Dean
westchnął i przetarł palcami oczy. Podniósł głowę i spojrzał na brata, który
zawzięcie stukał w klawisze komputera. Zacisnął usta i chwycił za butelkę z
piwem. Wypił kilka dużych łyków. Po chwili znowu poczuł na sobie wzrok brata.
Przeniósł na niego swoje zielone oczy.
- Możesz
przestać się gapić. To wkurzające – powiedział poirytowany.
- Może
lepiej by było gdybyś mi powiedział, o co chodzi – odpowiedział Sam. Dean
zrobił zaskoczoną minę.
- O nic –
odparł szybko, co było niezgodne z prawdą.
- Jak chcesz
– rzucił Sam, wzruszając ramionami.
Odwrócił głowę i znów wlepił oczy w
monitor. Dean wziął głęboki oddech i wstał z miejsca. Podszedł do sterty
książek, które znajdowały się na jednym z łóżek. Już miał zamiar sięgnąć po
jedną z nich, kiedy w pomieszczeniu lekko zawiało.
- Co… Boże
Nicole! – Usłyszał głos brata, który poderwał się ze swojego miejsca. Raptownie
odwrócił się i spojrzał w kierunku dziewczyny. Wyglądała, jakby stoczyła
pojedynek na śmierć i życie. Jej dłonie, tak samo, jak klatka piersiowa były
zakrwawione. Pojedyncze krople czerwonej cieczy kapały na podłogę. Twarz miała
bladą. Ledwo trzymała się na nogach.
- Mam
przesrane – powiedziała cicho i zachwiała się.
Dean znalazł się obok i złapał
ją, zanim upadła na podłogę. Spojrzał przerażony na Sama. Ten szybko ściągnął
swoją koszulkę i przyłożył ją do rany na brzuchu Nicole. Starszy Winchester poprowadził
ją do łóżka. Pomógł jej usiąść.
- Co się
stało? – zapytał Sam, ujmując twarz dziewczyny w dłonie tak, aby na niego
spojrzała.
- Dorwał
mnie pieprzony Freddy Krueger – odpowiedziała, ciężko oddychając.
Nagle
zakrztusiła się i z jej ust wypłynęła krew. Dean poczuł, jak dziewczynę
przechodzą dreszcze. W dalszym ciągu trzymał ją za ramiona.
- Freddy
Krueger ? – ciągnął dalej Sam.
- Wiem, co
widziałam – warknęła pod nosem. Młodszy Winchester wyprostował się, ale nadal
bacznie przyglądał się Nicole. Podszedł do torby i wyciągnął granatową
koszulkę. Następnie założył ją.
- Gdzie to
było? – dopytywał się Sam.
- Druga,
może trzecia uliczka od tego całodobowego baru – odpowiedziała, starając się
powstrzymać dreszcze.
- Zaraz
wracam – rzucił Sam i chwycił za swoją kurtkę.
W tym momencie Dean podniósł się
ze swojego miejsca.
- Chcesz tam
iść sam?
- Tak, może
coś tam znajdę. A tak po za tym, ktoś musi z nią zostać – odpowiedział,
wskazując na dziewczynę.
- Nie
potrzebuję niańki – powiedziała Nicole i po raz kolejny zakrztusiła się krwią.
Dean zaraz znalazł się obok niej.
- Ta…
Właśnie widzę – rzucił Sam. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z bratem, a
następnie wyszedł z pokoju. Nicole jęknęła pod nosem i przechyliła się w przód,
mocniej zaciskając rękę na zakrwawionej koszulce Sama.
- Jak ci
pomóc? – zapytał Dean.
- Samo
przejdzie – odparła, wycierając wierzchem dłoni usta. Zamknęła oczy i wzięła
głęboki oddech.
– Już mi lepiej.
Winchester zerknął na plamy krwi na
podłodze. Podniósł się z miejsca i ruszył do łazienki. Chwycił za szmatę,
leżącą pod umywalką i wrócił do pokoju. Nicole w dalszym ciągu siedziała w tej
samej pozycji. Bez słowa zaczął wycierać podłogę.
- Twój brat
to idiota – wydusiła z siebie Nicole, głęboko oddychając.
- To coś
nowego. Przeważnie to ja byłem idiotą – odparł, a kąciki jego ust podniosły
się. Zerknął na dziewczynę.
- Nie chwal
dnia przed zachodem słońca – powiedziała, a on zaśmiał się. – Głupek poszedł
tam sam. Jeśli to coś go dorwie, to on nie poskłada się tak szybko, jak ja.
- Może
będzie miał więcej szczęścia.
- Świetnie,
to teraz ja jestem ta pechowa? – Dean wzruszył ramionami i ponownie uśmiechnął
się.
- Zaatakowała mnie postać z Koszmaru z ulicy Wiązów, a to ma coś wspólnego
z naszą sprawą. I przez to ta cała nasza robota staje się jeszcze bardziej
popieprzona.
- Po czym
wnioskujesz, że boski Freddy jest powiązany z Wattsami?
- A ty nie
widzisz związku?
- Jakiś
widzę, ale chcę wiedzieć dlaczego ty tak myślisz.
- Nazwał
mnie agentką Davis.
Kiedy to powiedziała, Dean zmarszczył czoło. Wytarł
podłogę, a brudną szmatę wrzucił do kosza na śmieci. Podszedł do biurka i
znalazł pustą kartkę i długopis.
- Nazwał cię
Davis? – Nicole pokiwała głową. – To dość ciekawe. – Zacisnął usta i usiadł na
krześle. Odwrócił się w stronę dziewczyny i wlepił w nią zielone oczy.
– Czyli
nasz krąg podejrzanych się zmniejsza.
- Zmniejsza
się – odparła, a Winchester zauważył, że
jej twarz powoli zaczyna nabierać kolorów. - Myślę, że można wykluczyć
współpracujące ze sobą kreatury. Chyba, że jakiś zmiennokształtny podszył się
pod Kruegera. – Dean pokiwał głową i zapisał coś na kartce.
- Komu
przedstawiałaś się jako agentka Davis? – Nicole zacisnęła usta i popatrzyła w
sufit, aby bardziej skoncentrować się na twarzach ludzi z tego miasta.
Następnie przeniosła brązowe oczy na Winchestera i wzruszyła ramionami.
- Dwóch
tutejszych policjantów z komendantem na czele. – Dean zanotował to. – Doktor
Merez, Charlie i Jean Watts…
- Wszyscy?
- A i
jeszcze ich syn Zach.
Dean ponownie zaczął notować. W pokoju zapanowała
cisza. Nicole słyszała tylko odgłos długopisu tańczącego po pogniecionej kartce
papieru. Wzięła głęboki oddech i odciągnęła zakrwawioną koszulkę od ciała. Jej
ciało zregenerowało się na tyle, że mogła wrócić do normalnego funkcjonowania.
Na brzuchu widniały bowiem tylko blizny. Kiedy wstała z miejsca, poczuła na
sobie wzrok Deana.
- Cała i
zdrowa? –Usłyszała.
- Prawie.
Szkoda mi tylko bluzki. Lubiłam ją – powiedziała, wyrzucając koszulkę Sama do
śmietnika. Winchester zaśmiał się.
- Wymyśliłeś coś? – Dean jeszcze przez
chwilę wpatrywał się w wypisane osoby, a następnie podniósł głowę.
- Wątpię,
aby policja i doktorek maczali w tym palce. Stawiam na Charliego i jego
rodzinkę.
- Tylko, jak
dopasujesz do tego Freddy’ego Kruegera?
- I tu jest
problem.
- Ta… Idę
pod prysznic. Może na coś wpadnę. – Dean kiwnął szybko głową. Dziewczyna
odwróciła się i ruszyła w stronę łazienki.
Dean, jak
zahipnotyzowany wpatrywał się w swoją listę. Chciał wiedzieć, jak Charlie Watts
to robi. Choć po wizycie w jego domu, został wykluczony z kręgu podejrzanych,
teraz wrócił do niego na nowo.
Winchester wstał i chwycił za zdjęcia ofiar.
Chodząc to w jedną to w drugą stronę, przeglądał fotografie. Czy w którymś
jeszcze przypadku Freddy mógł zabić? Nie raz widział w telewizji Koszmar z
ulicy Wiązów i Krueger zabijał na naprawdę przeróżne sposoby. Czy będą musieli
się zmierzyć z mistrzem koszmarów?
Był w drugim końcu pokoju, kiedy podskoczył
i raptownie odwrócił się, słysząc odgłos tłuczonego szkła. Spojrzał w kierunku
stołu. Na ziemi leżała roztrzaskana butelka po piwie. Dean zmarszczył nos i
bacznie zaczął obserwować pomieszczenie. Do jego uszu dochodziła tylko lecąca z
prysznica woda. Nie spuszczając wzorku z okolic stołu, podszedł do swojej
torby, która leżała przy łóżku. Powoli schylił się. Jego dłoń natrafiła na
pistolet. Podniósł go i objął obiema rekami. Wolnym krokiem zbliżył się do
rozbitego szkła. Jego czujny wzrok błądził po pomieszczeniu szukając czegoś, co
odbiegało by od normalności.
Nagle zrobiło się cicho. Dean zerknął w kierunku
drzwi od łazienki. Nicole zakręciła wodę. Wziął głęboki oddech i wyprostował
się, kręcąc głową.
- Odbija mi
– rzucił cicho pod nosem.
Kiedy to powiedział, coś zaatakowało go od tyłu.
Poczuł cienki sznurek i niewielkie, dziwne w dotyku dłonie w okolicy szyi. Jego
ręce zacisnęły się na gumowych ramionach. Starał się za wszelką cenę zrzucić z
pleców małego napastnika. Wpadł na krzesło, które przewróciło się z hukiem.
- Co ty do
cholery wyprawiasz?! – Usłyszał głos Nicole.
- Puszczaj
popaprańcu! –warknął pod nosem.
Sznurek zaciskał się, co raz mocniej. Dean z
trudem łapał kolejne oddechy. Kiedy upadł na podłogę, drzwi od łazienki
otworzyły się. Winchester zamknął powieki.
Nicole zrobiła wielkie oczy, widząc
szamotającego się Deana, na którego plecach znajdowała się lalka. I to nie byle
jaka lalka… Kiedy Chucky podniósł wzrok, Nicole zniknęła. Pojawiła się
ponownie, za plecami Deana, ściskając w rękach niewielką deskę. Starając się
nie robić hałasu, przymierzyła się do uderzenia i zamachnęła się. Drewniana
deska napotkała na swojej drodze gumową głowę. Klnąca lalka przeleciała przez
Winchestera, zatrzymując się w drugim końcu pokoju. Nicole kucnęła obok Deana i
ściągnęła z niego sznurek, który okazał się być częścią jojo. Winchester nadal
klęcząc, brał głębokie oddechy.
Watson rzuciła się w stronę upuszczonego przez
niego pistoletu. Wyprostowała się i wycelowała w miejsce, w którym znajdował
się Chucky. Ściągnęła brwi. Lalki tam nie było. Rozejrzała się po pokoju. Byli
sami, a przynajmniej tak jej się przez chwilę wydawało. Bowiem jak tylko
spojrzała na Deana, coś uderzyło ją w kolana sprawiając, że znalazła się na
ziemi. Pistolet wyleciał z jej rąk. Chucky stał tuż obok niej, a w jego
maleńkiej rączce znajdował się srebrny kuchenny nóż.
- Co do
cholery? – wydusił Dean, odwracając się.
- Nie
mieszaj się mała – odezwał się Chucky. – Chcę tylko agenta Forda.
- Innym
razem- warknął Winchester i wycelował w lalkę. Pociągnął za spust.
Kiedy kula
dotknęła ciała Chucky’ego, ten zniknął. Palce dziewczyny zacisnęły się mocniej
na białym ręczniku. Podniosła się z ziemi. To samo zrobił Dean. Przez chwilę
między nimi zapanowała cisza. Każde z nich analizował to, co się przed chwilą
stało.
-
Zaatakowała cię lalka – odezwała się Nicole, unosząc brwi do góry. – Lalka
spuściła ci manto. – Przez jej twarz przeleciał cień uśmiechu.
- To była
pieprzona mordercza lalka ze wściekłym cholernym jojem – rzucił Dean, masując
sobie szyję.
- Ciekawe co
jeszcze nas spotka. Może Gumisie-zombie.
- Ja czekam
na jednorożca srającego tęczą – odpowiedział.
Popatrzeli na siebie. Nagle
usłyszeli jakieś kroki. Zamilkli. Nicole mocniej zacisnęła dłoń na brzegu
ręcznika. Winchester zrobił krok do przodu i wycelował w drzwi. Oboje
wstrzymali oddechy. Drzwi otworzyły się. Sam raptownie zatrzymał się. W jego
rękach dostrzegli białe, styropianowe pudełka z jedzeniem.
- Co wy
robicie? – zapytał. Dean westchnął i odłożył pistolet na stół.
- Ty mu
powiedz, ja idę się ubrać – rzuciła Nicole. Podeszła do swojej torby i
wyciągnęła z niej czyste ubrania. Następnie bez słowa wróciła do łazienki.
Dean
opowiedział bratu o tym, co się stało. Młodszy Winchester wysłuchał go z uwagą,
zasypując jednocześnie mnóstwem pytań. W końcu całą trójką usiedli w pokoju,
jedząc późną kolację przyniesioną przez Sama.
- Już na
początku wykluczyliśmy doktorka – powiedziała Nicole, wkładając do ust kawałek
suchego kotleta. – Oprócz niego tylko Charlie i Jane znali cię jako Forda.
- Zostawiłem
im nawet swoją wizytówkę – dodał Dean.
- Więc to
oni – skwitował Sam. – Wszystko na to wskazuje.
- A tak w
ogóle, gdzie ty się tak długo podziewałeś? – zapytał Dean, wlepiając oczy w
brata.
- Byłem w
tym zaułku, gdzie zaatakował Freddy. Oprócz twojej krwi- powiedział, wskazując
na Nicole - znalazłem tylko podłużne ślady na murze.
- Ślady?- dopytał się Dean.
- Takie
wgłębienia, jak…
- Po
ostrzach? – dokończyła za niego Nicole. Sam pokiwał głową.
- Zmyłem
twoją krew.
- Dzięki.
- A potem
poszedłem po żarcie- powiedział, machając przed sobą plastikowym widelcem.
- Myślę, że
powinniśmy złożyć wizytę Charliemu raz jeszcze – stwierdziła dziewczyna,
odgarniając z czoła czarne kosmyki włosów. – Przeszukajmy jego dom.
- Dobra –
odpowiedział Sam. – Posprawdzamy dokładnie pokoje. Skoro zaatakował Freddy i
Chucky, to trzeba znaleźć coś co sprawia, że wychodzą ze swoich filmów. Może to
nie jedyne postacie ze słynnych horrorów, jakimi się posługują.
- Pójdziesz
do nich – zaczęła Nicole, spoglądając na Sama. – I zbierzesz ich w salonie.
Zajmiesz ich czymś. Dla nich ja i Dean nie żyjemy, więc nie mogą nas zobaczyć.
Sprawdzimy więc pokoje.
- Dobry plan
– rzucił starszy Winchester.
Narzucił na
siebie czarną marynarkę. Przygładził dłońmi włosy i spojrzał na brata. Dean
raptownie odwrócił się i jak gdyby nigdy nic, przeniósł swoje zielone oczy na
Sama. Młodszy jednak doskonale wiedział, że Dean wpatruje się w drzwi od łazienki,
w której do wyjścia szykowała się Nicole. Nie próbując nawet udawać, że niczego
nie zauważył, uniósł brwi do góry.
- No, co?- wydusił z siebie starszy Winchester.
- Widziałem
– rzucił, poprawiając marynarkę.
- Co
widziałeś?
- Te twoje
maślane oczy.
Kiedy to powiedział, Dean wstał ze swoje miejsca, zaciskając
usta.
– Powiesz mi w końcu o co chodzi?
- Ja… Ten…
Ona chyba nie chce żebym tu był – odpowiedział, drapiąc się po policzku.
- Bez
przesady - odparł Sam, machając na niego ręką.
- Zostawmy
to. Mamy do załatwienia horrorową rodzinkę i na tym się skupmy.
- Dobrze
gadasz.
Dean uśmiechnął się. Dzięki tej robocie znowu poczuł się na właściwym
miejscu. Że jest tu gdzie być powinien. Choć wcześniej wielokrotnie narzekał,
to jednak to polowanie sprawiło, że czuł, że znowu żyje. Łowcą jest się przez całe życie. Dean
dopiero teraz to zrozumiał i na swój sposób zaakceptował.
- Co się tak
szczerzysz? – Z zadumy wyciągnął go głos Sama. Jego oczy napotkały spokojną
twarz brata.
- Przyznaję
się, że tego mi brakowało- odpowiedział zgodnie z prawdą. Sam uśmiechnął się.
- Myślisz o
powrocie?
- Tak, ale
jeszcze nie podjąłem decyzji.
Kiedy to powiedział, zdarzyły się dwie rzeczy. Najpierw
coś głośno łupnęło o umywalkę, a następnie z łazienki wyleciała wściekła, jak
osa Nicole.
- Czekam
przy samochodzie – warknęła. Zatrzasnęła głośno drzwi i już jej nie było. Dean
zrobił wielkie oczy, uniósł brwi do góry i wlepił oczy w brata, który stał
niewzruszony zachowaniem dziewczyny.
- Słyszała?
- A no…
Słyszała –odpowiedział Sam i ku zdumieniu Deana, zaśmiał się.
- Bawi cię
to?
- Nie
powinno, bo jak Nikki się dowie, to będę mieć przechlapane.
- Co tu jest
grane?
- Sam do
tego doszedłeś. Ona nie chce byś wracał.
- A ty?
- Ja?
- Yhy.
- Jesteś
moim bratem. Pewnie, że chcę znowu z tobą pracować – odpowiedział z powagą.
- W takim
razie co ja takiego zrobiłem, że ona mnie tak nienawidzi? – Sam wzruszył
ramionami. – Ty wiesz.
- Chyba
chodzi o twój związek z Lisą. Ale ja się nie wtrącam. Nie ze mną powinieneś na
ten temat rozmawiać.
Dean nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w Sama i
analizował to, co powiedział. To było tak oczywiste i jasne, że sam powinien na
to wpaść.
– Jeśli będziesz chciał z nią o tym pogadać, to wybierz taki moment,
kiedy nie będzie wkurzona – powiedział po chwili ciszy Sam. – Bo inaczej
będziesz oglądać swoje wnętrzności.
- Bosko –
wydusił z siebie Dean. – Ona mnie nienawidzi.
Nicole stała
oparta o maskę samochodu Sama i ciężko oddychała. Jej dłonie lekko drżały. Była
wściekła. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Miała nadzieję, że Dean im
pomoże, a następnie wróci do swojego dawnego życia… Życia bez niej. Bała się,
że gdy zostanie, będzie musiała przeżywać cały ból na nowo. A na to nie miała
ani siły ani ochoty. Wiedziała, że bajeczna drużyna Winchesterowie plus Watson,
nie powróci. Cała trójka za dużo przeszła, aby funkcjonować , jak dawniej.
Zresztą gdyby Dean naprawdę wrócił do pracy, nie mogła by stanąć pomiędzy
braćmi. A wiedziała, że polowali by razem, a nie osobno. No cóż… Jest idealne
wyjście z tej sytuacji. Po prostu oderwać się od nich i znów zacząć pracować w
pojedynkę.
- Nic się
pani nie stało?- Usłyszała jakiś męski głos. Szybko podniosła głowę i wlepiła
oczy w nieznajomego.
- Spierdalaj
– wysyczała przez zaciśnięte zęby, a paznokcie przejechały po masce samochodu,
wydając nieprzyjemny pisk.
Mężczyzna skrzywił się i pospiesznie odszedł
zostawiając ją samą. Nicole prychnęła pod nosem. Nagle spojrzała w bok, gdzie
znajdowała się jej dłoń. Zrobiła wielkie oczy. Na masce samochodu widać było
cztery zadrapania. Podniosła rękę i przyjrzała się jej uważnie. Pod paznokciami
widniały kawałki granatowego lakieru. Rozchyliła lekko usta. Stała tak przez
chwilę starając się zrozumieć, co się z nią dzieje. Odkąd wyszła z klatki
szybciej i częściej zdarzało jej się wybuchać i tracić nad sobą kontrolę. A
teraz to. Poczuła, jak po plecach przechodzi ją pojedynczy dreszcz.
W pewnym
momencie drzwi od ich pokoju otworzyły się i na zewnątrz wypadli
Winchesterowie. Sam szybko podszedł do Nicole. Zerknął na dziewczynę, a ta ze
znudzoną miną odsunęła się od drzwi kierowcy. Zrobiła dwa kroki i otworzyła tylne drzwi. Kiedy już miała wsiąść do środka, odezwał się Sam.
-Coś ty
zrobiła z moim samochodem? – zapytał się, wskazując palcem na grube zadrapania.
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i bez słowa usiadła na swoje miejsce.
***
Z góry przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale naprawdę miałam strasznie mało czasu. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Pozdrawiam!
aaaaaa.... świetny :) jak tak to teraz czytam, to wolałabym, żeby Nicole była z Samem, nie wiem czemu, jakoś teraz tak lepiej do siebie pasują i ten ich wcześniejszy trening w ogrodzie... Dean jakiś taki nudny mi się wydaje, chociaż na początku go uwielbiałam. Ale to tylko moje zdanie, więc...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Rozdział świetny ;) Rany, co się stało Nicole? Freddy Krueger? Nie chciałabym go osobiście spotkać ;p
OdpowiedzUsuńTo, że młodszy Winchester idzie w to miejsce sam, jest głupie i lekkomyślne, jednak z jednej strony zrozumiałe. Jest dobrym łowcą, to trzeba mu przyznać, a Nicole rzeczywiście nie powinna zostawać sama.
Nie czytałam od początku, więc jestem niezorientowana w tym opowiadaniu. Nad jaką oni sprawą pracują?
Haha, Deana zaatakowała laleczka Chucky? To musiało śmiesznie dla Nicole wyglądać, no poza faktem, że chciała ona udusić Deana ;p No nie wiem czy chciałabym zobaczyć gumisia-zombie, ale jednorożca ^^
Nic dziwnego, łowy dla Deana od zawsze były sposobem na życie ;)
Może nie nienawidzi, ale na pewno czuje żal. I nawet jej się nie dziwię, że nie chce, aby Dean wracał do tej roboty.
Hahaha, ale go potraktowała. A facet chciał być tylko miły ;p
No ładnie. Miała szczęście, że to nie Impala, bo Dean by ją zabił ^^
Miałam na dobre to zostawić, jednak wróciłam. Zapomniałam już ile radości sprawia mi pisanie ;) Tak, prolog ten już pojawił się na onecie, dodałam tylko trochę o Crowleyu i Elizabeth.
Pozdrawiam ;)
Chyba nie powinnam... ale wybuchłam śmiechem jak przeczytałam o biednym Deanie, który szamota się z lalką :D I ten jego tekst o jednorożcu... oj, Dean tak mało jeszcze widziałeś ;D No to ja jestem w kropce i nie mam pojęcia kto nasyła na nich... to coś. No i Sam coś długo nie wraca i jestem pewna, że i jego coś spotkało. O wilku mowa. I nic mu nie jest! Co racja, to racja. Łowcą jest się przez całe życie no i oni doskonale o tym wiedzą. Dziwnie byłoby patrzeć na nich, którzy prowadzą normalne życie... tak normalne aż do bólu ;) Sam jest straszny. Niby... no niby traktuje Deana normalnie, ale ja tam dobrze znam jego powody. No i ta Nicole. Przecież do tej pory szło ok. nie kłócili się. To znowu musiała wyskoczyć z tej łazienki wściekła na cały świat. Może by tak w końcu raczyła z Deanem pogadać? Ja już jej nie rozumiem i to w ogóle. Zawsze będę stać murem za Deanem, dlatego podejście Sama i Niki do niego zaczyna mnie irytować... co w sumie wychodzi na dobre Twojemu opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńHej to znowu ja i zapraszam na finałowy rozdział :)
Usuńhttp://cause-you-feel-so-supernatural.blog.onet.pl/
Pozdrawiam Faith
Serdecznie zapraszam do zapoznania się z bohaterami ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pocalunek-lowcy.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://pocalunek-lowcy.blogspot.com/
Coś mi sie wydaje, że ta rozmowa odbędzie sie szybciej niż myślę. Rozbawił mnie fragment z lalką Chucky ;] Dean dostał bęcki od zabawki :D Ale dobra mam nadzieję, że sprawa sie wyjaśni ;)
OdpowiedzUsuńHej to znowu ja ;) tym razem zapraszam na prolog :) Mam nadzieje, że nie spapram tego opowiadania i wyjdzie calkiem niezłe ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dotyk-szeptu.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
zapraszam serdecznie na ewig oraz szukamy sie na nowe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://pocalunek-lowcy.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)