środa, 19 września 2012

04 Syreni jad

       Usłyszał huk. Ciało Lisy zwaliło się na ziemię. Nóż uderzył o podłogę z charakterystycznym brzękiem. Dean zamrugał oczami. Przed nim stała Nicole. W ręku ściskała patelnię.
- Tylko to było pod ręką – odpowiedziała i odrzuciła przedmiot na sofę. W środku znajdował się już jeden z Campbellów.
- Co się stało? – Usłyszał głos Samuela.
-Dostali się do domu. Nie wiem jak, ale udało im się – odpowiedział Dean. Kucnął obok Lisy. Oddychała, ale była nieprzytomna.
-Miałeś szczęście – powiedział Samuel.
- Szczęście to moje drugie imię – odparł z sarkazmem Dean.
- Co z nią zrobimy? – zapytała Nicole.
- Zwiążcie ją i zamknijcie gdzieś, aby nie zrobiła nikomu krzywdy – odpowiedział Samuel. Dean spojrzał na niego z niedowierzaniem. – Tak będzie lepiej- dodał senior Campbell. 
        Winchester przewrócił oczami. Nicole odwróciła się i już chciała wyjść, kiedy ponownie odezwał się Samuel.
- Mogłaś być bardziej delikatna. – Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego.
- Ciesz się, że nie poderżnęłam jej gardła – powiedziała jadowitym tonem. 
        Campbell ciężko westchnął. Nicole wyszła z pokoju i spojrzała na górę. Na schodach stał Ben. Wpatrywał się w nią z przerażeniem.
- Co się stało? – zapytał niepewnie.
- Nic, naprawdę. Lepiej będzie, jak wrócisz na górę – powiedziała i lekko uśmiechnęła się. Ben pokiwał głową i wrócił do swojego pokoju. 
       W międzyczasie Dean ustawił krzesło w szafie, a następnie przywiązał do niego Lisę. Nie podobało mu się to, ale nie miał wyboru. Zdał sobie sprawę, że to teraz Samuel dowodzi. I może faktycznie ma rację. Lisa teraz stanowiła zagrożenie. Nie chciał by brała w tym udział. Nie chciał, by coś jej się stało.
- Nicole – usłyszał głos Campbella za swoimi plecami. – Sprawdź, co się stało. 
        Wyprostował się, kiedy Watson do niego podeszła. Ich spojrzenia przez chwilę spotkały się. Dean wstrzymał oddech, kiedy jej dłoń musnęła jego rękę. Dziewczyna dotknęła twarzy Lisy i zamknęła oczy.
- Sok. Jeden z soków był pełny, ale mimo to butelka była otwarta. Napiła się go – mówiła Nicole, nadal będąc połączona z Lisą. – Potem zadzwonił telefon. Numer był zastrzeżony. Odebrała. Ktoś w kółko powtarzał to, że ma zaatakować Deana. – Kiedy skończyła, wyprostowała się i odwróciła. Spojrzała na Samuela. – Jak widzę twoje założenia się nie sprawdziły.
- Trzeba zmienić plan działania. Ile musiało być tego jadu skoro od razu na nią podziałało – warknął pod nosem. – Zadzwonię po pozostałych. 
        Wyciągnął telefon i wyszedł. Nicole wyszła na środek pomieszczenia. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i utkwiła w Deanie wzrok. Ten przez chwile stał w ciszy, nie mogąc oderwać od niej oczu. Po chwili potrząsnął głową.
- Dzięki za to, że się zjawiłaś – powiedział Dean. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. – Znowu uratowałaś mi skórę.
-Yhy – odparła, a na jej twarzy ponownie zagościła obojętność. Te ciągłe zmiany w jej zachowaniu zaczynały powoli go drażnić, ale z drugiej strony jeszcze bardziej chciał poznać powód, czemu jest do niego tak wrogo nastawiona. Domniemywał, że może chodzić o fakt, że mieszka teraz z Lisą. Z kobietą, przez którą skrzywdził kiedyś Nicole.
- Zastanów się, co zrobić z dzieciakiem – rzuciła Nicole. Winchester zamknął drzwi, za którymi znajdowała się nieprzytomna Lisa. – Jest naprawdę wystraszony. Podejrzewam, że widział, co stało się z jego matką.
- Tak… Masz rację.
- Pospiesz się –odparła, odgarniając z policzków czarne kosmyki włosów. – Nie wiemy kiedy zaatakują, a nie chciałabym, aby wykorzystali Bena przeciwko nam.
- Zadzwonię do Bobby’ego – powiedział Dean i wyciągnął telefon.

       Dean rozłączył się i spojrzał na Nicole, która stała niedaleko okna. W pokoju panowała cisza. Zrobił kilka kroków w jej stronę. Odwróciła się. Zatopił się w jej czekoladowych oczach, niegdyś ciepłych, a teraz powiewających chłodem.
- Bobby się nim zajmie – powiedział, wkładając komórkę do kieszeni.
- Idź i porozmawiaj z Benem – odparła Nicole. – Nie zdążymy pojechać do Południowej Dakoty i wrócić tu na czas. Z resztą syreny mogłyby jechać za nami.
- Co chcesz zrobić?
- Ja zajmę się transportem- rzuciła z pewnością w głosie. – Przygotuj go tylko do nietypowej podróży. – Dean pokiwał głową i już miał zamiar wyjść, kiedy Nicole odezwała się po raz kolejny. 
– I Dean… Pospiesz się.

        Usłyszała kroki. Odwróciła się w stronę schodów. Przed jej oczami pojawił się Dean i Ben.
- Wezmę coś z bagażnika i możemy ruszać – powiedział Winchester i zniknął z jej pola widzenia. 
       Nicole wsadziła ręce do kieszeni i zakołysała się na piętach. Poczuła, że chłopiec ją obserwuje. Odwróciła głowę w jego stronę. Wpatrywał się w nią, jak w obrazek. Uniosła brwi do góry.
- Co jest mały? – wypaliła, zanim zdążyła się powstrzymać.
- Nie jestem taki mały – odpowiedział i wypiął pierś do przodu.
- Jasne – odparła i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Jednak dzieciak w dalszym ciągu wlepiał w nią swoje brązowe oczy. Wzięła głęboki oddech i znów spojrzała na niego.
- Dean powiedział, że mamie nic nie będzie – ciągnął Ben.
- I miał rację.
- Powiedział też, że to dlatego, że mamy ciebie. – Nicole o mało, co się nie przewróciła. Te słowa niemal zwaliły ją z nóg. Zrobiła wielkie oczy. Ben uśmiechnął się. 
– Mówił, że jesteś niesamowita.
- Tak? – wydusiła z siebie. Brakowało jej tylko tego, aby zostać idolką tego dzieciaka. Nicole całkowicie nie odpowiadała taka funkcja.
- Powiedział, że jesteś… że jesteś… aniołem. – Ostatni wyraz wypowiedział niemal z czcią.
- Jasne. Ale wiesz, że nie możesz nikomu o tym powiedzieć. To taka nasza tajemnica.
- Tak wiem. Mógłbym trafić do wariatkowa.
- Dokładnie – powiedziała. Ben w dalszym ciągu uśmiechał się do niej szeroko. Odwzajemniła uśmiech. 
        W tym momencie Dean zatrzymał się w miejscu. Widział na jej twarzy to, czego tak bardzo mu brakowało. Teraz porzucając obojętną maskę, Nicole znów wyglądała jak wtedy. Wtedy, kiedy razem starali się zapobiec Apokalipsie. Ten uśmiech był tym, co Dean od tak dawna chciał zobaczyć. Jednak, kiedy Nicole zauważyła go stojącego w przejściu, przestała się uśmiechać.
- Mam wszystko – powiedział, podchodząc do nich.
- Zamknijcie oczy – odparła. Kiedy to uczynili, Nikki przyłożyła im palce do czoła. Cała trójka rozpłynęła się w powietrzu.

       Dean otworzył oczy i zaczerpnął głęboko powietrza. Do jego uszu dobiegł podekscytowany głos Bena.
- Ale czad – wydusił chłopak, rozglądając się dookoła. Winchester spojrzał na dom Singera. Bywał tu rzadko, bo wszystko to kojarzyło mu się z dawnym życiem i z bolesną stratą. Teraz jednak cieszył się z tej krótkie wizyty. W jakiś sposób tęsknił za tym podwórkiem i za tym starym marudą, który mieszka w tym budynku.
- Idziemy – rzuciła Nicole i jako pierwsza ruszyła w stronę drzwi. Dean pociągnął Bena za sobą.
        Dopiero, gdy stanęli przed drzwiami, zorientowali się, że Singer nie jest sam. Na podjeździe stał stary ford F-350. Winchester i Watson wymienili spojrzenia. Dziewczyna podniosła dłoń i już chciała zapukać, kiedy Dean odezwał się szeptem.
- Jak to zrobiłaś?
- Co?
- Przeniosłaś nas. Wcześniej…
- Sporo ćwiczyłam- odparła i zapukała. 
       Po chwili usłyszeli kroki zmierzające w ich kierunku. Drzwi otworzyły się. Dean spojrzał na przyjaciela, którego traktował, jak ojca. Bobby wcale się nie zmienił. W dalszym ciągu nosił lekko zsiwiały zarost i wąsy. Ubrany był we flanelową koszulę, a na jego głowie znajdowała się czapka z daszkiem. Jego bystre brązowe oczy wpatrywały się w nich, lustrując ich od góry do dołu.
- Cześć Bobby – powiedział Dean.
- Dobrze cię widzieć – odpowiedział Singer, wpuszczając ich do środka.
- Cześć – rzuciła Nicole i szybko uściskała Bobby’ego. Kiwnął jej głową. Tej krótkiej scenie przyglądał się Dean i nie dowierzał w to, co widzi.
- Czekaj, czekaj… - Zaczął, ale Singer przerwał mu machnięciem ręki.
- Zaraz. – Spojrzał na chłopaka. – Ty pewnie jesteś Ben. – Pokiwał głową. – Rozgość się.
- Kogo ja widzę – usłyszeli znajomy głos. Winchester i Nicole spojrzeli na mężczyznę wchodzącego do kuchni. Rufus Turner uśmiechał się do nich szeroko. 
– Dzieciaki miło was widzieć.
- Ciebie też – odpowiedziała Nicole. 
       Dean popatrzył to na nią, to na niego. Wiedzieli… Wszyscy wiedzieli, tylko nie on. Zmrużył na nich oczy. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie.
- Ben tak – zwrócił się do chłopaka Rufus. Dzieciak znów pokiwał głową. – Chodź ze mną pokażę ci coś, a starsi niech sobie pogadają.
- Wiesz coś o aniołach? – Doszedł do nich ciekawski głos Bena, kiedy znikali za ścianą w salonie. 
       Winchester przeniósł na Bobby’ego swoje zielone oczy. Mężczyzna spoglądał na niego przepraszającym wzrokiem.
- Wiedziałeś – wydusił przez zaciśnięte zęby Winchester. – Wiedziałeś, że Sam i Nicole żyją!
- To wy sobie pogadajcie, a ja poczekam na zewnątrz – rzuciła Nikki. I nim zdążyli się zorientować, zniknęła.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?– jęknął Dean, zakrywając twarz rękami. – Jak mniemam Rufus też o tym wiedział. A co ze mną? To w końcu mój brat i moja…- Urwał widząc zbolałą minę Singera.
- Obiecałem, że nic nie powiem – odpowiedział Bobby. – Zresztą mieli rację. Należało ci się odrobinę odpoczynku.
- Skończcie pieprzyć o tym, że było to dla mnie dobre. Nie było! Wiesz, przez co przechodziłem?! – Przybliżył się do Singera. – Co dziennie winiłem się o to, co się stało. Codziennie błagałem o to, by wrócili. A ty o wszystkim wiedziałeś.
- Obiecałem – powtórzył Bobby. Winchester westchnął i odsunął się od niego.
- Dzięki, że zajmiesz się Benem. Jak tylko ten cały syf się skończy, odbiorę go.
- Jasne. 
        Dean odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Wściekłość i żal pulsowała w każdym zakamarku jego ciała. Bobby go zwiódł. Ukrywał przed nim prawdę. Prawdę o nich. Zatrzasnął za sobą drzwi i wzrokiem odszukał Nicole. Stała niedaleko starych samochodów. Przyglądał się jej żałując wszystkiego, co się stało. Spuścił głowę na dół i podszedł do niej.
- Możemy porozmawiać?- zapytał. 
        Nicole jednak wpatrywała się przed siebie. Jej wzrok był nieobecny. Dean nachylił się w jej stronę i wtedy ocknęła się.
- Nie mamy czasu. Dostałam wiadomość od Sama. Wszyscy na nasz czekają. Zauważyli też, że ktoś kręci się wokół domu – poinformowała go. Winchester pokiwał głową. Nicole odwróciła się do niego i przyłożyła mu dwa palce do czoła. Rozpłynęli się w powietrzu.

        Zeszli po schodach na dół. Otoczyła ich cisza. Czuli napiętą atmosferę. Wszyscy oczekiwali niespodziewanego ataku. Nicole znalazła się obok Samuela.
- Co się dzieje? – wyszeptała.
- Zbliżają się – odpowiedział. – Chyba okrążają dom. Tak jak mówiłem jest ich szóstka.
- Nikki – usłyszała głos Sama. Odwróciła się, a ten rzucił w jej kierunku srebrny nóż. Zwinnie złapała go i wsadziła za pasek w spodniach.
- Dean – zwrócił się do niego Samuel. – Trzymaj się, jak najbliżej nas.
- Nie musicie się o mnie martwić. Nie jestem dzieckiem – prychnął pod nosem.
- Ale przyznaj trochę zdziadziałeś – odparł Christian. Winchester zmrużył na niego oczy. Senior Campbell podał mu nóż.
- Ktoś podchodzi od tyłu – usłyszeli cichy głos Gwen, dobiegający z kuchni.
- Dean, Mark na tyły – rozkazał Samuel. 
        Choć Deanowi nie podobało się to, że to Samuel rozdaje karty, bez sprzeciwu ruszył za kuzynem. Nagle usłyszeli dziwne chrobotanie. Wszyscy wstrzymali oddechy. Samuel palcem wskazał na drzwi wejściowe. Christian kiwnął głową i ustawił się bliżej nich. Nicole miała wrażenie, że sekundy oczekiwania wyleczą się niemiłosiernie długo. Czuła, jak jej puls przyspiesza. W pewnym momencie rozległ się huk i oba wejścia do domu otworzyły się. Zrobiło się szaro. Dym zaczął drażnić ich gardła.
- Niespodzianka! – Usłyszeli kobiecy pretensjonalny głos. Kolejne trzaski i kolejne porcje szarego dymu.
- Próbują nas zdezorientować! – warknął Samuel. 
        Nicole odsunęła się od nich i zamknęła oczy. Wyciągnęła dłoń przed siebie. Poczuła zapach spalenizny. Lekko zacisnęła palce i szarość w pomieszczeniu zaczęła opadać. Kiedy zacisnęła dłoń w pięść, po dymie nie było śladu. Zobaczyła trójkę syren, jedną kobietę i dwóch mężczyzn. Blondynka świdrowała ją wzrokiem. 
        Z kuchni dochodziły odgłosy walki. Christian, jako pierwszy rzucił się w kierunku nieznajomych. Syreny rozbiegły się po pokoju. Nicole zacisnęła zęby i ruszyła na kobietę.
- Myślisz, że jesteś taka cwana aniołku- powiedziała syrena, kiedy złapała ją za włosy.
- Mam nie jednego asa w rękawie – odparła i uderzyła ją z pięści w twarz. Z ust blondynki wydobył się dziki charkot. Zaatakowała ponownie. Wzięła głęboki oddech, a następnie z jej ust wydobyła się spora dawka śliny. Nicole zrobiła unik. Ślina trafiła w kanapę. Niewiele myśląc Watson umoczyła w niej nóż i doskoczyła do swojej przeciwniczki. Kopnęła ją w brzuch, a następnie złapała za włosy. Odchyliła jej głowę i wbiła nóż w klatkę piersiową. Z ust kobiety wydobył się krzyk. Następnie upadła na podłogę nieżywa.

        Dean starał się odpierać ataki rudowłosej kobiety. Jednak ta walczyła zaciekle. Kiedy doszedł do nich przerażający krzyk, syrena warknęła ze wściekłości. Jeszcze zacieklej oddawała ciosy, starając się powalić Winchestera na ziemię. Gwen i Mark walczyli z pozostałą dwójką syren. Obaj Campbellowie byli niczym szmaciane lalki w rękach tych kreatur. 
       Dean zrobił unik, ale ruda była szybsza. Złapała go za gardło i przygwoździła do podłogi. Usiadła na nim i z satysfakcją uśmiechnęła się.
- To koniec – powiedziała z zadowoleniem. – Teraz jesteś mój. Ale wiesz, mam co do ciebie całkiem inne plany. – I nim Dean zdążył zareagować, jej usta znalazły się na jego ustach. – A teraz pięknisiu załatw tę sukę, która zabiła mi siostrę.

       Sam powalił mężczyznę na ziemię, kiedy ten chciał uderzyć Nicole w tył głowy. Odciągnął go i przycisnął do ściany. Do pomieszczenia wpadli pozostali Campbellowie z dwójką kolejnych syren.
- Więcej ich do cholery nie było – syknęła Nicole, wycierając krew, która wypłynęła z jej rozciętej wargi. 
        Wszystkie napotkane w walce rzeczy, ulegały zniszczeniu. Połamany stolik, porozbijane wazony i obrazy spadające ze ścian, to tylko jedne z nielicznych zniszczeń, jakie dokonywały się w salonie. Watson siłą woli odrzuciła syrenę na drugi koniec pokoju, tuż pod nos Christiana.
       Odwróciła się, kiedy zobaczyła wchodzącego do pomieszczenia Deana. Wyraz jego twarzy wcale jej się nie spodobał. Poruszał się szybko, a jego zielone oczy pełne furii wpatrywały się właśnie w nią. Odsunęła się, ale ten doskoczył do niej. Przycisnął ją do ściany. Jego twarz znalazła się tuż przy jej twarzy. Poczuła zimny metal w okolicy swojego brzucha. Nikt nie zwracał uwagi na scenę przy końcu pokoju. Wszyscy byli zajęci odpieraniem ataków innych syren.  Wpatrywała się w niego, nie okazując żadnego strachu.
-Brawo Dean – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Ten bardziej przycisnął ją do ściany. Jego usta znalazły się tuż przy jej szyi. Czuła na skórze jego ciepły i przyspieszony oddech. 
– Spróbuj mnie dźgnąć, a osobiście pozbawię cię wnętrzności – odparła. 
       Dean spojrzał na nią, a następnie zrobił coś, co ją zaskoczyło. Odskoczył od niej, jak oparzony. Potknął się i upadł na ziemię. Nicole jeszcze przez chwilę stała przy ścianie.
- Pospiesz się – rzucił w jej kierunku. – Nie wiem, jak długo będę się kontrolował!
- Która to? – zapytała. Dean rozejrzał się po salonie. Podniósł dłoń i wskazał palcem na wchodzącą do środka rudowłosą. Kobieta zanosiła się śmiechem. Winchester zacisnął zęby i rozciął dłoń. Drżącą ręką umoczył w swojej krwi nóż i podał go Nicole.
- Szybko, bo nawet nie wiesz, jaką mam ochotę, aby się na ciebie rzucić. – Nicole kiwnęła głową i wyszła naprzeciw rudej.
- Jakie to słodkie – zaczęła syrena z szerokim uśmiechem. – Wy ludzie mnie zadziwiacie. Pierwszy raz widzę żeby ktoś oparł się naszemu syreniemu wdziękowi. To po prostu wielka miłość kochanie. Tak wielka, że potrafiła przedostać się przez jad.  A teraz co, ratujemy swojego faceta? 
        Nicole zazgrzytała zębami. Rudowłosa roześmiała się po raz kolejny. Jej szyderczy śmiech roznosił się po pokoju, mieszając się z odgłosami walki, która toczyła się obok. Watson niewiele myśląc zaatakowała. Ruda jednak znakomicie odpierała jej ataki. Była szybka i zwinna. Kiedy zaśmiała się po raz kolejny, w Nicole zawrzało. Jej dłonie zatrzęsły się a z oczu błysnęło jasne światło. W ostatniej chwili zdążyła się opanować. Jednak to wystarczyło, aby rozproszyć przeciwniczkę. Syrena zdezorientowana spojrzała na dziewczynę.
- Co do cholery? – wydusiła, ale w tym momencie została powalona na ziemię. Nicole usiadła na niej i zaczęła okładać pięścią po twarzy. Rudowłosa wrzasnęła i odepchnęła ją. Watson przewróciła się na plecy. 
        Syrena wrzasnęła po raz kolejny i zaczęła zmieniać postać. Jej bujne rude włosy zniknęły. Skóra poszarzała. Otwory w czaszce zastąpiły uszy. Twarz zaokrągliła się, a nos spłaszczył. Ciemne oczy skupione były na Nicole. W miejscu ust powstała szeroka dziura połączona mięśniami. 
        Nicole chciała ją kopnąć, ale syrena złapała ją za nogę. Przekręciła ją i dziewczyna znalazła się na brzuchu. Uderzyła ją, a nóż wyleciał z jej dłoni. Złapała ją za włosy i przyciągnęła do siebie. Nagle uścisk zelżał. Nicole poderwała się z miejsca. Zobaczyła stojącego Sama i nieżywą syrenę. Rączka noża wystawała z jej głowy. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Cztery nieżywe ciała leżały na podłodze. Dwóch pozostałych nie było widać. Dean właśnie wstawał z podłogi.
- Nikomu nic się nie stało?- Usłyszała głos Samuela.
- Gdzie Mark i Christian? – zapytała.
- Na zewnątrz – odpowiedziała Gwen.
- W końcu koniec – powiedział Sam. – Dobra robota – dodał i poklepał ją po plecach.
-Dobra robota – odparła, unosząc kciuk do góry.

        Campbellowie pożegnali się z Deanem, a następnie wsiedli do swojego samochodu i odjechali. W domu została jeszcze pozostała trójka i Lisa, która powoli dochodziła do siebie po tym, co się stało. Starszy Winchester odprowadził Sama i Nicole do drzwi. Nie znosił pożegnań. Nie chciał, aby zostawiali go samego. Znowu. Choć teraz wiedział, że żyją i nic im nie jest. Mimo wszystko czuł, że oboje są mu potrzebni. Dziś się o tym przekonał. Potrzebni do normalnego funkcjonowania. Zdał sobie sprawę z tego, że przez ostatnie miesiące działał niczym automat, bo tego wymagała sytuacja. Walcząc z syrenami znów czuł się, jak dawniej. Czuł się wolny.
- Do zobaczenia – powiedział Sam i uśmiechnął się.
- Trzymajcie się – odpowiedział Dean.
- Może jednak chcesz wrócić do pracy? – zapytał Sam. Dean kątem oka zobaczył, jak Nicole obrzuca Sama wściekłym wzorkiem.
- Szczerze to nie wiem, co powinienem teraz zrobić – odparł starszy. – Nie mogę tak po prostu wyjechać. Nie po tym, co się stało.
- Jasne. W razie, czego masz mój numer – powiedział Sam. 
       Dean pokiwał głową. Nicole i Winchester ruszyli w stronę drzwi, kiedy Dean zatrzymał ich.
- Poczekajcie. Weźcie Impalę. Ona powinna dalej polować. – Sam i Nikki wymienili szybkie spojrzenia.
- Nie Dean. Ona powinna zostać z tobą. Zresztą mamy swój samochód – powiedział młodszy. – Na razie. 
       Otworzył drzwi i razem z Nicole wyszli z domu. Dean podszedł do okna i odprowadził ich wzrokiem. Widział, jak wsiadają do samochodu, jak o czymś rozmawiają. I wtedy dostrzegł coś, co go przygnębiło. Nicole znów się uśmiechała. Teraz był przekonany o tym, że dziewczyna nie chce mieć z nim nic wspólnego. Że nie chce, by był gdzieś blisko. Nie rozumiał tego… Nie wiedział, co takiego zrobił, że właśnie tak na nią działał. Ze smutną miną odwrócił się od okna.

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Fajnie opisałaś akcję. Szkoda mi tylko Deana, Nicole mogłaby z nim w końcu pogadać szczerzę... No ale cóż raczej się na to nie zanosi. Ciekawe czy Ben dalej będzie zadawał mu pytania o wydarzenia z ich domu. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział wyszedł i że jakoś udało mi się to wszystko opisać. No, nie ukrywam mogłaby z nim pogadać i nawet wypadałoby w tej sytuacji, ale Nicole to Nicole i ma swój świat hahaha :D Pozdrawiam

      Usuń
  2. Normalnie... Jestem pełna podziwu! Jak Ci się udało zrobić taki nagłówek! Bawiłaś się html? Nie no, to ta moja przeprowadzka przy Tobie to wymięka ^^ aż mnie zmotywowałaś do zakasania rękawów i wzięcia się w końcu za przeprowadzkę tak, jak ma ona wyglądać ;P
    No, ale dobra co do rozdziału.
    No... ładnie ją potraktowałaś hehe chociaż trochę za łagodnie ;p Aaa Nicol dalej taka oziębła. Biedny Dean nawet nie wie, o co jej w ogóle chodzi. Ben ją łamie... swoją drogą mały Ben był całkiem słodki, taka mini kopia Deana ;D Normalnie... za to ich ukrywanie się to ja bym przez łeb dała. Wszyscy go okłamywali, niby robili to dla niego, ale on się bardziej zżerał od środka myśląc, że stracił najważniejsze osoby w jego życiu. Wrrr ona nawet nie daje mu szansy na porozmawianie, aż mam ochotę zrobić jej krzywdę haha Syreny są... nawet nie potrafię ich określić. W każdym razie mieli dużo szczęścia, bo to nie wyglądało za dobrze. No i Dean nie ma pojęcia o co chodzi Nicol. Współczuje mu, bo on ma prawo wiedzieć dlatego jest dla niego taka oschła :(
    Faith/Katharine ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Cieszę się, że wygląd jest znośny. A nagłówek? Chodzi o obrazek czy umiejscowienie go w szablonie? Nie powiem, ale długo musiałam się męczyć, aby przejść z dawnych onetowskich przyzwyczajeń na nowe. Chciałam pobawić się html, ale jak zobaczyłam te dziwne rzeczy, to sobie darowałam i metodą prób i błędów - gmerałam w ustawieniach tych z projektanta (czy jak to się tam nazywa)i takie proste coś mi się udało zrobić. W razie co to pisz, to będziemy we dwie kombinować i może koleje nasze szablony będą wyglądać jeszcze lepiej :D
      Potraktowałam ją łagodnie, ale cały czas szykuję dla niej coś lepszego- oj tak (tu powinien być charakterystyczny diaboliczny śmiech:D ). No, Nicole to Nicole i jak widać ma wielkiego focha na wszystko i na wszystkich, co dowodzi, że idealna nie jest. A dzięki temu Dean wychodzi na lepszego bohatera w tym opowiadaniu.

      Usuń
  3. znośny? nie żartuj! :D Nagłówek... chociaż ustawienie też jest fajne ;D W sumie fakt metoda prób i błędów zawsze się sprawdza.
    Spoko jak tylko w weekend usiądę do szablonu to nie dam Ci spokoju. Ja to czasem jestem ciemna w te klocki, więc mogę być upierdliwa ;D
    haha chciałam napisać aż się boje co to będzie, ale w sumie jeśli o nią chodzi to powinnam napisać "nie mogę się doczekać co to będzie" haha
    Na Sama focha nie ma... no chociaż ;D
    Fakt! co racja to racja, Dean dzięki temu jest wręcz nieoceniony ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagłówek - obrazek znaleziony w necie i trochę podrasowany w programie graficznym, a potem wrzucony na bloga i kombinowanie, aby było równo. Hehe luz damy radę - ale uprzedzam w weekend pracuje :D - jak ja zobaczyłam te dziwne hieroglify zwane html to musiałam mieć ekstra minę. Co prawda takie rzeczy miałam w liceum, ale to były podstawy podstaw i teraz jakoś mało się to przydaje.
      Haha kiedyś ci przecież obiecałam, że coś wykombinuje i ja dotrzymam tego słowa - będzie w późniejszych odcinkach. A na Sama nie ma focha, bo to całkiem inna relacja - byli razem w klatce i potem po wyjściu z niej i... tak dalej :P Nie będę zdradzać nic, bo znowu się kurde blacha wygadam. A Deana trzeba było w końcu jakoś łagodnie potraktować, bo w pierwszej części to on zalazł Nikki za skórę.

      Usuń
  4. Aa, ale tak czy siak nagłówek ładny ^^
    No to postaram się nie być aż tak upierdliwa ;D haha pewnie miałaś, ja to od razu strzałeczka wstecz i tyle z mjego html ;D wyobraź sobie, że ja w liceum na komputerach albo bawiłam się w wordzie, albo rozkładałam komputer na czynniki pierwsze.
    Tak, tak obiecałaś, a ja grzecznie czekam :D
    I tak dalej?... to brzmi podejrzanie ;p
    Ten biedaczek zawsze się w coś wpakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. No, ja trochę tam pogrzebałam, ale zaraz zaczęło mi wyskakiwać jakieś błędy i sobie darowałam, bo bym jeszcze rozwaliła coś na amen. Ja w liceum miałam tyle informatyki, że zdążyłam te podstawy liznąć, ale jak już mówiłam nic mi z tej wiedzy.
      Będzie będzie. Później, ale będzie. Już nawet taki zarys mam, ale muszę poczekać aż napiszę wcześniejsze odcinki :D
      Brzmi podejrzanie? Nie no po prostu teraz ona jest bliżej z Samem niż z Deanem, a to przez to, że w końcu tyle razem spędzili czas - ale ja już się zamykam.
      Bo to Dean hehe :D

      Usuń
    2. No i tak by mogło być. Bo w tamtych (tak bardzo odległych dla nas czasach haha) to człowiek nie zdawał sobie sprawy, że to może się kiedyś przydać.
      No to widzę Tobie wena dopisuje ładnie! Pisz, pisz i nie przestawaj :D
      No zabrzmiało podejrzanie, że Dean mógłby być zazdrosny ;D

      Usuń
  5. Walka była po prostu jak dla mnie zagmatwana delikatnie. Ale sie połapałam :D I jest dobrze. Zastanawiam sie tylko, dlaczego Dean odpuścił sobie rozmowę z Nicole. Jak dla mnie po walce powinien to uczynić.
    Zapraszam Cię serdecznie na ewig oraz szukamy-sie gdzie pojawiły sie nowe rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jedno slowo .. niesamowity - taki jest ten blog i ten rozdzial o_O
    pozdrawiam emmem

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz bo Nicole była w ciąży prawda? A minął rok więc gdzie jest jej syn/córka? ^^

    OdpowiedzUsuń