sobota, 29 grudnia 2012

09 Ona potrzebuje krwi

       Jechali pustą drogą. Zostawiali w tyle gęste lasy, pola i niewielkie stacje benzynowe. Czasami mijali przydrożne obskurne motele, które wyglądały, jakby zaraz miały się zawalić. W ukochanej Impali Deana panowała cisza. Zmierzali do Lincoln w stanie Nebraska, aby zająć się kolejną sprawą. Starszy Winchester, co i rusz zerkał na pozostałych towarzyszy podróży. Zarówno Sam, jak i Nicole wczytywali się w notatki i dokumenty, które dostali od Samuela. Żadne z nich się nie odzywało, co dla Deana było po prostu irytujące.
- Czy ja do cholery jestem waszym szoferem? – wypalił, zaciskając usta. 
        Sam podniósł głowę i spojrzał na brata. Nicole całkowicie zignorowała słowa Deana. 
– Skoro chociaż JEDNO z was zareagowało, to może wprowadzicie mnie w sprawę – ciągnął swoje, zezując na Sama. Usłyszał za plecami ciężkie westchnienie dziewczyny.
- Masz zespół napięcia przedmiesiączkowego czy co? – powiedziała, co wywołało cichy chichot u młodszego Winchestera. 
       Dean obrzucił brata morderczym spojrzeniem. Sam wzruszył tylko ramionami i nadal uśmiechając się szeroko spojrzał na notatki, wykonane przez Samuela.
- Licoln w stanie Nebraska – zaczął młodszy – zgłoszono zaginięcia sześciu nastolatek. Samuel uważa, że są ze sobą powiązane. Ofiary to młode dziewczyny, w wieku od szesnastu do osiemnastu lat. Pierwsze zgłoszenie przyjęto miesiąc  temu.
– Ostatnia zaginęła Jaime Durr. Wyszła przedwczoraj z domu. Miała spotkać się ze znajomymi przed kinem. Jednak nie dotarła na miejsce. Do domu też nie wróciła - powiedziała Nicole.
- Ktoś lub coś może zaatakować ponownie? – zapytał Dean.
- Możliwe – odpowiedział Sam.
- Mamy kurewsko mało czasu – rzucił starszy Winchester.   

         Weszli do jednego ze staroświeckich motelowych pokoi. Prym wiodły tu sztuczne kwiaty i kiczowate obrazy, przedstawiające pasące się na pastwiskach zwierzęta lub martwa natura. Obrazy wisiały tak blisko ciebie, że próżno było szukać wolnego kawałka ściany. Malowidła te przysłaniały pobrudzoną brązową tapetę. Na samym końcu majaczyły białe drzwi do łazienki, z których odpryskiwała sędziwa farba. Po drugiej stronie znajdowały się trzy łóżka z kolorową pościelą w czerwono zielone kwiaty. Naprzeciwko stał sporych rozmiarów stół z czterema krzesłami. Na jego rogu ustawiono czarny telewizor. Firanki w oknach prosiły się o pranie, zasłaniając okno wychodzące na główną ulicę. 
        Nicole zacmokała i pokręciła głową. Choć bywała w gorszych miejscach, to jednak od jakiegoś czasu trafiali do w miarę czystych pokoi. Teraz jednak nie mieli czasu, aby szukać nowego lokum. Trzeba było zająć się sprawą i to jak najszybciej. Wygoda i higiena musiały poczekać. 
       Zanim zdążyła odłożyć torbę, zobaczyła, że Sam już rozkłada na stole swój komputer, a Dean układa obok niego notatki. Postawiła torbę przy ostatnim łóżku i podeszła do braci.
- Dziewczyny chodziły do jednej szkoły – powiedział Dean, wskazując na którąś z kolei notatkę.
- Powinniśmy się rozdzielić – zaproponowała Nicole. – Szybciej zbierzemy potrzebne informacje i szybciej zaczniemy działać. Pojadę porozmawiać z rodzicami Jaime.
- Skoczę na posterunek policji – rzucił Sam, a następnie spojrzał na swojego brata. Dean jęknął pod nosem.
- Dobra, pojadę do tej budy. Rany, jak ja nie znoszę szkół…

        Nicole pospiesznie wygładziła czarną garsonkę, którą miała na sobie. Po drugiej stronie drzwi rozległy się kroki. Po chwili otworzyły się i w progu stanęła drobna brązowowłosa kobieta. Jej jasne oczy były zaczerwienione. Drżące dłonie ściskały kule. Dopiero po chwili Nicole zorientowała się, że na nodze kobiety znajduje się gips, który kończył się tuż przy kolanie.
- Słucham.
- Pani Durr? – Kobieta pokiwała głową. – Agentka Davis, jestem z FBI. – Zgrabnym ruchem pokazała matce Jaime odznakę, a następnie schowała ją z powrotem do kieszeni.
- Czy… czy znaleźliście moją córkę? – zapytała, a w oczach zalśniły łzy.
- Niestety. Dlatego wezwano nas do tej sprawy. Chcemy, jak najszybciej odnaleźć Jaime i pozostałe dziewczęta.
- Czy mogę w czymś pomóc?
- Chciałabym zadać pani kilka pytań.
- Oczywiście. Proszę wejść. 
       Przesunęła się i wpuściła Nicole do środka. Jasne pomieszczenia i cisza, która panowała, sprawiała, że dom wydawał się pusty. Poprowadziła ją do przestronnego salonu, z którego widać było sporych rozmiarów, zadbany ogród.
- Pani mąż…
- Jesteśmy w separacji – odpowiedziała, siadając w fotelu. Nicole dłużej zatrzymała wzrok na gipsie.
- Dwa tygodnie temu miałam mały wypadek. Poślizgnęłam się na schodach.
- Chciałam dowiedzieć się czegoś na temat Jaime – powiedziała Nicole, wyjmując z kieszeni niewielki notesik i długopis. - Czy ostatnio zauważyła pani, że córka ma jakieś problemy?
- Nie. Bardzo przejmowała się tą separacją. Jaime jest osobą bardzo zamkniętą i skrytą. Od zawsze ukrywała uczucia. Widziałam jednak, że bardzo się denerwuje tym, że ja i jej ojciec nie wrócimy już do siebie i że cała sprawa skończy się rozwodem.
- A przyjaciele Jaime?
- Nigdy nie była duszą towarzystwa. Głównie przebywała ze znajomymi ze szkoły. Miała swoją przyjaciółkę, nazywała się Dana Preal.
- Dana Preal… To ona zaginęła kilka dni przed Jaime.
- Tak. To co się stało zdołowało Jaime. Myślę, że bała się tego, że będzie następna. Jednak nigdy mi tego nie powiedziała. Nigdy nawet nie okazała przy mnie tego, że się boi. Ale ja wiedziałam… Jestem w końcu jej matką, a matka wyczuwa takie rzeczy. – Nicole popatrzyła na kobietę, która pospiesznie wytarła wyciekające z oczu łzy.
- Mówiła pani policji, że Jaime wyszła z domu pod pretekstem spotkania się z przyjaciółmi w kinie.
- Tak, ale uważam… Uważam, że kłamała. Na początku próbowałam sobie wmawiać, że może takie wyjście ma na celu odciągnięcie jej od tego, co się stało. Jednak kiedy nie wróciła, a jej znajomi powiedzieli, że już w szkole nie chciała z nimi iść, zaczęłam naprawdę się martwić i zgłosiłam całą sprawę na policje – ciągnęła wilgotnym głosem. – Proszę… Znajdźcie moją córkę. Zniosę wszystko, ale chcę byście to rozwiązali.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby dowiedzieć się co stało się z Jaime i pozostałymi dziewczynami. 
       Kobieta pokiwała głową i zasłoniła usta dłonią, aby stłumić odgłos szlochu. 
– Pani Durr czy mogę rozejrzeć się po pokoju Jaime?
- Oczywiście. Pierwsze drzwi na prawo – powiedziała, wskazując dłonią schody.
- Dziękuję.

        Nicole weszła do bladoróżowego pokoju. Niedaleko okna znajdowało się białe łóżko, z zaścieloną pościelą o tym samym kolorze. Niewielka garderoba była otwarta, ukazując ubrania, buty i torebki nastolatki. Wszystko w pokoju było starannie ułożone, tylko na biurku panował niewielki bałagan. Na klawiaturze komputera leżało kilka zapisanych kartek, a tuż obok znajdowały się podręczniki szkolne. Różnokolorowe długopisy rozrzucone były po całym biurku. 
       Watson rozglądając się po pomieszczeniu, podeszła do krzesła. Usiadła na nim i włączyła komputer. Czekając aż system się uruchomi, złapała za luźno leżące kartki. W większości były to szkolne notatki lub fragmenty wierszy, których nie znała. Z pewnością autorką była sama Jaime. Jednak to, co przykuło jej uwagę był symbol, który wielokrotnie się powtarzał. Był to pentagram, a w nim dwie podłużne kreski. U góry widniało sześć kropek. Wszystko to znajdowało się w okręgu. Nicole stykała się wielokrotnie z różnymi symbolami, jednak taki widziała po raz pierwszy. Złapała za jedną kartkę, złożyła ją i schowała do kieszeni. 
        Kiedy uruchomił się komputer, zaczęła przeglądać jego zawartość, łącznie z archiwum poczty i komunikatora. Dość szybko znalazła ostatni mail, jaki chciała wysłać Jaime. Jednak list ten nie miał adresata. Otworzyła go i zaczęła czytać.

         Wiem, że ja będę następna… Tak bardzo się boję. Czuję narastającą panikę. Mam wrażenie, że mnie obserwuje. Że gdzieś tu jest i w końcu zaatakuje, kiedy będę się tego najmniej spodziewać. Każdy szelest, każdy krok przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Mam dopiero siedemnaście lat. Miałam mieć przed sobą spokojną przyszłość, a okazuje się, że moje życie skończy się prawie na jego początku.
        Pierwsza była Renee i to od niej wszystko się zaczęło. Na początku nie domyślałam się, że to może mieć coś wspólnego z NIĄ. Jednak kiedy później zniknęła Amanda, a potem Jenna i Sonny, coś mnie tknęło. Wszystko połączyło się ze sobą w jedną całość, kiedy odeszła Dana. 
        I teraz moja kolej… Bo przecież ONA potrzebuje krwi…

        Nicole oderwała wzrok od ekranu i zmarszczyła czoło. Przez chwile analizowała to, co przeczytała, a następnie wydrukowała maila, chcąc pokazać go Winchesterom. Teraz przynajmniej była pewna, że polują na kobietę lub jakąś żeńską kreaturę, która potrzebuje krwi. Tylko po co?

         Dean wszedł pewnym krokiem do budynku szkoły, która mieściła się w samym centrum miasta. Na razie na korytarzu panowała cisza, ale był pewny, że gdy tylko zadzwoni dzwonek, ów korytarz wypełni się wrzeszczącymi dzieciakami. Wsłuchiwał się w echo swoich kroków, które zmierzały w stronę płaskich schodów, które prowadziły na drugie piętro. Zgodnie z informacją, którą uzyskał w internecie, to właśnie gdzieś tam znajduje się gabinet dyrektora. 
         Po drodze nie napotkał nikogo. Zatrzymując się przed drzwiami, wziął głęboki oddech i bez pukania wszedł do środka. Gdy tylko znalazł się naprzeciwko długiego blatu, za którym siedziała rudowłosa kobieta około sześćdziesiątki, wyciągnął swoją fałszywą odznakę i pomachał nią przed jej oczami. 
         Niezadowolona kobieta podniosła głowę do góry i utkwiła w nim błękitne oczy. Na jej twarzy pojawiło się zniecierpliwienie.
- W czymś pomóc?- warknęła.
- Agent Ford z FBI. Chciałbym porozmawiać z kimś o Jaime Durr.
- Oh… Oczywiście. – Spoważniała. – Panna Courtney DeRay ma teraz okienko. Jest wychowawcą klasy, do której chodziła Jaime. Powinna być w pokoju nauczycielskim.
- Dziękuję –rzucił przez ramię Dean i pospiesznie wyszedł z ciasnego pokoju, w którym unosił się intensywny zapach perfum kobiety. 
          Wyszedł z powrotem na cichy korytarz, dziękując w duchu, że chociaż tu może oddychać normalnym powietrzem. Ruszył wzdłuż kolorowych tablic, aż w końcu natrafił na drzwi z tabliczką oznajmującą, że trafił do celu. Zapukał.
- Jestem zajęta! – Usłyszał przez zamknięte drzwi, kobiecy głos. 
          Dean uniósł brwi do góry i bez większego namysłu, wszedł do środka. Od razu poczuł zapach papierosowego dymu, który unosił się w pokoju. Kobieta przy oknie zacisnęła usta i zgasiła papierosa o brudy parapet.
- Mówiłam, że jestem zajęta – powiedziała zniecierpliwionym głosem, jednocześnie machając ręką, aby ostatni obłoczek dymu szybciej się rozproszył.
- Jestem agent Ford z FBI – odparł Dean, wyciągając po raz kolejny odznakę.
- Chyba nie zostanę aresztowana za palenie w pokoju nauczycielskim? – zapytała, poruszając brwiami i uśmiechając się szeroko.
- Nie po to tu przyszedłem.
- Pewnie jest pan w sprawie zaginionych uczennic. 
          Pokiwał głową i przyjrzał się uważniej nauczycielce. Miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę przed kolana, a na to założoną czarną garsonkę. Blond włosy delikatnie okalały twarz. Pełne czerwone usta w dalszym ciągu wykrzywione były w uśmiechu. Zimne szare oczy wpatrywały się w niego z nieukrywaną ciekawością. Wyglądała na osobę przed trzydziestką.
- Jak mniemam pani…
- Panna… Panna DeRay – poprawiła go szybko. Odgłos jej wysokich szpilek rozniósł się po całym pomieszczeniu, kiedy podchodziła do niego.
- Tak Panna DeRay. Chciałem zapytać o Jaime Durr.
- Ach… Jaime. Wyjątkowo zdolna uczennica. Cicha, spokojna, nieco odstawała od towarzystwa. Przyjaźniła się z Dana. To przykre co się stało. 
          Dean zmierzył ją wzrokiem. Kobieta wcale nie wyglądała na zmartwioną czy zaniepokojoną. W dalszym ciągu zalotnie się do niego uśmiechała.
- Ona, jak i pozostałe zaginione uczennice należały do mojego kółka historycznego. Naprawdę pasjonowały się tą tematyką. Za miesiąc miałyśmy się przygotowywać do stanowego konkursu historycznego.
- Straszny pech, że wszystkie dziewczyny zniknęły.
- Dokładnie. Nie wiem, co się dzieje na tym świecie, ale tacy panowie, jak pan z pewnością coś z tą sprawą zrobią.  
          Kiedy to powiedziała, położyła mu dłoń na ramieniu. Ciszę, która zapanowała, przerwał głośny dzwonek oznajmujący przerwę. Drzwi od pokoju otworzyły się, a kobieta szybko zabrała rękę z jego ramienia.
- Proszę mi wybaczyć agencie Ford, ale zaraz zaczynam lekcję.
- Oczywiście. – Odwrócił się, minął wuefistę i wyszedł na korytarz, który teraz zapełniony był uczniami.

          - Nie dowiedziałem się niczego nowego – powiedział Sam, odwracając się od komputera. Nicole wyciągnęła z kieszeni maila i tajemniczy symbol, który znalazła w pokoju Jaime.
- Przeczytaj – rzuciła, podsuwając mu kartkę pod nos. Sam przebiegł szybko oczami po białej kartce i uniósł brwi do góry.
- Ciekawe kim jest tajemnicza ONA.
- Nie mam pojęcia, ale znalazłam jeszcze to. – Pokazała mu symbol. Winchester zacisnął usta.
- Można powiązać jedno z drugim.
- Widziałeś już coś takiego.
- Nie. 
          Drzwi od ich pokoju otworzyły się i do środka wleciał Dean. Szybko znalazł się obok nich. Spojrzał na kartkę z symbolem, którą w dalszym ciągu trzymała Nicole.
- Widziałem to już gdzieś.
- Gdzie?! – zapytali jednocześnie pozostali.
- Nie pamiętam. – Watson uderzyła się otwartą dłonią w czoło, powstrzymując się od komentarza. Starszy z braci zerknął na nią.
- Nie mówię, że nic nie pamiętam. Podobne symbole używały czarownice. Zawsze był pentagram i coś w środku.
- No, to już jest jakiś konkret – stwierdził Sam. 
         Odwrócił się do komputera i po chwili w pomieszczeniu dało się słyszeć uderzanie palców o klawiaturę. 
– Ciekawe co będzie jak połączymy ten symbol, czarownicę i nastolatki. – Nicole odwróciła się i spojrzała na Deana.
- Masz coś?
- Walniętą i dziwną nauczycielkę. Odniosłem wrażenie, że miała te zaginięcia gdzieś.
- Może być podejrzaną?
- Tak – odpowiedział z pewnością w głosie Dean.
- Mam – powiedział z trumfem Sam. Pozostali spojrzeli na niego. – To symbol prastarej magii. A dokładniej chodzi o czarownice, które żyją wiecznie. A żyją bo wykorzystują krew młodych dziewic, aby zachować swoją młodość. Ta sztuka była praktykowana od bardzo dawna. W sieci można znaleźć liczne legendy i mity na ten temat.
- Czyli, że czarownica zbierała krew od dziewczyn, a potem co?- Dopytywał się Dean.
- Kąpała się w niej. Rytuał, który często pojawia się w podaniach to, to że – Sam ponownie wlepił oczy w monitor – było zawsze sześć ofiar.
- Jak sześć kropek na symbolu – zauważyła Nicole.
- Dokładnie. Taka czarownica musiała powtarzać ten rytuał, co sześć lat – ciągnął Sam.
- Ta nauczycielka Dean… - Zaczęła Watson, ale starszy Winchester szybko jej przerwał.
- Ona wyglądała młodo i atrakcyjnie. A oprócz tego dziewczyny należały do jej kółka historycznego. Sam możesz zdobyć jej adres? Czas złożyć wizytę pannie DeRay.

         Pojawili się przed olbrzymim domem, który mieścił się na obrzeżach centrum Lincoln. Ze wszystkich stron otaczała ich głucha cisza, a także ciemność. Gwiazdy i księżyc przysłonięte były gęstymi koronami drzew. Starając się nie robić hałasu, zakradli się na tyły. Co i rusz spoglądali w stronę ciemnych okien. W żadnym z nich nie paliło się światło. 
         Zeszli po schodach w dół, które prowadziły do wejścia do piwnicy. Nicole znalazła się najbliżej drzwi. Przycisnęła się do nich i wyciągnęła rękę. Delikatnie poruszyła nią i zamek ustąpił. Powoli otworzyła drzwi, a następnie cała trójka znalazła się w środku. Od razu do ich nozdrzy doszedł odór rozkładającego się ciała. Dziewczyna skrzywiła się i zapaliła latarkę. Pozostali poszli jej śladem. Choć piwnica na pierwszy rzut oka wydawała się być normalna, to jednak zapach zdradzał to, co mogli zastać w dalszej części pomieszczenia. 
          Łowcy wymienili spojrzenia. Sam kiwnął głową i razem z Deanem ruszyli do przodu. Odgarnęli granatową, ciężką zasłonę.
- Punkt dla nas – usłyszała głos Deana. 
          Zacisnęła usta i powoli podeszła do nich, starając się nie wpaść na przedmioty leżące na ziemi. Kiedy tylko przeszła przez zasłonę, zobaczyła ściany i podłogę we krwi. Na drewnianych stołach leżały posiekane zwłoki dziewczyn. Wśród nich była Jaime. Pod ścianą znajdowała się sporych wielkości wanna, obłożona kafelkami, które teraz nosiły ślady krwi ofiar DeRay. Na sąsiednim stole leżały opasłe, stare księgi.
- Zjawiliśmy się za późno – powiedział cicho Sam, w dalszym ciągu rozglądając się po pomieszczeniu.
- Ale musicie przyznać, że szybko dotarliśmy do tej wiedźmy- odpowiedział Dean. – Miła odmiana.
- Co z tego? To i tak nie przywróci im życia – rzuciła Nicole.
- Chciałem znaleźć w tym coś pozytywnego – odparł Dean, a Nicole machnęła w jego stronę ręką. – Rany, no dobra… Zabijmy tą sukę i wynośmy się stąd. 
         Kiedy tylko skończył zdanie, ich latarki zaczęły migotać. Nagle zapanowała całkowita ciemność.
- Co się dzieje? – odezwał się Sam.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała Nicole. Dean stał nieruchomo starając się wyłapać jakikolwiek dźwięk. W pewnym momencie usłyszał, jak Nicole i Sam padają na ziemię.
- Sam? Nicole? – Bez odpowiedzi. Mimo, że nic nie widział, zaczął instynktownie rozglądać się na boki. Kiedy tylko usłyszał dziwny szelest, a potem zlepek słów, których nie mógł zrozumieć, on także stracił przytomność. 

***
Chciałam dodać ten rozdział szybciej, ale nie znalazłam czasu. Dopiero dzisiaj udało mi się dorwać do komputera. Jako, że niedługo zbliża się Sylwester życzę wam szczęśliwego Nowego Roku! :) 
Pozdrawiam!  

9 komentarzy:

  1. Już jestem :) Nie powiem, ale cieszę się, że Dean wypalił z tym szoferem. W końcu niech oni czasem się zastanowią nad sobą, a co! ;)
    Ta Dean i szkoła to jak Dean i pan domu ;) Chociaż przypominając sobie go w roli trenera... no moja frekwencja na wf na pewno by wzrosła ;)
    Nie wiem, dlaczego, ale ten mąż kobiety wydaje mi się podejrzany. A może się mylę i to ta Jaime? Może nieświadomie zbudziła jakieś zło, które teraz się mści? Hm ciekawe, kim jest ta ONA... A może wychowawczyni?? Ja to już wszędzie widzę winnych :D Panna... ta ehm Panna mi się kojarzy nie powiem z kim ;) Noo kółko historyczne, to mi nasuwa na myśl skojarzenie z mitami i legendami. Oo tak jestem pewna, że to ona! Chyba dobrze kombinuje, czarownica, nauczycielka... Fle widok nie należał do najprzyjemniejszych. No tak, nie mogło pójść tak gładko :/
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział!! No i szampańskiej zabawy życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah pamiętam ten odcinek i te jego seksi spodenki i skarpety do kolan :D Dean wymiatał :) No i dobrze wykombinowałaś :D Niestety w tej ich pracy łatwo być nie może, zresztą oni zawsze się w coś pakują :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta zwłaszcza jak uczył dzieci grać w zbijaka haha
      Zdarza mi się;) nie często, ale czasem mam przebłyski ;D Fakt, ale trzeba przyznać, że zawsze sobie jakoś radzą :D

      Usuń
    2. Haha pamiętam to :D biedne dzieci. Tak oni, jak to oni najpierw narobią bałaganu, ale w końcu i tak zawsze wychodzą na plus :)

      Usuń
    3. Tak, a propos dzieci ;) Jensen będzie miał bobasa... tzn jego żona jest w ciąży ;)

      i przy okazji zapraszam na kolejny rozdział :)
      http://dotyk-szeptu.blogspot.com/

      Usuń
  3. Znalazłam ten blog przez przypadek i tak mnie wciągnęła ta historia, przeczytałam ją w jeden dzień. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalej losy Nicole, Sama i Deana. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i zakończy happy endem:)

    PS.
    Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś informowała mnie o następnych rozdziałach. Mój blog: http://supernatural--story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :D Wyjątkowo zapraszam na nowy rozdział wcześniej ;D
    http://smak-szeptu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Aj... NibY szybko im z ta sprawa poszło ale jednak. I w sumie to nie wiem co napisać oprócz tego ze czekam niecierpliwie na kolejny rozdział bo bardzo mnie to interesuje co się stało z nimi ;)
    Do tego zapraszam na szukamy-się oraz nie-damy-się na nowe rozdziały ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń