Usłyszał
huk. Ciało Lisy zwaliło się na ziemię. Nóż uderzył o podłogę z
charakterystycznym brzękiem. Dean zamrugał oczami. Przed nim stała Nicole. W
ręku ściskała patelnię.
- Tylko to
było pod ręką – odpowiedziała i odrzuciła przedmiot na sofę. W środku znajdował
się już jeden z Campbellów.
- Co się
stało? – Usłyszał głos Samuela.
-Dostali się
do domu. Nie wiem jak, ale udało im się – odpowiedział Dean. Kucnął obok Lisy.
Oddychała, ale była nieprzytomna.
-Miałeś
szczęście – powiedział Samuel.
- Szczęście
to moje drugie imię – odparł z sarkazmem Dean.
- Co z nią
zrobimy? – zapytała Nicole.
- Zwiążcie
ją i zamknijcie gdzieś, aby nie zrobiła nikomu krzywdy – odpowiedział Samuel.
Dean spojrzał na niego z niedowierzaniem. – Tak będzie lepiej- dodał senior
Campbell.
Winchester przewrócił oczami. Nicole odwróciła się i już chciała
wyjść, kiedy ponownie odezwał się Samuel.
- Mogłaś być
bardziej delikatna. – Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego.
- Ciesz się,
że nie poderżnęłam jej gardła – powiedziała jadowitym tonem.
Campbell ciężko
westchnął. Nicole wyszła z pokoju i spojrzała na górę. Na schodach stał Ben.
Wpatrywał się w nią z przerażeniem.
- Co się
stało? – zapytał niepewnie.
- Nic,
naprawdę. Lepiej będzie, jak wrócisz na górę – powiedziała i lekko uśmiechnęła
się. Ben pokiwał głową i wrócił do swojego pokoju.
W międzyczasie Dean ustawił
krzesło w szafie, a następnie przywiązał do niego Lisę. Nie podobało mu się to,
ale nie miał wyboru. Zdał sobie sprawę, że to teraz Samuel dowodzi. I może
faktycznie ma rację. Lisa teraz stanowiła zagrożenie. Nie chciał by brała w tym
udział. Nie chciał, by coś jej się stało.
- Nicole –
usłyszał głos Campbella za swoimi plecami. – Sprawdź, co się stało.
Wyprostował się, kiedy Watson do niego podeszła. Ich spojrzenia przez chwilę
spotkały się. Dean wstrzymał oddech, kiedy jej dłoń musnęła jego rękę.
Dziewczyna dotknęła twarzy Lisy i zamknęła oczy.
- Sok. Jeden
z soków był pełny, ale mimo to butelka była otwarta. Napiła się go – mówiła
Nicole, nadal będąc połączona z Lisą. – Potem zadzwonił telefon. Numer był
zastrzeżony. Odebrała. Ktoś w kółko powtarzał to, że ma zaatakować Deana. –
Kiedy skończyła, wyprostowała się i odwróciła. Spojrzała na Samuela. – Jak
widzę twoje założenia się nie sprawdziły.
- Trzeba
zmienić plan działania. Ile musiało być tego jadu skoro od razu na nią
podziałało – warknął pod nosem. – Zadzwonię po pozostałych.
Wyciągnął telefon
i wyszedł. Nicole wyszła na środek pomieszczenia. Skrzyżowała ręce na klatce
piersiowej i utkwiła w Deanie wzrok. Ten przez chwile stał w ciszy, nie mogąc
oderwać od niej oczu. Po chwili potrząsnął głową.
- Dzięki za
to, że się zjawiłaś – powiedział Dean. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. –
Znowu uratowałaś mi skórę.
-Yhy –
odparła, a na jej twarzy ponownie zagościła obojętność. Te ciągłe zmiany w jej
zachowaniu zaczynały powoli go drażnić, ale z drugiej strony jeszcze bardziej
chciał poznać powód, czemu jest do niego tak wrogo nastawiona. Domniemywał, że
może chodzić o fakt, że mieszka teraz z Lisą. Z kobietą, przez którą skrzywdził
kiedyś Nicole.
- Zastanów się,
co zrobić z dzieciakiem – rzuciła Nicole. Winchester zamknął drzwi, za którymi
znajdowała się nieprzytomna Lisa. – Jest naprawdę wystraszony. Podejrzewam, że widział,
co stało się z jego matką.
- Tak… Masz
rację.
- Pospiesz
się –odparła, odgarniając z policzków czarne kosmyki włosów. – Nie wiemy kiedy
zaatakują, a nie chciałabym, aby wykorzystali Bena przeciwko nam.
- Zadzwonię
do Bobby’ego – powiedział Dean i wyciągnął telefon.
Dean
rozłączył się i spojrzał na Nicole, która stała niedaleko okna. W pokoju
panowała cisza. Zrobił kilka kroków w jej stronę. Odwróciła się. Zatopił się w
jej czekoladowych oczach, niegdyś ciepłych, a teraz powiewających chłodem.
- Bobby się
nim zajmie – powiedział, wkładając komórkę do kieszeni.
- Idź i
porozmawiaj z Benem – odparła Nicole. – Nie zdążymy pojechać do Południowej
Dakoty i wrócić tu na czas. Z resztą syreny mogłyby jechać za nami.
- Co chcesz
zrobić?
- Ja zajmę
się transportem- rzuciła z pewnością w głosie. – Przygotuj go tylko do
nietypowej podróży. – Dean pokiwał głową i już miał zamiar wyjść, kiedy Nicole
odezwała się po raz kolejny.
– I Dean… Pospiesz się.
Usłyszała
kroki. Odwróciła się w stronę schodów. Przed jej oczami pojawił się Dean i Ben.
- Wezmę coś
z bagażnika i możemy ruszać – powiedział Winchester i zniknął z jej pola
widzenia.
Nicole wsadziła ręce do kieszeni i zakołysała się na piętach.
Poczuła, że chłopiec ją obserwuje. Odwróciła głowę w jego stronę. Wpatrywał się
w nią, jak w obrazek. Uniosła brwi do góry.
- Co jest
mały? – wypaliła, zanim zdążyła się powstrzymać.
- Nie jestem
taki mały – odpowiedział i wypiął pierś do przodu.
- Jasne –
odparła i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Jednak dzieciak w dalszym ciągu
wlepiał w nią swoje brązowe oczy. Wzięła głęboki oddech i znów spojrzała na
niego.
- Dean
powiedział, że mamie nic nie będzie – ciągnął Ben.
- I miał
rację.
- Powiedział
też, że to dlatego, że mamy ciebie. – Nicole o mało, co się nie przewróciła. Te
słowa niemal zwaliły ją z nóg. Zrobiła wielkie oczy. Ben uśmiechnął się.
–
Mówił, że jesteś niesamowita.
- Tak? – wydusiła z siebie. Brakowało jej tylko tego, aby zostać idolką tego dzieciaka.
Nicole całkowicie nie odpowiadała taka funkcja.
-
Powiedział, że jesteś… że jesteś… aniołem. – Ostatni wyraz wypowiedział niemal
z czcią.
- Jasne. Ale
wiesz, że nie możesz nikomu o tym powiedzieć. To taka nasza tajemnica.
- Tak wiem.
Mógłbym trafić do wariatkowa.
- Dokładnie
– powiedziała. Ben w dalszym ciągu uśmiechał się do niej szeroko. Odwzajemniła
uśmiech.
W tym momencie Dean zatrzymał się w miejscu. Widział na jej twarzy to,
czego tak bardzo mu brakowało. Teraz porzucając obojętną maskę, Nicole znów
wyglądała jak wtedy. Wtedy, kiedy razem starali się zapobiec Apokalipsie. Ten
uśmiech był tym, co Dean od tak dawna chciał zobaczyć. Jednak, kiedy Nicole
zauważyła go stojącego w przejściu, przestała się uśmiechać.
- Mam
wszystko – powiedział, podchodząc do nich.
- Zamknijcie
oczy – odparła. Kiedy to uczynili, Nikki przyłożyła im palce do czoła. Cała
trójka rozpłynęła się w powietrzu.
Dean
otworzył oczy i zaczerpnął głęboko powietrza. Do jego uszu dobiegł
podekscytowany głos Bena.
- Ale czad –
wydusił chłopak, rozglądając się dookoła. Winchester spojrzał na dom Singera.
Bywał tu rzadko, bo wszystko to kojarzyło mu się z dawnym życiem i z bolesną
stratą. Teraz jednak cieszył się z tej krótkie wizyty. W jakiś sposób tęsknił
za tym podwórkiem i za tym starym marudą, który mieszka w tym budynku.
- Idziemy –
rzuciła Nicole i jako pierwsza ruszyła w stronę drzwi. Dean pociągnął Bena za
sobą.
Dopiero, gdy stanęli przed drzwiami, zorientowali się, że Singer nie jest
sam. Na podjeździe stał stary ford F-350. Winchester i Watson wymienili
spojrzenia. Dziewczyna podniosła dłoń i już chciała zapukać, kiedy Dean odezwał
się szeptem.
- Jak to
zrobiłaś?
- Co?
-
Przeniosłaś nas. Wcześniej…
- Sporo
ćwiczyłam- odparła i zapukała.
Po chwili usłyszeli kroki zmierzające w ich
kierunku. Drzwi otworzyły się. Dean spojrzał na przyjaciela, którego traktował,
jak ojca. Bobby wcale się nie zmienił. W dalszym ciągu nosił lekko zsiwiały
zarost i wąsy. Ubrany był we flanelową koszulę, a na jego głowie znajdowała się
czapka z daszkiem. Jego bystre brązowe oczy wpatrywały się w nich, lustrując ich
od góry do dołu.
- Cześć
Bobby – powiedział Dean.
- Dobrze cię
widzieć – odpowiedział Singer, wpuszczając ich do środka.
- Cześć –
rzuciła Nicole i szybko uściskała Bobby’ego. Kiwnął jej głową. Tej krótkiej
scenie przyglądał się Dean i nie dowierzał w to, co widzi.
- Czekaj,
czekaj… - Zaczął, ale Singer przerwał mu machnięciem ręki.
- Zaraz. –
Spojrzał na chłopaka. – Ty pewnie jesteś Ben. – Pokiwał głową. – Rozgość się.
- Kogo ja
widzę – usłyszeli znajomy głos. Winchester i Nicole spojrzeli na mężczyznę
wchodzącego do kuchni. Rufus Turner uśmiechał się do nich szeroko.
– Dzieciaki
miło was widzieć.
- Ciebie też
– odpowiedziała Nicole.
Dean popatrzył to na nią, to na niego. Wiedzieli…
Wszyscy wiedzieli, tylko nie on. Zmrużył na nich oczy. Miał wrażenie, że zaraz
wybuchnie.
- Ben tak –
zwrócił się do chłopaka Rufus. Dzieciak znów pokiwał głową. – Chodź ze mną
pokażę ci coś, a starsi niech sobie pogadają.
- Wiesz coś
o aniołach? – Doszedł do nich ciekawski głos Bena, kiedy znikali za ścianą w
salonie.
Winchester przeniósł na Bobby’ego swoje zielone oczy. Mężczyzna
spoglądał na niego przepraszającym wzrokiem.
- Wiedziałeś
– wydusił przez zaciśnięte zęby Winchester. – Wiedziałeś, że Sam i Nicole żyją!
- To wy
sobie pogadajcie, a ja poczekam na zewnątrz – rzuciła Nikki. I nim zdążyli się
zorientować, zniknęła.
- Dlaczego
mi nie powiedziałeś?– jęknął Dean, zakrywając twarz rękami. – Jak mniemam Rufus
też o tym wiedział. A co ze mną? To w końcu mój brat i moja…- Urwał widząc
zbolałą minę Singera.
- Obiecałem,
że nic nie powiem – odpowiedział Bobby. – Zresztą mieli rację. Należało ci się
odrobinę odpoczynku.
- Skończcie
pieprzyć o tym, że było to dla mnie dobre. Nie było! Wiesz, przez co
przechodziłem?! – Przybliżył się do Singera. – Co dziennie winiłem się o to, co
się stało. Codziennie błagałem o to, by wrócili. A ty o wszystkim wiedziałeś.
- Obiecałem
– powtórzył Bobby. Winchester westchnął i odsunął się od niego.
- Dzięki, że
zajmiesz się Benem. Jak tylko ten cały syf się skończy, odbiorę go.
- Jasne.
Dean odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Wściekłość i żal pulsowała w każdym
zakamarku jego ciała. Bobby go zwiódł. Ukrywał przed nim prawdę. Prawdę o nich.
Zatrzasnął za sobą drzwi i wzrokiem odszukał Nicole. Stała niedaleko starych
samochodów. Przyglądał się jej żałując wszystkiego, co się stało. Spuścił głowę
na dół i podszedł do niej.
- Możemy
porozmawiać?- zapytał.
Nicole jednak wpatrywała się przed siebie. Jej wzrok był
nieobecny. Dean nachylił się w jej stronę i wtedy ocknęła się.
- Nie mamy
czasu. Dostałam wiadomość od Sama. Wszyscy na nasz czekają. Zauważyli też, że
ktoś kręci się wokół domu – poinformowała go. Winchester pokiwał głową. Nicole
odwróciła się do niego i przyłożyła mu dwa palce do czoła. Rozpłynęli się w
powietrzu.
Zeszli po
schodach na dół. Otoczyła ich cisza. Czuli napiętą atmosferę. Wszyscy
oczekiwali niespodziewanego ataku. Nicole znalazła się obok Samuela.
- Co się
dzieje? – wyszeptała.
- Zbliżają
się – odpowiedział. – Chyba okrążają dom. Tak jak mówiłem jest ich szóstka.
- Nikki –
usłyszała głos Sama. Odwróciła się, a ten rzucił w jej kierunku srebrny nóż.
Zwinnie złapała go i wsadziła za pasek w spodniach.
- Dean –
zwrócił się do niego Samuel. – Trzymaj się, jak najbliżej nas.
- Nie
musicie się o mnie martwić. Nie jestem dzieckiem – prychnął pod nosem.
- Ale
przyznaj trochę zdziadziałeś – odparł Christian. Winchester zmrużył na niego
oczy. Senior Campbell podał mu nóż.
- Ktoś
podchodzi od tyłu – usłyszeli cichy głos Gwen, dobiegający z kuchni.
- Dean, Mark
na tyły – rozkazał Samuel.
Choć Deanowi nie podobało się to, że to Samuel
rozdaje karty, bez sprzeciwu ruszył za kuzynem. Nagle usłyszeli dziwne
chrobotanie. Wszyscy wstrzymali oddechy. Samuel palcem wskazał na drzwi
wejściowe. Christian kiwnął głową i ustawił się bliżej nich. Nicole miała
wrażenie, że sekundy oczekiwania wyleczą się niemiłosiernie długo. Czuła, jak
jej puls przyspiesza. W pewnym momencie rozległ się huk i oba wejścia do domu
otworzyły się. Zrobiło się szaro. Dym zaczął drażnić ich gardła.
-
Niespodzianka! – Usłyszeli kobiecy pretensjonalny głos. Kolejne trzaski i
kolejne porcje szarego dymu.
- Próbują
nas zdezorientować! – warknął Samuel.
Nicole odsunęła się od nich i zamknęła
oczy. Wyciągnęła dłoń przed siebie. Poczuła zapach spalenizny. Lekko zacisnęła
palce i szarość w pomieszczeniu zaczęła opadać. Kiedy zacisnęła dłoń w pięść,
po dymie nie było śladu. Zobaczyła trójkę syren, jedną kobietę i dwóch
mężczyzn. Blondynka świdrowała ją wzrokiem.
Z kuchni dochodziły odgłosy walki. Christian,
jako pierwszy rzucił się w kierunku nieznajomych. Syreny rozbiegły się po
pokoju. Nicole zacisnęła zęby i ruszyła na kobietę.
- Myślisz,
że jesteś taka cwana aniołku- powiedziała syrena, kiedy złapała ją za włosy.
- Mam nie
jednego asa w rękawie – odparła i uderzyła ją z pięści w twarz. Z ust blondynki
wydobył się dziki charkot. Zaatakowała ponownie. Wzięła głęboki oddech, a
następnie z jej ust wydobyła się spora dawka śliny. Nicole zrobiła unik. Ślina
trafiła w kanapę. Niewiele myśląc Watson umoczyła w niej nóż i doskoczyła do
swojej przeciwniczki. Kopnęła ją w brzuch, a następnie złapała za włosy.
Odchyliła jej głowę i wbiła nóż w klatkę piersiową. Z ust kobiety wydobył się
krzyk. Następnie upadła na podłogę nieżywa.
Dean starał
się odpierać ataki rudowłosej kobiety. Jednak ta walczyła zaciekle. Kiedy
doszedł do nich przerażający krzyk, syrena warknęła ze wściekłości. Jeszcze
zacieklej oddawała ciosy, starając się powalić Winchestera na ziemię. Gwen i
Mark walczyli z pozostałą dwójką syren. Obaj Campbellowie byli niczym szmaciane
lalki w rękach tych kreatur.
Dean zrobił unik, ale ruda była szybsza. Złapała
go za gardło i przygwoździła do podłogi. Usiadła na nim i z satysfakcją
uśmiechnęła się.
- To koniec
– powiedziała z zadowoleniem. – Teraz jesteś mój. Ale wiesz, mam co do ciebie
całkiem inne plany. – I nim Dean zdążył zareagować, jej usta znalazły się na
jego ustach. – A teraz pięknisiu załatw tę sukę, która zabiła mi siostrę.
Sam powalił mężczyznę
na ziemię, kiedy ten chciał uderzyć Nicole w tył głowy. Odciągnął go i
przycisnął do ściany. Do pomieszczenia wpadli pozostali Campbellowie z dwójką
kolejnych syren.
- Więcej ich
do cholery nie było – syknęła Nicole, wycierając krew, która wypłynęła z jej
rozciętej wargi.
Wszystkie napotkane w walce rzeczy, ulegały zniszczeniu.
Połamany stolik, porozbijane wazony i obrazy spadające ze ścian, to tylko jedne
z nielicznych zniszczeń, jakie dokonywały się w salonie. Watson siłą woli
odrzuciła syrenę na drugi koniec pokoju, tuż pod nos Christiana.
Odwróciła się,
kiedy zobaczyła wchodzącego do pomieszczenia Deana. Wyraz jego twarzy wcale jej
się nie spodobał. Poruszał się szybko, a jego zielone oczy pełne furii
wpatrywały się właśnie w nią. Odsunęła się, ale ten doskoczył do niej.
Przycisnął ją do ściany. Jego twarz znalazła się tuż przy jej twarzy. Poczuła
zimny metal w okolicy swojego brzucha. Nikt nie zwracał uwagi na scenę przy
końcu pokoju. Wszyscy byli zajęci odpieraniem ataków innych syren. Wpatrywała się w niego, nie okazując żadnego
strachu.
-Brawo Dean
– powiedziała przez zaciśnięte zęby. Ten bardziej przycisnął ją do ściany. Jego
usta znalazły się tuż przy jej szyi. Czuła na skórze jego ciepły i
przyspieszony oddech.
– Spróbuj mnie dźgnąć, a osobiście pozbawię cię
wnętrzności – odparła.
Dean spojrzał na nią, a następnie zrobił coś, co ją
zaskoczyło. Odskoczył od niej, jak oparzony. Potknął się i upadł na ziemię.
Nicole jeszcze przez chwilę stała przy ścianie.
- Pospiesz
się – rzucił w jej kierunku. – Nie wiem, jak długo będę się kontrolował!
- Która to?
– zapytała. Dean rozejrzał się po salonie. Podniósł dłoń i wskazał palcem na
wchodzącą do środka rudowłosą. Kobieta zanosiła się śmiechem. Winchester
zacisnął zęby i rozciął dłoń. Drżącą ręką umoczył w swojej krwi nóż i podał go
Nicole.
- Szybko, bo
nawet nie wiesz, jaką mam ochotę, aby się na ciebie rzucić. – Nicole kiwnęła
głową i wyszła naprzeciw rudej.
- Jakie to
słodkie – zaczęła syrena z szerokim uśmiechem. – Wy ludzie mnie zadziwiacie.
Pierwszy raz widzę żeby ktoś oparł się naszemu syreniemu wdziękowi. To po
prostu wielka miłość kochanie. Tak wielka, że potrafiła przedostać się przez
jad. A teraz co, ratujemy swojego faceta?
Nicole zazgrzytała zębami. Rudowłosa roześmiała się po raz kolejny. Jej
szyderczy śmiech roznosił się po pokoju, mieszając się z odgłosami walki, która
toczyła się obok. Watson niewiele myśląc zaatakowała. Ruda jednak znakomicie
odpierała jej ataki. Była szybka i zwinna. Kiedy zaśmiała się po raz kolejny, w
Nicole zawrzało. Jej dłonie zatrzęsły się a z oczu błysnęło jasne światło. W
ostatniej chwili zdążyła się opanować. Jednak to wystarczyło, aby rozproszyć
przeciwniczkę. Syrena zdezorientowana spojrzała na dziewczynę.
- Co do
cholery? – wydusiła, ale w tym momencie została powalona na ziemię. Nicole
usiadła na niej i zaczęła okładać pięścią po twarzy. Rudowłosa wrzasnęła i
odepchnęła ją. Watson przewróciła się na plecy.
Syrena wrzasnęła po raz kolejny
i zaczęła zmieniać postać. Jej bujne rude włosy zniknęły. Skóra poszarzała.
Otwory w czaszce zastąpiły uszy. Twarz zaokrągliła się, a nos spłaszczył.
Ciemne oczy skupione były na Nicole. W miejscu ust powstała szeroka dziura
połączona mięśniami.
Nicole chciała ją kopnąć, ale syrena złapała ją za nogę.
Przekręciła ją i dziewczyna znalazła się na brzuchu. Uderzyła ją, a nóż
wyleciał z jej dłoni. Złapała ją za włosy i przyciągnęła do siebie. Nagle
uścisk zelżał. Nicole poderwała się z miejsca. Zobaczyła stojącego Sama i nieżywą
syrenę. Rączka noża wystawała z jej głowy. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
Cztery nieżywe ciała leżały na podłodze. Dwóch pozostałych nie było widać. Dean
właśnie wstawał z podłogi.
- Nikomu nic
się nie stało?- Usłyszała głos Samuela.
- Gdzie Mark
i Christian? – zapytała.
- Na
zewnątrz – odpowiedziała Gwen.
- W końcu
koniec – powiedział Sam. – Dobra robota – dodał i poklepał ją po plecach.
-Dobra
robota – odparła, unosząc kciuk do góry.
Campbellowie
pożegnali się z Deanem, a następnie wsiedli do swojego samochodu i odjechali. W
domu została jeszcze pozostała trójka i Lisa, która powoli dochodziła do siebie
po tym, co się stało. Starszy Winchester odprowadził Sama i Nicole do drzwi.
Nie znosił pożegnań. Nie chciał, aby zostawiali go samego. Znowu. Choć teraz
wiedział, że żyją i nic im nie jest. Mimo wszystko czuł, że oboje są mu
potrzebni. Dziś się o tym przekonał. Potrzebni do normalnego funkcjonowania.
Zdał sobie sprawę z tego, że przez ostatnie miesiące działał niczym automat, bo
tego wymagała sytuacja. Walcząc z syrenami znów czuł się, jak dawniej. Czuł się
wolny.
- Do zobaczenia
– powiedział Sam i uśmiechnął się.
- Trzymajcie
się – odpowiedział Dean.
- Może
jednak chcesz wrócić do pracy? – zapytał Sam. Dean kątem oka zobaczył, jak
Nicole obrzuca Sama wściekłym wzorkiem.
- Szczerze
to nie wiem, co powinienem teraz zrobić – odparł starszy. – Nie mogę tak po
prostu wyjechać. Nie po tym, co się stało.
- Jasne. W razie,
czego masz mój numer – powiedział Sam.
Dean pokiwał głową. Nicole i Winchester
ruszyli w stronę drzwi, kiedy Dean zatrzymał ich.
-
Poczekajcie. Weźcie Impalę. Ona powinna dalej polować. – Sam i Nikki wymienili
szybkie spojrzenia.
- Nie Dean. Ona powinna zostać z tobą. Zresztą mamy
swój samochód – powiedział młodszy. – Na razie.
Otworzył drzwi i razem z
Nicole wyszli z domu. Dean podszedł do okna i odprowadził ich wzrokiem.
Widział, jak wsiadają do samochodu, jak o czymś rozmawiają. I wtedy dostrzegł
coś, co go przygnębiło. Nicole znów się uśmiechała. Teraz był przekonany o tym,
że dziewczyna nie chce mieć z nim nic wspólnego. Że nie chce, by był gdzieś
blisko. Nie rozumiał tego… Nie wiedział, co takiego zrobił, że właśnie tak na
nią działał. Ze smutną miną odwrócił się od okna.
Świetny rozdział. Fajnie opisałaś akcję. Szkoda mi tylko Deana, Nicole mogłaby z nim w końcu pogadać szczerzę... No ale cóż raczej się na to nie zanosi. Ciekawe czy Ben dalej będzie zadawał mu pytania o wydarzenia z ich domu. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział wyszedł i że jakoś udało mi się to wszystko opisać. No, nie ukrywam mogłaby z nim pogadać i nawet wypadałoby w tej sytuacji, ale Nicole to Nicole i ma swój świat hahaha :D Pozdrawiam
UsuńNormalnie... Jestem pełna podziwu! Jak Ci się udało zrobić taki nagłówek! Bawiłaś się html? Nie no, to ta moja przeprowadzka przy Tobie to wymięka ^^ aż mnie zmotywowałaś do zakasania rękawów i wzięcia się w końcu za przeprowadzkę tak, jak ma ona wyglądać ;P
OdpowiedzUsuńNo, ale dobra co do rozdziału.
No... ładnie ją potraktowałaś hehe chociaż trochę za łagodnie ;p Aaa Nicol dalej taka oziębła. Biedny Dean nawet nie wie, o co jej w ogóle chodzi. Ben ją łamie... swoją drogą mały Ben był całkiem słodki, taka mini kopia Deana ;D Normalnie... za to ich ukrywanie się to ja bym przez łeb dała. Wszyscy go okłamywali, niby robili to dla niego, ale on się bardziej zżerał od środka myśląc, że stracił najważniejsze osoby w jego życiu. Wrrr ona nawet nie daje mu szansy na porozmawianie, aż mam ochotę zrobić jej krzywdę haha Syreny są... nawet nie potrafię ich określić. W każdym razie mieli dużo szczęścia, bo to nie wyglądało za dobrze. No i Dean nie ma pojęcia o co chodzi Nicol. Współczuje mu, bo on ma prawo wiedzieć dlatego jest dla niego taka oschła :(
Faith/Katharine ;P
Dzięki. Cieszę się, że wygląd jest znośny. A nagłówek? Chodzi o obrazek czy umiejscowienie go w szablonie? Nie powiem, ale długo musiałam się męczyć, aby przejść z dawnych onetowskich przyzwyczajeń na nowe. Chciałam pobawić się html, ale jak zobaczyłam te dziwne rzeczy, to sobie darowałam i metodą prób i błędów - gmerałam w ustawieniach tych z projektanta (czy jak to się tam nazywa)i takie proste coś mi się udało zrobić. W razie co to pisz, to będziemy we dwie kombinować i może koleje nasze szablony będą wyglądać jeszcze lepiej :D
UsuńPotraktowałam ją łagodnie, ale cały czas szykuję dla niej coś lepszego- oj tak (tu powinien być charakterystyczny diaboliczny śmiech:D ). No, Nicole to Nicole i jak widać ma wielkiego focha na wszystko i na wszystkich, co dowodzi, że idealna nie jest. A dzięki temu Dean wychodzi na lepszego bohatera w tym opowiadaniu.
znośny? nie żartuj! :D Nagłówek... chociaż ustawienie też jest fajne ;D W sumie fakt metoda prób i błędów zawsze się sprawdza.
OdpowiedzUsuńSpoko jak tylko w weekend usiądę do szablonu to nie dam Ci spokoju. Ja to czasem jestem ciemna w te klocki, więc mogę być upierdliwa ;D
haha chciałam napisać aż się boje co to będzie, ale w sumie jeśli o nią chodzi to powinnam napisać "nie mogę się doczekać co to będzie" haha
Na Sama focha nie ma... no chociaż ;D
Fakt! co racja to racja, Dean dzięki temu jest wręcz nieoceniony ;D
Nagłówek - obrazek znaleziony w necie i trochę podrasowany w programie graficznym, a potem wrzucony na bloga i kombinowanie, aby było równo. Hehe luz damy radę - ale uprzedzam w weekend pracuje :D - jak ja zobaczyłam te dziwne hieroglify zwane html to musiałam mieć ekstra minę. Co prawda takie rzeczy miałam w liceum, ale to były podstawy podstaw i teraz jakoś mało się to przydaje.
UsuńHaha kiedyś ci przecież obiecałam, że coś wykombinuje i ja dotrzymam tego słowa - będzie w późniejszych odcinkach. A na Sama nie ma focha, bo to całkiem inna relacja - byli razem w klatce i potem po wyjściu z niej i... tak dalej :P Nie będę zdradzać nic, bo znowu się kurde blacha wygadam. A Deana trzeba było w końcu jakoś łagodnie potraktować, bo w pierwszej części to on zalazł Nikki za skórę.
Aa, ale tak czy siak nagłówek ładny ^^
OdpowiedzUsuńNo to postaram się nie być aż tak upierdliwa ;D haha pewnie miałaś, ja to od razu strzałeczka wstecz i tyle z mjego html ;D wyobraź sobie, że ja w liceum na komputerach albo bawiłam się w wordzie, albo rozkładałam komputer na czynniki pierwsze.
Tak, tak obiecałaś, a ja grzecznie czekam :D
I tak dalej?... to brzmi podejrzanie ;p
Ten biedaczek zawsze się w coś wpakuje.
Dzięki. No, ja trochę tam pogrzebałam, ale zaraz zaczęło mi wyskakiwać jakieś błędy i sobie darowałam, bo bym jeszcze rozwaliła coś na amen. Ja w liceum miałam tyle informatyki, że zdążyłam te podstawy liznąć, ale jak już mówiłam nic mi z tej wiedzy.
UsuńBędzie będzie. Później, ale będzie. Już nawet taki zarys mam, ale muszę poczekać aż napiszę wcześniejsze odcinki :D
Brzmi podejrzanie? Nie no po prostu teraz ona jest bliżej z Samem niż z Deanem, a to przez to, że w końcu tyle razem spędzili czas - ale ja już się zamykam.
Bo to Dean hehe :D
No i tak by mogło być. Bo w tamtych (tak bardzo odległych dla nas czasach haha) to człowiek nie zdawał sobie sprawy, że to może się kiedyś przydać.
UsuńNo to widzę Tobie wena dopisuje ładnie! Pisz, pisz i nie przestawaj :D
No zabrzmiało podejrzanie, że Dean mógłby być zazdrosny ;D
Walka była po prostu jak dla mnie zagmatwana delikatnie. Ale sie połapałam :D I jest dobrze. Zastanawiam sie tylko, dlaczego Dean odpuścił sobie rozmowę z Nicole. Jak dla mnie po walce powinien to uczynić.
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię serdecznie na ewig oraz szukamy-sie gdzie pojawiły sie nowe rozdziały :D
jedno slowo .. niesamowity - taki jest ten blog i ten rozdzial o_O
OdpowiedzUsuńpozdrawiam emmem
Wiesz bo Nicole była w ciąży prawda? A minął rok więc gdzie jest jej syn/córka? ^^
OdpowiedzUsuń