- Pospiesz się!- krzyknął za jej plecami Sam, kiedy ta zatrzymała
się przed drzwiami. Wzięła głęboki oddech i otworzyła je. Weszła do
niewielkiego kwadratowego pomieszczenia. Wokoło piętrzyły się różne
rzeczy, od starych mebli, po książki, papiery i biżuterię.
Zmrużyła oczy, wpatrując się w plecy Alastaira. Demon przyglądał się czemuś z nieukrywaną ciekawością. Wiedziała, że znalazł to, po co tu przyszli.
- Nicole – zaczął Alastair i odwrócił się w jej stronę. W jego dłoni połyskiwał klejnot Kayohes. – Jest piękny nieprawdaż? A ta moc… Czuć ją z daleka.
Zmrużyła oczy, wpatrując się w plecy Alastaira. Demon przyglądał się czemuś z nieukrywaną ciekawością. Wiedziała, że znalazł to, po co tu przyszli.
- Nicole – zaczął Alastair i odwrócił się w jej stronę. W jego dłoni połyskiwał klejnot Kayohes. – Jest piękny nieprawdaż? A ta moc… Czuć ją z daleka.
Dziewczyna niepewnie zrobiła krok w jego
stronę. Choć tak dobrze go znała, to nie wiedziała, czego ma się po nim
spodziewać. Zapewne będzie chciał ją zabić, ale na to była przygotowana.
Założyła sobie, że nie pozwoli mu uciec. Albo on, albo ona. To los ma
zdecydować, po której stronie będzie zwycięzca.
– Zdumiewasz mnie.
- Czyżby? – Uniosła lekko brwi do góry, nadal bacznie obserwując każdy jego ruch. On także nie spuszczał z niej swoich ciemnych oczu.
- Jesteś odważna. Głupia, ale odważna. Przychodzisz tu całkiem sama. Jeszcze po tym, co zrobiłem Deanowi.
- Coś ci nie wyszło, bo nic mu nie będzie –wysyczała, zaciskając dłonie w pięści.
- Tak… Wiem. Gdyby nie twój skrzydlaty kolega, byłoby po nim. - Nicole ściągnęła brwi. – Wiem, że tu był. Czuć was na odległość – powiedział, krzywiąc się. – Następnym razem załatwię Deana od razu. Będę mieć pewność, że wykonałem swoją robotę do końca.
- Nie będzie następnego razu!
- Jesteś pewna?
- Tak, ponieważ osobiście cię wykończę - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. Alastair spojrzał na nią z rozbawieniem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Dean groził mi tym samym i zobacz, jak skończył.
- Bo Dean to człowiek, a ja nie.
- Myślisz, że dasz mi radę?
- Myślę, że rozpruję ci flaki, a następnie rozrzucę je po całej Grecji.
- Wiesz, co ja myślę?
- Akurat gówno mnie to obchodzi. – Demon zacmokał.
- Jesteś bardzo nieuprzejma i niegrzeczna. – Dziewczyna prychnęła pod nosem. – Ja myślę, że znów spotkamy się w piekle.
- O daj sobie spokój z tym piekłem. Ciągle ta sama śpiewka!
- Ty wiesz, że mam rację.
- Wiem tyle, że jesteś w czarnej dupie Alastair – syknęła, wychylając się w jego stronę. Demon zaśmiał się.
- Uwielbiam cię. Właśnie za to cię uwielbiam.
Kiedy to mówił, Nicole dostrzegła, że chowa klejnot do swojej prawej kieszeni. Przełknęła ślinę. Zerknął na nią, nie przestając się uśmiechać.
Nim zdążyła zareagować została rzucona na ścianę. Odbiła się od niej i runęła na stertę rzeczy. Poczuła ból w plecach i w barku.
– To się nazywa zaskoczenie – powiedział ze śmiechem, podchodząc do niej. Nicole odwróciła się na plecy. Demon pochylił się nad nią.
- A to się nazywa kopniak! – warknęła i kopnęła go z całej siły w brzuch. Uderzył o niewielką szafkę stojącą prawie na samym środku pokoju. Dziewczyna zerwała się z miejsca i podbiegła do niego. Alastair spojrzał na nią, a ta uderzyła go z pięści w twarz.
Roześmiał się i skinął głową, a ona znów przeleciała przez pomieszczenie. Przeturlała się przez stół, zwalając jednocześnie stos znajdujących się tam książek. Podniosła się do pozycji siedzącej i wyciągnęła rękę przed siebie. Wszystkie przedmioty w zasięgu jej wzroku poleciały w jego stronę. Zwaliły go z nóg.
Mimo iż każdy skrawek jej ciała przeszywał ból, szybko podniosła się. Doskoczyła do niego i złapała go za koszulkę.
- No, dalej – zaczął Alastair. – Gdzie twoje egzorcyzmy?!
- To by było za proste. Wróciłbyś i tak z piekła – powiedziała dysząc.
- Oj, tak- odparł i uderzył ją w twarz, rozcinając wargę.
Zdążyła złapać równowagę. Alastair wyprostował się. Wyciągnęła rękę przed siebie i powoli zaczęła zaciskać ją w pięść. Nogi ugięły się pod nim, a on wrzasnął z bólu. Zmrużyła oczy rozkoszując się tym, jak cierpi. Chciałaby czuł to samo, co ona czuła w piekle. To samo, co czuł John i Dean. Jego krzyk wypełniał jej uszy, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
Nagle coś mocno uderzyło o ścianę w sąsiednim pomieszczeniu. Nicole raptownie odwróciła się, a w jej głowie pojawił się Sam. To on musiał teraz walczyć z trójką demonów. Sam jeden.
Ta chwila nieuwagi z jej strony wystarczyła, aby to Alastair znów przejął pałeczkę. Coś ją podcięło, a ona runęła na ziemię uderzając głową o zimną posadzkę. Poczuła, jak łapie ją za nogi. Niewiele myśląc kopnęła go w twarz. Odwróciła się na brzuch i odpełzła, błagając w duchu, aby okropny ból w głowie minął. Spojrzała na zalanego krwią Alastaira.
- Złamałaś mi nos!
- Sam się o to prosiłeś – powiedziała i wyciągnęła przed siebie rękę. Jego stopy oderwały się od ziemi, a on uderzył o ścianę, przypominając szmacianą lalkę. Jej oddech był przyspieszony.
Wstała i niepewnie zrobiła kilka kroków w jego stronę. Zobaczyła, że się nie rusza. Uniosła brwi do góry. Nie wierzyła, że może być po wszystkim. Przysunęła się jeszcze bliżej. Wtedy odwrócił się na plecy i machnął ręką. Uderzyła po raz kolejny o ścianę.
Podniosła głowę i spojrzała, jak idzie w jej stronę. Wierzchem dłoni wycierał spływającą krew. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Zmrużył oczy, a ona poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej. Odkaszlnęła, plamiąc podłogę krwią. Zbliżył się do niej i uderzył ją w twarz. Upadła na podłogę. Chwycił ją za ubranie i odrzucił na bok. Uderzyła w stare antyczne lustro, które rozsypało się na miliony małych kawałeczków, jednocześnie raniąc jej skórę. Niewidzialna siła podniosła ją do pionu. Następnie znów uderzyła w ścianę. Tym razem przywarła do niej, nie mogąc się ruszyć. Alastair podszedł do niej i złapał ją za brodę.
- Mała anielica – zaczął, a jego ręka znalazła się na jej piersi. Nicole skrzywiła się. Czuła, że nie ma już siły. Ból wypełniał każdy skrawek jej ciała. Biały materiał, w który była ubrana był poplamiony nie tylko krwią Deana, ale także i jej.
– Anielica tylko dla mnie. – Mówiąc to, przejechał paznokciami po jej szyi, raniąc ją do krwi.
- No, dalej – powiedziała, ciężko dysząc. – Zakończ to. Przecież tego chciałeś.
- Nadal tego chcę. – Odszedł od niej i zmrużył oczy. Kolejna fala bólu zalała ją od środka. – Chcę żebyś błagała mnie o śmierć.
- Twoje niedoczekanie – powiedziała, zachłystując się powietrzem.
Machnął ręką, a ona bezwiednie upadła na ziemię. Oparła się głową o ścianę, starając się złapać oddech. Alastair nie spuszczając z niej oczu, zaczął się przechadzać to w jedną, to w drugą stronę.
Przymknęła powieki. Jej mózg zaczął przywoływać wspomnienia. Widziała uśmiechniętego Sama i Bobby’ego. Zobaczyła Deana z tymi wesołymi iskierkami w oczach, które tak uwielbiała. Prawie czuła jego zapach i dotyk. Wróciła do nocy, kiedy powiedział, że ją kocha. Kiedy obejmował ją ramieniem, a ona czuła się szczęśliwa. Jego głos pieścił jej uszy. Potem wszystko diametralnie się zmieniło. Dalej widziała Deana, ale w kałuży krwi. I to, jak zawiera umowę z Zachariaszem. Żeby tylko go uratować.
- Byłaś godnym przeciwnikiem. – Głos Alastaira wyrwał, ją z jej myśli. Otworzyła oczy i spojrzała w tak znienawidzoną przez siebie twarz. – Myślę, że bracia Winchester będą cię miło wspominać. Do czasu, aż ich znów nie spotkam. Mogę ci obiecać, że szybko do ciebie dołączą.
Nie odpowiedziała, bo nadal w jej głowie przesuwał się obraz Deana. Ledwo żywego Deana. Gdyby tylko mogła uchroniłaby go i Sama przed wszystkim. Stali się dla niej rodziną, tak jak Bobby. Rodzina nie kończy się na więzach krwi- przypomniała sobie słowa Singera.
Zacisnęła usta wiedząc, że już ich nie zobaczy. Czuła, że nie ma na tyle siły, aby przeciwstawiać się dalej Alastairowi. To tylko kwestia czasu, kiedy znów pogrąży się w piekle. W duchu zaczęła ich przepraszać za to, że jej się nie udało. Za to, że Alastair zabierze kamień, a oni będą musieli dalej przeciwstawiać się Apokalipsie i Lucyferowi.
- Przepraszam – powiedziała cicho sama do siebie, kiedy poczuła kolejną falę bólu zadaną przez demona. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku i nagle wszystko się zmieniło. Przestała cokolwiek czuć, widzieć i słyszeć. Pogrążyła się w dziwnej jasności, której nie rozumiała. Jakaś niesamowita moc wypełniła każdą komórkę jej ciała. Zatraciła się w tym, oddając kontrolę.
Na twarzy Alastaira wymalowało się przerażenie, kiedy zobaczył podnoszącą się z ziemi dziewczynę. Robiła to bardzo powoli, jakby miał zapamiętać każdy jej ruch. Zrobił kilka kroków do tyłu widząc jej oczy. Były białe i emanowały jasnym światłem.
- Co do cholery? – wydusił z siebie, cofając się.
Wyciągnął przed siebie rękę, jednak ona była szybsza. Poruszyła lekko głową, a on przeleciał przez pomieszczenie. Nie stracił równowagi. Oparł się głową o ścianę. Nicole dotarła do niego i złapała go za szyję. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Chciał wyrwać się i uciec, aby znaleźć się, jak najdalej od niej. Nigdy nie widział czegoś podobnego. Jednak jej uścisk był na tyle silny, że zdołał się tylko lekko poruszyć.
Dziewczyna przekrzywiła głowę, a następnie uniosła wolną rękę. Po chwili znalazła się ona w jego ciele, w miejscu gdzie każdy człowiek ma serce. Krzyknął, kiedy poczuł, że palce zaciskają się na jego prawdziwej strukturze. Jego głos z każdą sekundą cichł, kiedy zabijała go od środka, aż w końcu zamilkł na zawsze.
Nicole wyciągnęła rękę, nie zostawiając żadnego śladu na ciele opętanego przez niego człowieka. Ciało nieznajomego zjechało po ścianie. Dziewczyna nachyliła się nad nim i wyciągnęła z jego kieszeni klejnot. Odwróciła się i powoli ruszyła w stronę drzwi.
Jednym machnięciem ręki otworzyła je. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Niedaleko znajdowały się dwa ciała, które kiedyś należały do demonów. Dalej będąc w dziwnym amoku, spojrzała na Sama, którego dusił ostatni z popychadeł Alastaira.
Nadal bez emocji, zrobiła kilka kroków do przodu. Dopiero teraz ją dostrzegli. Oczy Sama powiększyły się, a na twarzy demona pojawiło się przerażenie. Jego uścisk wokół szyi Winchestera zelżał, kiedy zbliżyła się do niego.
- Nie… Odejdź! –krzyknął i rozpaczliwie zaczął machać rękami. Nicole przekrzywiła głowę, złapała go za ubranie i powaliła na ziemię. Następnie uniosła dłoń do góry, a demon przywarł do najbliższej ściany. Podeszła do niego. Po chwili jej wolna ręka znalazła się w ciele mężczyzny, miażdżąc demona od środka.
Kiedy było po wszystkim, wyciągnęła ją, a jego ciało upadło na podłogę. Odwróciła się w stronę Sama.
- Nicole – powiedział Winchester nie wiedząc, co się z nią dzieje. Stała przed nim bez ruchu, a z jej białych oczu nadal biło dziwne jasne światło.
– Zdumiewasz mnie.
- Czyżby? – Uniosła lekko brwi do góry, nadal bacznie obserwując każdy jego ruch. On także nie spuszczał z niej swoich ciemnych oczu.
- Jesteś odważna. Głupia, ale odważna. Przychodzisz tu całkiem sama. Jeszcze po tym, co zrobiłem Deanowi.
- Coś ci nie wyszło, bo nic mu nie będzie –wysyczała, zaciskając dłonie w pięści.
- Tak… Wiem. Gdyby nie twój skrzydlaty kolega, byłoby po nim. - Nicole ściągnęła brwi. – Wiem, że tu był. Czuć was na odległość – powiedział, krzywiąc się. – Następnym razem załatwię Deana od razu. Będę mieć pewność, że wykonałem swoją robotę do końca.
- Nie będzie następnego razu!
- Jesteś pewna?
- Tak, ponieważ osobiście cię wykończę - odpowiedziała przez zaciśnięte zęby. Alastair spojrzał na nią z rozbawieniem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Dean groził mi tym samym i zobacz, jak skończył.
- Bo Dean to człowiek, a ja nie.
- Myślisz, że dasz mi radę?
- Myślę, że rozpruję ci flaki, a następnie rozrzucę je po całej Grecji.
- Wiesz, co ja myślę?
- Akurat gówno mnie to obchodzi. – Demon zacmokał.
- Jesteś bardzo nieuprzejma i niegrzeczna. – Dziewczyna prychnęła pod nosem. – Ja myślę, że znów spotkamy się w piekle.
- O daj sobie spokój z tym piekłem. Ciągle ta sama śpiewka!
- Ty wiesz, że mam rację.
- Wiem tyle, że jesteś w czarnej dupie Alastair – syknęła, wychylając się w jego stronę. Demon zaśmiał się.
- Uwielbiam cię. Właśnie za to cię uwielbiam.
Kiedy to mówił, Nicole dostrzegła, że chowa klejnot do swojej prawej kieszeni. Przełknęła ślinę. Zerknął na nią, nie przestając się uśmiechać.
Nim zdążyła zareagować została rzucona na ścianę. Odbiła się od niej i runęła na stertę rzeczy. Poczuła ból w plecach i w barku.
– To się nazywa zaskoczenie – powiedział ze śmiechem, podchodząc do niej. Nicole odwróciła się na plecy. Demon pochylił się nad nią.
- A to się nazywa kopniak! – warknęła i kopnęła go z całej siły w brzuch. Uderzył o niewielką szafkę stojącą prawie na samym środku pokoju. Dziewczyna zerwała się z miejsca i podbiegła do niego. Alastair spojrzał na nią, a ta uderzyła go z pięści w twarz.
Roześmiał się i skinął głową, a ona znów przeleciała przez pomieszczenie. Przeturlała się przez stół, zwalając jednocześnie stos znajdujących się tam książek. Podniosła się do pozycji siedzącej i wyciągnęła rękę przed siebie. Wszystkie przedmioty w zasięgu jej wzroku poleciały w jego stronę. Zwaliły go z nóg.
Mimo iż każdy skrawek jej ciała przeszywał ból, szybko podniosła się. Doskoczyła do niego i złapała go za koszulkę.
- No, dalej – zaczął Alastair. – Gdzie twoje egzorcyzmy?!
- To by było za proste. Wróciłbyś i tak z piekła – powiedziała dysząc.
- Oj, tak- odparł i uderzył ją w twarz, rozcinając wargę.
Zdążyła złapać równowagę. Alastair wyprostował się. Wyciągnęła rękę przed siebie i powoli zaczęła zaciskać ją w pięść. Nogi ugięły się pod nim, a on wrzasnął z bólu. Zmrużyła oczy rozkoszując się tym, jak cierpi. Chciałaby czuł to samo, co ona czuła w piekle. To samo, co czuł John i Dean. Jego krzyk wypełniał jej uszy, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
Nagle coś mocno uderzyło o ścianę w sąsiednim pomieszczeniu. Nicole raptownie odwróciła się, a w jej głowie pojawił się Sam. To on musiał teraz walczyć z trójką demonów. Sam jeden.
Ta chwila nieuwagi z jej strony wystarczyła, aby to Alastair znów przejął pałeczkę. Coś ją podcięło, a ona runęła na ziemię uderzając głową o zimną posadzkę. Poczuła, jak łapie ją za nogi. Niewiele myśląc kopnęła go w twarz. Odwróciła się na brzuch i odpełzła, błagając w duchu, aby okropny ból w głowie minął. Spojrzała na zalanego krwią Alastaira.
- Złamałaś mi nos!
- Sam się o to prosiłeś – powiedziała i wyciągnęła przed siebie rękę. Jego stopy oderwały się od ziemi, a on uderzył o ścianę, przypominając szmacianą lalkę. Jej oddech był przyspieszony.
Wstała i niepewnie zrobiła kilka kroków w jego stronę. Zobaczyła, że się nie rusza. Uniosła brwi do góry. Nie wierzyła, że może być po wszystkim. Przysunęła się jeszcze bliżej. Wtedy odwrócił się na plecy i machnął ręką. Uderzyła po raz kolejny o ścianę.
Podniosła głowę i spojrzała, jak idzie w jej stronę. Wierzchem dłoni wycierał spływającą krew. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Zmrużył oczy, a ona poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej. Odkaszlnęła, plamiąc podłogę krwią. Zbliżył się do niej i uderzył ją w twarz. Upadła na podłogę. Chwycił ją za ubranie i odrzucił na bok. Uderzyła w stare antyczne lustro, które rozsypało się na miliony małych kawałeczków, jednocześnie raniąc jej skórę. Niewidzialna siła podniosła ją do pionu. Następnie znów uderzyła w ścianę. Tym razem przywarła do niej, nie mogąc się ruszyć. Alastair podszedł do niej i złapał ją za brodę.
- Mała anielica – zaczął, a jego ręka znalazła się na jej piersi. Nicole skrzywiła się. Czuła, że nie ma już siły. Ból wypełniał każdy skrawek jej ciała. Biały materiał, w który była ubrana był poplamiony nie tylko krwią Deana, ale także i jej.
– Anielica tylko dla mnie. – Mówiąc to, przejechał paznokciami po jej szyi, raniąc ją do krwi.
- No, dalej – powiedziała, ciężko dysząc. – Zakończ to. Przecież tego chciałeś.
- Nadal tego chcę. – Odszedł od niej i zmrużył oczy. Kolejna fala bólu zalała ją od środka. – Chcę żebyś błagała mnie o śmierć.
- Twoje niedoczekanie – powiedziała, zachłystując się powietrzem.
Machnął ręką, a ona bezwiednie upadła na ziemię. Oparła się głową o ścianę, starając się złapać oddech. Alastair nie spuszczając z niej oczu, zaczął się przechadzać to w jedną, to w drugą stronę.
Przymknęła powieki. Jej mózg zaczął przywoływać wspomnienia. Widziała uśmiechniętego Sama i Bobby’ego. Zobaczyła Deana z tymi wesołymi iskierkami w oczach, które tak uwielbiała. Prawie czuła jego zapach i dotyk. Wróciła do nocy, kiedy powiedział, że ją kocha. Kiedy obejmował ją ramieniem, a ona czuła się szczęśliwa. Jego głos pieścił jej uszy. Potem wszystko diametralnie się zmieniło. Dalej widziała Deana, ale w kałuży krwi. I to, jak zawiera umowę z Zachariaszem. Żeby tylko go uratować.
- Byłaś godnym przeciwnikiem. – Głos Alastaira wyrwał, ją z jej myśli. Otworzyła oczy i spojrzała w tak znienawidzoną przez siebie twarz. – Myślę, że bracia Winchester będą cię miło wspominać. Do czasu, aż ich znów nie spotkam. Mogę ci obiecać, że szybko do ciebie dołączą.
Nie odpowiedziała, bo nadal w jej głowie przesuwał się obraz Deana. Ledwo żywego Deana. Gdyby tylko mogła uchroniłaby go i Sama przed wszystkim. Stali się dla niej rodziną, tak jak Bobby. Rodzina nie kończy się na więzach krwi- przypomniała sobie słowa Singera.
Zacisnęła usta wiedząc, że już ich nie zobaczy. Czuła, że nie ma na tyle siły, aby przeciwstawiać się dalej Alastairowi. To tylko kwestia czasu, kiedy znów pogrąży się w piekle. W duchu zaczęła ich przepraszać za to, że jej się nie udało. Za to, że Alastair zabierze kamień, a oni będą musieli dalej przeciwstawiać się Apokalipsie i Lucyferowi.
- Przepraszam – powiedziała cicho sama do siebie, kiedy poczuła kolejną falę bólu zadaną przez demona. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku i nagle wszystko się zmieniło. Przestała cokolwiek czuć, widzieć i słyszeć. Pogrążyła się w dziwnej jasności, której nie rozumiała. Jakaś niesamowita moc wypełniła każdą komórkę jej ciała. Zatraciła się w tym, oddając kontrolę.
Na twarzy Alastaira wymalowało się przerażenie, kiedy zobaczył podnoszącą się z ziemi dziewczynę. Robiła to bardzo powoli, jakby miał zapamiętać każdy jej ruch. Zrobił kilka kroków do tyłu widząc jej oczy. Były białe i emanowały jasnym światłem.
- Co do cholery? – wydusił z siebie, cofając się.
Wyciągnął przed siebie rękę, jednak ona była szybsza. Poruszyła lekko głową, a on przeleciał przez pomieszczenie. Nie stracił równowagi. Oparł się głową o ścianę. Nicole dotarła do niego i złapała go za szyję. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Chciał wyrwać się i uciec, aby znaleźć się, jak najdalej od niej. Nigdy nie widział czegoś podobnego. Jednak jej uścisk był na tyle silny, że zdołał się tylko lekko poruszyć.
Dziewczyna przekrzywiła głowę, a następnie uniosła wolną rękę. Po chwili znalazła się ona w jego ciele, w miejscu gdzie każdy człowiek ma serce. Krzyknął, kiedy poczuł, że palce zaciskają się na jego prawdziwej strukturze. Jego głos z każdą sekundą cichł, kiedy zabijała go od środka, aż w końcu zamilkł na zawsze.
Nicole wyciągnęła rękę, nie zostawiając żadnego śladu na ciele opętanego przez niego człowieka. Ciało nieznajomego zjechało po ścianie. Dziewczyna nachyliła się nad nim i wyciągnęła z jego kieszeni klejnot. Odwróciła się i powoli ruszyła w stronę drzwi.
Jednym machnięciem ręki otworzyła je. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Niedaleko znajdowały się dwa ciała, które kiedyś należały do demonów. Dalej będąc w dziwnym amoku, spojrzała na Sama, którego dusił ostatni z popychadeł Alastaira.
Nadal bez emocji, zrobiła kilka kroków do przodu. Dopiero teraz ją dostrzegli. Oczy Sama powiększyły się, a na twarzy demona pojawiło się przerażenie. Jego uścisk wokół szyi Winchestera zelżał, kiedy zbliżyła się do niego.
- Nie… Odejdź! –krzyknął i rozpaczliwie zaczął machać rękami. Nicole przekrzywiła głowę, złapała go za ubranie i powaliła na ziemię. Następnie uniosła dłoń do góry, a demon przywarł do najbliższej ściany. Podeszła do niego. Po chwili jej wolna ręka znalazła się w ciele mężczyzny, miażdżąc demona od środka.
Kiedy było po wszystkim, wyciągnęła ją, a jego ciało upadło na podłogę. Odwróciła się w stronę Sama.
- Nicole – powiedział Winchester nie wiedząc, co się z nią dzieje. Stała przed nim bez ruchu, a z jej białych oczu nadal biło dziwne jasne światło.
– Co się dzieje? – Wydawało mu się, że wcale go nie słyszy.
Podszedł do niej i niepewnie dotknął jej ramion. W dalszym ciągu stała,
jak sparaliżowana. Poczuł, że jej mięśnie są napięte.
– Nicole! Słyszysz mnie? – Delikatnie nią potrząsnął. – To już koniec.
Kiedy to powiedział, dziewczyna zaczerpnęła głęboko powietrza. Puścił ją. Jej oczy znów były takie, jak zawsze. Zachwiała się i osunęła się na ziemię.
– Nicole! – krzyknął i znalazł się tuż obok niej.
- Nic mi nie jest – powiedziała słabym głosem. – Oprócz tego, że wszystko mnie boli.
- Na szczęście – odpowiedział i przytulił ją do siebie. – Spodziewałem się najgorszego.
- Więcej wiary – rzuciła i uśmiechnęła się lekko. – Mam też to. – Nadal zaciskając dłoń na jego ubraniu, wysunęła rękę, w której znajdował się niewielki przedmiot.
- To Kayohes?
- Tak. Teraz chyba będziemy mogli wrócić do domu – powiedziała z nadzieją w głosie.
- Co ci się stało? Byłaś, jak zahipnotyzowana.
- Nie mam pojęcia. To było… takie dziwne. Jakbym znajdowała się gdzieś indziej. I ta moc. Niesamowicie duża moc. Nigdy mi się coś takiego nie przytrafiło.
- Czy Alastair…
- Nie żyje – odpowiedziała z ulgą.
- Dasz radę wstać?
- Chyba tak.
Sam podniósł się pierwszy, a następnie pomógł jej wstać. Czuła, że nogi ma jak z waty. Jej ciało już zaczęło się regenerować, więc ból stawał się coraz mniejszy. Tylko tam gdzie obrażenia były największe, nadal go odczuwała.
- Wyglądasz, jak byś miał bliskie spotkanie z walcem drogowym – powiedziała ze śmiechem.
- I tak się czuje. Postaraj się załatwić trzy demony naraz bez mocy, to wtedy pogadamy – odpowiedział i uśmiechnął się.
- Tak się tylko z tobą droczę.
- Wiem. Idziemy? – Kiwnęła głową. – Pomogę ci. – Złapał ją w pasie i wolnym krokiem ruszyli w stronę kwadratowej sali.
Zobaczyli, że po labiryncie nie było śladu. Bez przeszkód dotarli do długiego korytarza, a następnie wyszli z podziemi. Szli w milczeniu. Każde z nich analizowało od początku to, co się stało. W końcu dotarli do schodów prowadzących do góry.
- Boski Zeusie! – Usłyszeli przerażony głos Aleksandra. Odwrócili się. – Hermesie, Afrodyto, co się tu stało?
- Zły duch zemsty został pokonany – powiedział Sam.
- Gdzie Ares, bóg wojny? – Oboje wymienili szybko spojrzenia.
- Musiał wrócić na Olimp – odpowiedziała Nicole. Król pokręcił głową.
- Zaraz do was kogoś przyślę. Nie możecie hańbić waszych ciał tymi brudnymi rzeczami. – Odwrócił się i odszedł.
Nicole wzięła głęboki oddech i razem z Samem wspięli się po schodach. Kiedy oboje weszli do pokoju dziewczyny, zobaczyli opierającego się o łóżko Castiela. Ignorując ból, Nikki rzuciła się w jego stronę.
- Cass! Cass!
- Nic mi nie jest – powiedział anioł. Dziewczyna spojrzała na jego poplamioną krwią koszulę.
- Co się stało? – zapytał Sam, kucając po drugiej stronie.
- To skutki braku mocy – odpowiedział. - Nicole – zaczął Castiel, spoglądając na nią smutnymi niebieskimi oczami. – Przepraszam, że nie przybyłem wtedy, kiedy mnie potrzebowałaś. Proszę cię o wybaczenie.
- Daj spokój Cass – rzuciła, dotykając jego twarzy. – W takim stanie na niewiele byś się przydał – dodała ze śmiechem. Anioł uśmiechnął się.
- Ale dałaś radę…
- Tak poradziłam sobie –odpowiedziała szybko. Czuła, jak Sam wpatruje się w nią z nieukrywaną ciekawością. Nie chciała, aby znał prawdę.
– Nicole! Słyszysz mnie? – Delikatnie nią potrząsnął. – To już koniec.
Kiedy to powiedział, dziewczyna zaczerpnęła głęboko powietrza. Puścił ją. Jej oczy znów były takie, jak zawsze. Zachwiała się i osunęła się na ziemię.
– Nicole! – krzyknął i znalazł się tuż obok niej.
- Nic mi nie jest – powiedziała słabym głosem. – Oprócz tego, że wszystko mnie boli.
- Na szczęście – odpowiedział i przytulił ją do siebie. – Spodziewałem się najgorszego.
- Więcej wiary – rzuciła i uśmiechnęła się lekko. – Mam też to. – Nadal zaciskając dłoń na jego ubraniu, wysunęła rękę, w której znajdował się niewielki przedmiot.
- To Kayohes?
- Tak. Teraz chyba będziemy mogli wrócić do domu – powiedziała z nadzieją w głosie.
- Co ci się stało? Byłaś, jak zahipnotyzowana.
- Nie mam pojęcia. To było… takie dziwne. Jakbym znajdowała się gdzieś indziej. I ta moc. Niesamowicie duża moc. Nigdy mi się coś takiego nie przytrafiło.
- Czy Alastair…
- Nie żyje – odpowiedziała z ulgą.
- Dasz radę wstać?
- Chyba tak.
Sam podniósł się pierwszy, a następnie pomógł jej wstać. Czuła, że nogi ma jak z waty. Jej ciało już zaczęło się regenerować, więc ból stawał się coraz mniejszy. Tylko tam gdzie obrażenia były największe, nadal go odczuwała.
- Wyglądasz, jak byś miał bliskie spotkanie z walcem drogowym – powiedziała ze śmiechem.
- I tak się czuje. Postaraj się załatwić trzy demony naraz bez mocy, to wtedy pogadamy – odpowiedział i uśmiechnął się.
- Tak się tylko z tobą droczę.
- Wiem. Idziemy? – Kiwnęła głową. – Pomogę ci. – Złapał ją w pasie i wolnym krokiem ruszyli w stronę kwadratowej sali.
Zobaczyli, że po labiryncie nie było śladu. Bez przeszkód dotarli do długiego korytarza, a następnie wyszli z podziemi. Szli w milczeniu. Każde z nich analizowało od początku to, co się stało. W końcu dotarli do schodów prowadzących do góry.
- Boski Zeusie! – Usłyszeli przerażony głos Aleksandra. Odwrócili się. – Hermesie, Afrodyto, co się tu stało?
- Zły duch zemsty został pokonany – powiedział Sam.
- Gdzie Ares, bóg wojny? – Oboje wymienili szybko spojrzenia.
- Musiał wrócić na Olimp – odpowiedziała Nicole. Król pokręcił głową.
- Zaraz do was kogoś przyślę. Nie możecie hańbić waszych ciał tymi brudnymi rzeczami. – Odwrócił się i odszedł.
Nicole wzięła głęboki oddech i razem z Samem wspięli się po schodach. Kiedy oboje weszli do pokoju dziewczyny, zobaczyli opierającego się o łóżko Castiela. Ignorując ból, Nikki rzuciła się w jego stronę.
- Cass! Cass!
- Nic mi nie jest – powiedział anioł. Dziewczyna spojrzała na jego poplamioną krwią koszulę.
- Co się stało? – zapytał Sam, kucając po drugiej stronie.
- To skutki braku mocy – odpowiedział. - Nicole – zaczął Castiel, spoglądając na nią smutnymi niebieskimi oczami. – Przepraszam, że nie przybyłem wtedy, kiedy mnie potrzebowałaś. Proszę cię o wybaczenie.
- Daj spokój Cass – rzuciła, dotykając jego twarzy. – W takim stanie na niewiele byś się przydał – dodała ze śmiechem. Anioł uśmiechnął się.
- Ale dałaś radę…
- Tak poradziłam sobie –odpowiedziała szybko. Czuła, jak Sam wpatruje się w nią z nieukrywaną ciekawością. Nie chciała, aby znał prawdę.
– Kiedy
dojdziesz do siebie, mam do ciebie kilka pytań – powiedziała.
- Domyślam się. – Dziewczyna uniosła brwi do góry. – Czułem tę energię aż tutaj.
- Kiedy będziemy mogli wrócić do domu?- zapytał Winchester.
- Odpocznę trochę i zbiorę siły. Potem wrócicie do swoich czasów. – Sam kiwnął głową i spojrzał na Nicole.
- Co się tam stało?
- Gdzie?
- Tam na dole. – Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Ogarnęła z policzków jasno brązowe włosy.
- Powiem ci później. Jestem wykończona. Chcę się trochę przespać.
- Jasne- odpowiedział Sam.
- Domyślam się. – Dziewczyna uniosła brwi do góry. – Czułem tę energię aż tutaj.
- Kiedy będziemy mogli wrócić do domu?- zapytał Winchester.
- Odpocznę trochę i zbiorę siły. Potem wrócicie do swoich czasów. – Sam kiwnął głową i spojrzał na Nicole.
- Co się tam stało?
- Gdzie?
- Tam na dole. – Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Ogarnęła z policzków jasno brązowe włosy.
- Powiem ci później. Jestem wykończona. Chcę się trochę przespać.
- Jasne- odpowiedział Sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz