, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń