Jechali
pustą drogą. Zostawiali w tyle gęste lasy, pola i niewielkie stacje benzynowe.
Czasami mijali przydrożne obskurne motele, które wyglądały, jakby zaraz miały
się zawalić. W ukochanej Impali Deana panowała cisza. Zmierzali do Lincoln w
stanie Nebraska, aby zająć się kolejną sprawą. Starszy Winchester, co i rusz
zerkał na pozostałych towarzyszy podróży. Zarówno Sam, jak i Nicole wczytywali
się w notatki i dokumenty, które dostali od Samuela. Żadne z nich się nie
odzywało, co dla Deana było po prostu irytujące.
- Czy ja do
cholery jestem waszym szoferem? – wypalił, zaciskając usta.
Sam podniósł głowę
i spojrzał na brata. Nicole całkowicie zignorowała słowa Deana.
– Skoro chociaż
JEDNO z was zareagowało, to może wprowadzicie mnie w sprawę – ciągnął swoje,
zezując na Sama. Usłyszał za plecami ciężkie westchnienie dziewczyny.
- Masz
zespół napięcia przedmiesiączkowego czy co? – powiedziała, co wywołało cichy
chichot u młodszego Winchestera.
Dean obrzucił brata morderczym spojrzeniem.
Sam wzruszył tylko ramionami i nadal uśmiechając się szeroko spojrzał na
notatki, wykonane przez Samuela.
- Licoln w
stanie Nebraska – zaczął młodszy – zgłoszono zaginięcia sześciu nastolatek.
Samuel uważa, że są ze sobą powiązane. Ofiary to młode dziewczyny, w wieku od
szesnastu do osiemnastu lat. Pierwsze zgłoszenie przyjęto miesiąc temu.
– Ostatnia
zaginęła Jaime Durr. Wyszła przedwczoraj z domu. Miała spotkać się ze znajomymi
przed kinem. Jednak nie dotarła na miejsce. Do domu też nie wróciła -
powiedziała Nicole.
- Ktoś lub
coś może zaatakować ponownie? – zapytał Dean.
- Możliwe –
odpowiedział Sam.
- Mamy
kurewsko mało czasu – rzucił starszy Winchester.
Weszli do
jednego ze staroświeckich motelowych pokoi. Prym wiodły tu sztuczne kwiaty i
kiczowate obrazy, przedstawiające pasące się na pastwiskach zwierzęta lub
martwa natura. Obrazy wisiały tak blisko ciebie, że próżno było szukać wolnego
kawałka ściany. Malowidła te przysłaniały pobrudzoną brązową tapetę. Na samym
końcu majaczyły białe drzwi do łazienki, z których odpryskiwała sędziwa farba.
Po drugiej stronie znajdowały się trzy łóżka z kolorową pościelą w czerwono
zielone kwiaty. Naprzeciwko stał sporych rozmiarów stół z czterema krzesłami.
Na jego rogu ustawiono czarny telewizor. Firanki w oknach prosiły się o pranie,
zasłaniając okno wychodzące na główną ulicę.
Nicole zacmokała i pokręciła
głową. Choć bywała w gorszych miejscach, to jednak od jakiegoś czasu trafiali
do w miarę czystych pokoi. Teraz jednak nie mieli czasu, aby szukać nowego lokum.
Trzeba było zająć się sprawą i to jak najszybciej. Wygoda i higiena musiały
poczekać.
Zanim zdążyła odłożyć torbę, zobaczyła, że Sam już rozkłada na stole
swój komputer, a Dean układa obok niego notatki. Postawiła torbę przy ostatnim
łóżku i podeszła do braci.
- Dziewczyny
chodziły do jednej szkoły – powiedział Dean, wskazując na którąś z kolei
notatkę.
- Powinniśmy
się rozdzielić – zaproponowała Nicole. – Szybciej zbierzemy potrzebne
informacje i szybciej zaczniemy działać. Pojadę porozmawiać z rodzicami Jaime.
- Skoczę na
posterunek policji – rzucił Sam, a następnie spojrzał na swojego brata. Dean
jęknął pod nosem.
- Dobra,
pojadę do tej budy. Rany, jak ja nie znoszę szkół…
Nicole
pospiesznie wygładziła czarną garsonkę, którą miała na sobie. Po drugiej
stronie drzwi rozległy się kroki. Po chwili otworzyły się i w progu stanęła
drobna brązowowłosa kobieta. Jej jasne oczy były zaczerwienione. Drżące dłonie
ściskały kule. Dopiero po chwili Nicole zorientowała się, że na nodze kobiety
znajduje się gips, który kończył się tuż przy kolanie.
- Słucham.
- Pani Durr?
– Kobieta pokiwała głową. – Agentka Davis, jestem z FBI. – Zgrabnym ruchem
pokazała matce Jaime odznakę, a następnie schowała ją z powrotem do kieszeni.
- Czy… czy
znaleźliście moją córkę? – zapytała, a w oczach zalśniły łzy.
- Niestety.
Dlatego wezwano nas do tej sprawy. Chcemy, jak najszybciej odnaleźć Jaime i
pozostałe dziewczęta.
- Czy mogę w
czymś pomóc?
- Chciałabym
zadać pani kilka pytań.
- Oczywiście.
Proszę wejść.
Przesunęła się i wpuściła Nicole do środka. Jasne pomieszczenia
i cisza, która panowała, sprawiała, że dom wydawał się pusty. Poprowadziła ją
do przestronnego salonu, z którego widać było sporych rozmiarów, zadbany ogród.
- Pani mąż…
- Jesteśmy w
separacji – odpowiedziała, siadając w fotelu. Nicole dłużej zatrzymała wzrok na
gipsie.
- Dwa
tygodnie temu miałam mały wypadek. Poślizgnęłam się na schodach.
- Chciałam
dowiedzieć się czegoś na temat Jaime – powiedziała Nicole, wyjmując z kieszeni
niewielki notesik i długopis. - Czy ostatnio zauważyła pani, że córka ma jakieś
problemy?
- Nie.
Bardzo przejmowała się tą separacją. Jaime jest osobą bardzo zamkniętą i
skrytą. Od zawsze ukrywała uczucia. Widziałam jednak, że bardzo się denerwuje tym,
że ja i jej ojciec nie wrócimy już do siebie i że cała sprawa skończy się
rozwodem.
- A
przyjaciele Jaime?
- Nigdy nie
była duszą towarzystwa. Głównie przebywała ze znajomymi ze szkoły. Miała swoją
przyjaciółkę, nazywała się Dana Preal.
- Dana Preal…
To ona zaginęła kilka dni przed Jaime.
- Tak. To co
się stało zdołowało Jaime. Myślę, że bała się tego, że będzie następna. Jednak
nigdy mi tego nie powiedziała. Nigdy nawet nie okazała przy mnie tego, że się
boi. Ale ja wiedziałam… Jestem w końcu jej matką, a matka wyczuwa takie rzeczy.
– Nicole popatrzyła na kobietę, która pospiesznie wytarła wyciekające z oczu
łzy.
- Mówiła
pani policji, że Jaime wyszła z domu pod pretekstem spotkania się z
przyjaciółmi w kinie.
- Tak, ale
uważam… Uważam, że kłamała. Na początku próbowałam sobie wmawiać, że może takie
wyjście ma na celu odciągnięcie jej od tego, co się stało. Jednak kiedy nie
wróciła, a jej znajomi powiedzieli, że już w szkole nie chciała z nimi iść,
zaczęłam naprawdę się martwić i zgłosiłam całą sprawę na policje – ciągnęła
wilgotnym głosem. – Proszę… Znajdźcie moją córkę. Zniosę wszystko, ale chcę
byście to rozwiązali.
- Zrobimy
wszystko, co w naszej mocy, aby dowiedzieć się co stało się z Jaime i
pozostałymi dziewczynami.
Kobieta pokiwała głową i zasłoniła usta dłonią, aby
stłumić odgłos szlochu.
– Pani Durr czy mogę rozejrzeć się po pokoju Jaime?
-
Oczywiście. Pierwsze drzwi na prawo – powiedziała, wskazując dłonią schody.
- Dziękuję.
Nicole
weszła do bladoróżowego pokoju. Niedaleko okna znajdowało się białe łóżko, z
zaścieloną pościelą o tym samym kolorze. Niewielka garderoba była otwarta,
ukazując ubrania, buty i torebki nastolatki. Wszystko w pokoju było starannie
ułożone, tylko na biurku panował niewielki bałagan. Na klawiaturze komputera
leżało kilka zapisanych kartek, a tuż obok znajdowały się podręczniki szkolne.
Różnokolorowe długopisy rozrzucone były po całym biurku.
Watson rozglądając się
po pomieszczeniu, podeszła do krzesła. Usiadła na nim i włączyła komputer.
Czekając aż system się uruchomi, złapała za luźno leżące kartki. W większości
były to szkolne notatki lub fragmenty wierszy, których nie znała. Z pewnością
autorką była sama Jaime. Jednak to, co przykuło jej uwagę był symbol, który
wielokrotnie się powtarzał. Był to pentagram, a w nim dwie podłużne kreski. U
góry widniało sześć kropek. Wszystko to znajdowało się w okręgu. Nicole stykała
się wielokrotnie z różnymi symbolami, jednak taki widziała po raz pierwszy. Złapała za jedną kartkę, złożyła ją i schowała do kieszeni.
Kiedy uruchomił się
komputer, zaczęła przeglądać jego zawartość, łącznie z archiwum poczty i
komunikatora. Dość szybko znalazła ostatni mail, jaki chciała wysłać Jaime. Jednak
list ten nie miał adresata. Otworzyła go i zaczęła czytać.
Wiem, że ja
będę następna… Tak bardzo się boję. Czuję narastającą panikę. Mam wrażenie, że
mnie obserwuje. Że gdzieś tu jest i w końcu zaatakuje, kiedy będę się tego
najmniej spodziewać. Każdy szelest, każdy krok przyprawia mnie o szybsze bicie
serca. Mam dopiero siedemnaście lat. Miałam mieć przed sobą spokojną
przyszłość, a okazuje się, że moje życie skończy się prawie na jego początku.
Pierwsza
była Renee i to od niej wszystko się zaczęło. Na początku nie domyślałam się,
że to może mieć coś wspólnego z NIĄ. Jednak kiedy później zniknęła Amanda, a
potem Jenna i Sonny, coś mnie tknęło. Wszystko połączyło się ze sobą w jedną
całość, kiedy odeszła Dana.
I teraz moja kolej… Bo przecież ONA potrzebuje
krwi…
Nicole
oderwała wzrok od ekranu i zmarszczyła czoło. Przez chwile analizowała to, co
przeczytała, a następnie wydrukowała maila, chcąc pokazać go Winchesterom.
Teraz przynajmniej była pewna, że polują na kobietę lub jakąś żeńską kreaturę,
która potrzebuje krwi. Tylko po co?
Dean wszedł
pewnym krokiem do budynku szkoły, która mieściła się w samym centrum miasta. Na
razie na korytarzu panowała cisza, ale był pewny, że gdy tylko zadzwoni
dzwonek, ów korytarz wypełni się wrzeszczącymi dzieciakami. Wsłuchiwał się w
echo swoich kroków, które zmierzały w stronę płaskich schodów, które prowadziły
na drugie piętro. Zgodnie z informacją, którą uzyskał w internecie, to właśnie
gdzieś tam znajduje się gabinet dyrektora.
Po drodze nie napotkał nikogo.
Zatrzymując się przed drzwiami, wziął głęboki oddech i bez pukania wszedł do
środka. Gdy tylko znalazł się naprzeciwko długiego blatu, za którym siedziała
rudowłosa kobieta około sześćdziesiątki, wyciągnął swoją fałszywą odznakę i
pomachał nią przed jej oczami.
Niezadowolona kobieta podniosła głowę do góry i
utkwiła w nim błękitne oczy. Na jej twarzy pojawiło się zniecierpliwienie.
- W czymś
pomóc?- warknęła.
- Agent Ford
z FBI. Chciałbym porozmawiać z kimś o Jaime Durr.
- Oh…
Oczywiście. – Spoważniała. – Panna Courtney DeRay ma teraz okienko. Jest
wychowawcą klasy, do której chodziła Jaime. Powinna być w pokoju
nauczycielskim.
- Dziękuję
–rzucił przez ramię Dean i pospiesznie wyszedł z ciasnego pokoju, w którym
unosił się intensywny zapach perfum kobiety.
Wyszedł z powrotem na cichy
korytarz, dziękując w duchu, że chociaż tu może oddychać normalnym powietrzem.
Ruszył wzdłuż kolorowych tablic, aż w końcu natrafił na drzwi z tabliczką
oznajmującą, że trafił do celu. Zapukał.
- Jestem
zajęta! – Usłyszał przez zamknięte drzwi, kobiecy głos.
Dean uniósł brwi do
góry i bez większego namysłu, wszedł do środka. Od razu poczuł zapach
papierosowego dymu, który unosił się w pokoju. Kobieta przy oknie zacisnęła
usta i zgasiła papierosa o brudy parapet.
- Mówiłam,
że jestem zajęta – powiedziała zniecierpliwionym głosem, jednocześnie machając
ręką, aby ostatni obłoczek dymu szybciej się rozproszył.
- Jestem
agent Ford z FBI – odparł Dean, wyciągając po raz kolejny odznakę.
- Chyba nie
zostanę aresztowana za palenie w pokoju nauczycielskim? – zapytała, poruszając
brwiami i uśmiechając się szeroko.
- Nie po to
tu przyszedłem.
- Pewnie
jest pan w sprawie zaginionych uczennic.
Pokiwał głową i przyjrzał się
uważniej nauczycielce. Miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę przed kolana, a
na to założoną czarną garsonkę. Blond włosy delikatnie okalały twarz. Pełne
czerwone usta w dalszym ciągu wykrzywione były w uśmiechu. Zimne szare oczy
wpatrywały się w niego z nieukrywaną ciekawością. Wyglądała na osobę przed
trzydziestką.
- Jak
mniemam pani…
- Panna…
Panna DeRay – poprawiła go szybko. Odgłos jej wysokich szpilek rozniósł się po
całym pomieszczeniu, kiedy podchodziła do niego.
- Tak Panna
DeRay. Chciałem zapytać o Jaime Durr.
- Ach…
Jaime. Wyjątkowo zdolna uczennica. Cicha, spokojna, nieco odstawała od
towarzystwa. Przyjaźniła się z Dana. To przykre co się stało.
Dean zmierzył
ją wzrokiem. Kobieta wcale nie wyglądała na zmartwioną czy zaniepokojoną. W
dalszym ciągu zalotnie się do niego uśmiechała.
- Ona, jak i
pozostałe zaginione uczennice należały do mojego kółka historycznego. Naprawdę
pasjonowały się tą tematyką. Za miesiąc miałyśmy się przygotowywać do stanowego
konkursu historycznego.
- Straszny
pech, że wszystkie dziewczyny zniknęły.
- Dokładnie.
Nie wiem, co się dzieje na tym świecie, ale tacy panowie, jak pan z pewnością
coś z tą sprawą zrobią.
Kiedy to powiedziała, położyła mu dłoń na ramieniu.
Ciszę, która zapanowała, przerwał głośny dzwonek oznajmujący przerwę. Drzwi od
pokoju otworzyły się, a kobieta szybko zabrała rękę z jego ramienia.
- Proszę mi
wybaczyć agencie Ford, ale zaraz zaczynam lekcję.
-
Oczywiście. – Odwrócił się, minął wuefistę i wyszedł na korytarz, który teraz
zapełniony był uczniami.
- Nie
dowiedziałem się niczego nowego – powiedział Sam, odwracając się od komputera.
Nicole wyciągnęła z kieszeni maila i tajemniczy symbol, który znalazła w pokoju
Jaime.
- Przeczytaj
– rzuciła, podsuwając mu kartkę pod nos. Sam przebiegł szybko oczami po białej
kartce i uniósł brwi do góry.
- Ciekawe
kim jest tajemnicza ONA.
- Nie mam
pojęcia, ale znalazłam jeszcze to. – Pokazała mu symbol. Winchester zacisnął
usta.
- Można
powiązać jedno z drugim.
- Widziałeś
już coś takiego.
- Nie.
Drzwi od ich pokoju otworzyły się i do środka wleciał Dean. Szybko znalazł się
obok nich. Spojrzał na kartkę z symbolem, którą w dalszym ciągu trzymała
Nicole.
- Widziałem
to już gdzieś.
- Gdzie?! – zapytali jednocześnie pozostali.
- Nie
pamiętam. – Watson uderzyła się otwartą dłonią w czoło, powstrzymując się od
komentarza. Starszy z braci zerknął na nią.
- Nie mówię,
że nic nie pamiętam. Podobne symbole używały czarownice. Zawsze był pentagram i
coś w środku.
- No, to już
jest jakiś konkret – stwierdził Sam.
Odwrócił się do komputera i po chwili w
pomieszczeniu dało się słyszeć uderzanie palców o klawiaturę.
– Ciekawe co
będzie jak połączymy ten symbol, czarownicę i nastolatki. – Nicole odwróciła
się i spojrzała na Deana.
- Masz coś?
- Walniętą i
dziwną nauczycielkę. Odniosłem wrażenie, że miała te zaginięcia gdzieś.
- Może być
podejrzaną?
- Tak –
odpowiedział z pewnością w głosie Dean.
- Mam –
powiedział z trumfem Sam. Pozostali spojrzeli na niego. – To symbol prastarej
magii. A dokładniej chodzi o czarownice, które żyją wiecznie. A żyją bo
wykorzystują krew młodych dziewic, aby zachować swoją młodość. Ta sztuka była
praktykowana od bardzo dawna. W sieci można znaleźć liczne legendy i mity na
ten temat.
- Czyli, że
czarownica zbierała krew od dziewczyn, a potem co?- Dopytywał się Dean.
- Kąpała się
w niej. Rytuał, który często pojawia się w podaniach to, to że – Sam ponownie
wlepił oczy w monitor – było zawsze sześć ofiar.
- Jak sześć
kropek na symbolu – zauważyła Nicole.
- Dokładnie.
Taka czarownica musiała powtarzać ten rytuał, co sześć lat – ciągnął Sam.
- Ta
nauczycielka Dean… - Zaczęła Watson, ale starszy Winchester szybko jej
przerwał.
- Ona
wyglądała młodo i atrakcyjnie. A oprócz tego dziewczyny należały do jej kółka
historycznego. Sam możesz zdobyć jej adres? Czas złożyć wizytę pannie DeRay.
Pojawili się
przed olbrzymim domem, który mieścił się na obrzeżach centrum Lincoln. Ze
wszystkich stron otaczała ich głucha cisza, a także ciemność. Gwiazdy i księżyc
przysłonięte były gęstymi koronami drzew. Starając się nie robić hałasu,
zakradli się na tyły. Co i rusz spoglądali w stronę ciemnych okien. W żadnym z
nich nie paliło się światło.
Zeszli po schodach w dół, które prowadziły do
wejścia do piwnicy. Nicole znalazła się najbliżej drzwi. Przycisnęła się do nich
i wyciągnęła rękę. Delikatnie poruszyła nią i zamek ustąpił. Powoli otworzyła
drzwi, a następnie cała trójka znalazła się w środku. Od razu do ich nozdrzy
doszedł odór rozkładającego się ciała. Dziewczyna skrzywiła się i zapaliła
latarkę. Pozostali poszli jej śladem. Choć piwnica na pierwszy rzut oka
wydawała się być normalna, to jednak zapach zdradzał to, co mogli zastać w
dalszej części pomieszczenia.
Łowcy wymienili spojrzenia. Sam kiwnął głową i
razem z Deanem ruszyli do przodu. Odgarnęli granatową, ciężką zasłonę.
- Punkt dla
nas – usłyszała głos Deana.
Zacisnęła usta i powoli podeszła do nich, starając
się nie wpaść na przedmioty leżące na ziemi. Kiedy tylko przeszła przez
zasłonę, zobaczyła ściany i podłogę we krwi. Na drewnianych stołach leżały
posiekane zwłoki dziewczyn. Wśród nich była Jaime. Pod ścianą znajdowała się
sporych wielkości wanna, obłożona kafelkami, które teraz nosiły ślady krwi
ofiar DeRay. Na sąsiednim stole leżały opasłe, stare księgi.
- Zjawiliśmy
się za późno – powiedział cicho Sam, w dalszym ciągu rozglądając się po
pomieszczeniu.
- Ale
musicie przyznać, że szybko dotarliśmy do tej wiedźmy- odpowiedział Dean. –
Miła odmiana.
- Co z tego?
To i tak nie przywróci im życia – rzuciła Nicole.
- Chciałem
znaleźć w tym coś pozytywnego – odparł Dean, a Nicole machnęła w jego stronę
ręką. – Rany, no dobra… Zabijmy tą sukę i wynośmy się stąd.
Kiedy tylko
skończył zdanie, ich latarki zaczęły migotać. Nagle zapanowała całkowita
ciemność.
- Co się
dzieje? – odezwał się Sam.
- Nie mam
pojęcia – odpowiedziała Nicole. Dean stał nieruchomo starając się wyłapać
jakikolwiek dźwięk. W pewnym momencie usłyszał, jak Nicole i Sam padają na
ziemię.
- Sam?
Nicole? – Bez odpowiedzi. Mimo, że nic nie widział, zaczął instynktownie
rozglądać się na boki. Kiedy tylko usłyszał dziwny szelest, a potem zlepek
słów, których nie mógł zrozumieć, on także stracił przytomność.
***
Chciałam dodać ten rozdział szybciej, ale nie znalazłam czasu. Dopiero dzisiaj udało mi się dorwać do komputera. Jako, że niedługo zbliża się Sylwester życzę wam szczęśliwego Nowego Roku! :)
Pozdrawiam!
Już jestem :) Nie powiem, ale cieszę się, że Dean wypalił z tym szoferem. W końcu niech oni czasem się zastanowią nad sobą, a co! ;)
OdpowiedzUsuńTa Dean i szkoła to jak Dean i pan domu ;) Chociaż przypominając sobie go w roli trenera... no moja frekwencja na wf na pewno by wzrosła ;)
Nie wiem, dlaczego, ale ten mąż kobiety wydaje mi się podejrzany. A może się mylę i to ta Jaime? Może nieświadomie zbudziła jakieś zło, które teraz się mści? Hm ciekawe, kim jest ta ONA... A może wychowawczyni?? Ja to już wszędzie widzę winnych :D Panna... ta ehm Panna mi się kojarzy nie powiem z kim ;) Noo kółko historyczne, to mi nasuwa na myśl skojarzenie z mitami i legendami. Oo tak jestem pewna, że to ona! Chyba dobrze kombinuje, czarownica, nauczycielka... Fle widok nie należał do najprzyjemniejszych. No tak, nie mogło pójść tak gładko :/
Czekam niecierpliwie na następny rozdział!! No i szampańskiej zabawy życzę ;D
Hah pamiętam ten odcinek i te jego seksi spodenki i skarpety do kolan :D Dean wymiatał :) No i dobrze wykombinowałaś :D Niestety w tej ich pracy łatwo być nie może, zresztą oni zawsze się w coś pakują :D
OdpowiedzUsuńTa zwłaszcza jak uczył dzieci grać w zbijaka haha
UsuńZdarza mi się;) nie często, ale czasem mam przebłyski ;D Fakt, ale trzeba przyznać, że zawsze sobie jakoś radzą :D
Haha pamiętam to :D biedne dzieci. Tak oni, jak to oni najpierw narobią bałaganu, ale w końcu i tak zawsze wychodzą na plus :)
UsuńTak, a propos dzieci ;) Jensen będzie miał bobasa... tzn jego żona jest w ciąży ;)
Usuńi przy okazji zapraszam na kolejny rozdział :)
http://dotyk-szeptu.blogspot.com/
Znalazłam ten blog przez przypadek i tak mnie wciągnęła ta historia, przeczytałam ją w jeden dzień. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalej losy Nicole, Sama i Deana. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i zakończy happy endem:)
OdpowiedzUsuńPS.
Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś informowała mnie o następnych rozdziałach. Mój blog: http://supernatural--story.blogspot.com/
Nie ma sprawy, będę cię informować :)
UsuńHej :D Wyjątkowo zapraszam na nowy rozdział wcześniej ;D
OdpowiedzUsuńhttp://smak-szeptu.blogspot.com/
Aj... NibY szybko im z ta sprawa poszło ale jednak. I w sumie to nie wiem co napisać oprócz tego ze czekam niecierpliwie na kolejny rozdział bo bardzo mnie to interesuje co się stało z nimi ;)
OdpowiedzUsuńDo tego zapraszam na szukamy-się oraz nie-damy-się na nowe rozdziały ;) pozdrawiam