piątek, 14 grudnia 2012

08 Powrót łowcy

       Samochód Sama zatrzymał się przed domem Wattsów. Winchester wysiadł z niego, poprawiając krawat. Zerknął w obok. Za wysokim żywopłotem, tuż przy płocie sąsiadującego domu, ukrywali się Dean i Nicole. 
        Dostrzegł spojrzenie dziewczyny, która czekała na jego znak. Prawie niezauważalnie skinął głową i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się i zadzwonił dzwonkiem. Po chwili usłyszał kroki i drzwi otworzyły się. Stanął w nich Charlie. Spojrzał na Sama zmęczonymi oczami.
- Panie Watts muszę zadać panu i pańskiej rodzinie jeszcze kilka pytań.
- Oczywiście. Proszę – odpowiedział, przepuszczając go w drzwiach.
- Może pan zawołać swoją małżonkę i syna?
- Tak. 
        Odwrócił się i ruszył w stronę kuchni. Uchylił lekko drzwi. 
–Skarbie przyjdź tu na chwilę. – Po tych słowach, z kuchni wyłoniła się Jean Watts. Spojrzała na Sama i wzięła głęboki oddech.
- Pani Watts – powiedział Winchester i skinął jej głową. Odpowiedziała tym samym i bez słowa usiadła na kanapie. Jej mąż podszedł do schodów i zawołał syna. Po kilku minutach na dole zjawił się znudzony nastolatek. Utkwił w Samie lodowate oczy i zajął miejsce obok matki. Przez chwilę zapanowała cisza. Winchester odchrząknął i już miał zamiar się odezwać, kiedy Zach otworzył usta.
- Gdzie pozostali agenci? – zapytał.
- Nie mam pojęcia. Od wczoraj nie mieliśmy z nimi kontaktu- skłamał Sam. Charlie i Jean wymienili spojrzenia.
- Czy to może mieć związek z moim rodzeństwem? – odezwał się pan Watts.
- Na chwilę obecną nie łączymy ich z tą sprawą – odpowiedział Sam, spoglądając na każdego z osobna. I wtedy dostrzegł lekki uśmiech Zacha, który szybko zniknął. Winchester udał, że nic nie zauważył i zadał pierwsze pytanie, jednocześnie przekazując w myślach informację dla Nicole.

        Dziewczyna ocknęła się i spojrzała na Deana, który niemalże wciskał się w zielony żywopłot. Bez słowa spoglądał na nią, czekając aż się odezwie. Nicole spojrzała w stronę okna i ponownie przeniosła wzrok na Winchestera.
- No i?
- Wszyscy są w salonie. Sam wysyła nas do pokoju młodego.
- Tego całego… Jak mu tam…
- Zacha – rzuciła Nicole. – Wiedziałam, że z tym dzieciakiem jest coś nie tak. Lecimy. - Kiedy to powiedziała, złapała go za ramię i oboje rozpłynęli się w powietrzu. 
         Dean otworzył oczy i rozejrzał się po niewielkim pokoju. Na podłodze leżały porozwalane ubrania, gazety i książki. Na biurku znajdował się komputer i kilka brudnych talerzy i kubków. Łóżko było idealnie zaścielone. Zanim zdążył się zorientować, Nicole już węszyła po pomieszczeniu. Przez chwilę spoglądał na nią.
- Dean – zaczęła, nie odwracając się.
- No?
- Rusz się do cholery – syknęła przez zaciśnięte zęby. 
        Winchester przewrócił oczami i podszedł do dwóch czarno białych kartonów, które stały tuż obok biurka. Watson w tym czasie zaczęła grzebać w olbrzymiej szafie z ubraniami. Ukucnął i podniósł pierwszą z brzegu książkę. Było to jedne z opowiadań Stephena Kinga. Zauważył, że chłopak najwidoczniej lubi tego autora, bo w kartonie znajdowało się jeszcze kilka innych tytułów tego autora, a także inne nazwiska, które Deanowi nic nie mówiły, oprócz tego, że po okładkach zaklasyfikował by te książki do gatunku horror. Przeniósł wzrok na karton obok i chwycił cienkie pudełko. Odwrócił je i spojrzał na postać Laleczki Chucky, która uśmiechała się do niego złośliwie.
- Mogę powiedzieć: bingo – szepnął Dean, machając filmem. Nicole odwróciła się.
- Filmy?
- I książki – dodał Winchester, grzebiąc w kartonie. – Jest Chucky, Koszmar z ulicy Wiązów, Piątek trzynastego i wiele innych. Ma tego naprawdę sporo.
- Tylko, jak on je stamtąd wyciąga? – zastanowiła się na głos Nicole. - Myślałam o jakimś ołtarzyku czy coś… Ale tu nic nie ma.
- Może gdzieś ma książkę z czarną magią – powiedział Dean, prostując się. Spojrzał na biurko i przekrzywił głowę. Podszedł bliżej.
- Biurko?
- A co? Trzymałabyś coś takiego na wierzchu? W dalszym ciągu uważam, że jego rodzice nic nie wiedzą, więc jeśli ma taką książkę to pewnie ją gdzieś schował. 
        Otworzył pierwszą szufladę, ale tam znajdowało się pełno ołówków, długopisów, kolorowych zakreślaczy, kilka linijek i ekierek, a także dziurkacz i zszywacz. Zasunął ją i złapał za drzwiczki szafki, która znajdowała się poniżej. Szarpnął raz, drugi, trzeci, ale szafka nie ustąpiła. Szarpnął po raz czwarty, nieco silniej niż wcześniej i szafka otworzyła się. Kubek, który stał najbliżej krawędzi, spadł i rozbił się. Odwrócił głowę i spojrzał przepraszającym wzrokiem na Nicole, która utkwiła w nim świdrujące spojrzenie. Zacisnęła dłonie w pięści.
- Serio Dean? – warknęła cicho pod nosem.
- Samo się… - I zamilkł, słysząc szybkie kroki na schodach. Zerknął na zawartość szafki. Były tam same zeszyty i książki, które wyglądały na szkolne podręczniki. Nie dostrzegł żadnej starej księgi, która mogłaby zawierać informacje o czarnej magii. 
         Zanim zdążył się odwrócić, Nicole szarpnęła go za koszulkę i pociągnęła w stronę łóżka.
- Szybko. Właź tam – rzuciła i sama zaczęła wchodzić pod łóżko. Winchester zrobił to samo i po chwili oboje w kompletnej ciszy leżeli na zakurzonej podłodze. 
        Kiedy drzwi otworzyły się, przytknęli ręce do ust, aby nie było słychać ich oddechów. Zobaczyli wchodzące do środka czarne sportowe obuwie. Zerknęli na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli do kogo należą owe buty. Zach podszedł do biurka i spojrzał na rozbity kubek. Przeklną pod nosem, mrucząc jednocześnie coś o przeciągu. Zebrał duże odłamki i zaczął wrzucać je do śmieci. Gdy skończył, zamknął okno i dalej cicho klnąc pod nosem, wyszedł z pokoju. Dean odetchnął z ulgą i zerknął na Nicole. Dziewczyna wpatrywała się w coś, co znajdowało się między deskami.
- Co jest? – zapytał szeptem.
- Coś tu jest – odpowiedziała i przesunęła się do przodu. Wyciągnęła rękę i złapała za niewielki, brązowy notesik. Otworzyła go i spojrzała na nierówne pismo. Przechyliła go, aby lepiej widzieć treść. Były tam nazwiska ofiar i połączone z nimi postacie z horrorów. Przy każdej parze widniała niewielka, zaschnięta kropla krwi. Szybko odnalazła tam siebie i Deana. Jednak najbardziej zainteresowała się zdaniem na samej górze listy. Było napisane po łacinie.
- Praeceptum meum et sanguis meus tuum negotiumprzeczytała.
- Co to znaczy? – zapytał Dean, marszcząc czoło.
- Można to przetłumaczyć jako rozkaz mój i krew moja twym zadaniem – odpowiedziała.
- To jakieś zaklęcie?
- Nie jestem pewna, ale możliwe, że właśnie w taki sposób Zach wyciąga te potwory z ich świata. Jedno jest pewne… One go słuchają.

        Sam wszedł do pokoju, pospiesznie rozwiązując krawat. Spojrzał na Nicole i Deana, którzy pochylali się nad jego komputerem. Ściągnął marynarkę i powiesił ją na krzesło.
- Macie coś?
- Tak. Powoli wszystko zaczyna układać się w jedną wspólną całość – odpowiedział Dean.
- To słucham – rzucił przez ramię. Złapał za butelkę z piwem i usiadł na łóżku.
- Znaleźliśmy to – powiedziała Nicole, podając mu notes. Sam obejrzał go dokładnie i uniósł brwi do góry. Upił duży łyk i wlepił w nich zaciekawione spojrzenie.
- Ofiary zostały zabite przez znane z horrorów postacie – zaczął Dean i odsłonił monitor, aby pokazać mu fotografie znalezione w Internecie.
- Mia Goldwyn została połączona z Drakulą, to dla tego jej ciało pozbawione było krwi. Robert Burns to ofiara kanibali z filmu Wzgórza mają oczy. Mitch Watts został przecięty na pół przez Jasona z Piątku trzynastego – ciągnęła Nicole. - Pamiętasz, jak byliśmy w prosektorium i na zwłokach Rubena Wattsa znaleźliśmy wycięty na jego ciele puzzel? – Sam pokiwał głową.- Był ofiarą pułapki skonstruowanej przez Jigsawa, psychopaty z filmu Piła
        Spojrzała na Deana, a ten puścił mu fragment filmu, w którym pokazane zostało działanie śmiertelnej pułapki.   
– Ja miałam skończyć w rękach Freddy’ego Kruegera, a Dean od morderczego jojo Chucky’ego.
- A co z pierwszą ofiarą? Deborah Farrow? – zwrócił się do nich Sam.
- I tu właśnie chłopak się nieco zagalopował – odpowiedział Dean. – Według listy z jego notesu była połączona z Klątwą.
- Klątwą?
- Znaleźliśmy z Nicole ten film i faktycznie na początku koleś skacze z balkonu, ale nie zostawia żadnego listu.
- Więc Zach miał bujną wyobraźnię – skwitował Sam.
- Podejrzewamy, że przed śmiercią nękał Deborah i zmusił ją przez to do samobójstwa – powiedziała Nicole.
- Chyba o motyw pytać nie muszę – odparł Sam.
- Skłócona rodzina i walka o majątek i firmę. Chciał utorować ojcu drogę do spadku – odpowiedział Dean.
- Jak on wyciągał ich z tych filmów? – zapytał Sam.
- I tu jest problem – rzuciła Nicole i ciężko westchnęła. – W jego pokoju nie było żadnego ołtarzyka, żadnych książek z magią… Nic.
- Chodź Nikki ma pewną teorię – wtrącił się starszy Winchester. Sam wlepił w nią swoje zielone oczy.
- Zauważyłeś te zdanie na górze? – zapytała, wskazując na notes. Sam zerknął na nie i pokiwał głową. – Myślę, że to jakoś budzi te kreatury do życia. Wpisuje wybraną parę do notesu, przekłuwa palca, oddając postaci kroplę swojej krwi, a potem wypowiada zdanie i takie zombie biega po ulicy goniąc swoją ofiarę.
- Skąd on się tego nauczył? – odezwał się ponownie młodszy Winchester.
- Odrzuciliśmy teorię o bawieniu się magią – powiedziała dziewczyna i zerknęła na Deana, który kiwnął głową. – Pomyśleliśmy więc , że całkiem prawdopodobne jest to, że zaprzedał swoją duszę i w zamian panuje nad postaciami z horrorów.
- To jak widzę jest tylko teoria? – Dean i Nicole pokiwali głowami.
- Ciężko będzie się dowiedzieć z kim zawarł pakt – powiedziała Nikki. – Wątpię czy on się do tego przyzna. Jeśli go przyciśniemy, to z pewnością odwiedzi nas po raz kolejny jakieś monstrum.
- Nie ma to, jak dzieciaki bawiące się w to, w co nie powinny – prychnął pod nosem Sam.
- A gdyby pomógł nam Cass? – rzucił Dean, spoglądając na pozostałych.
- Castiel nie odpowiada na wezwania – przypomniał mu Sam.
- To będę go tak długo męczyć, aż się pojawi. Tylko on może nam pomóc.
- To powodzenia – rzuciła Nicole i odwróciła się do swoich notatek. 
       Dean wziął głęboki oddech. Wstał z krzesła i podszedł do łóżka. Usiadł na nim i zamknął oczy. Sam przekręcił oczami i z góry zakładając, że mu się nie uda, wstał z miejsca. Podszedł do stołu i usiadł obok Nicole. Podsunął sobie pod nos komputer i zaczął stukać w klawisze.

        Minęło prawie pół godziny. Nicole spoglądała na Deana, który co i rusz marszczył czoło i nos, wzywając w myślach anioła. Oparła głowę o rękę i zerknęła na zegarek. Po takim czasie straciła nadzieję, że Castiel w ogóle się pojawi. Ziewnęła i przymknęła oczy. 
       Nagle poczuła delikatny wiatr, a do jej uszu doszedł tak bardzo wyczekiwany głos.
-Witajcie.
- Cass! – krzyknął Dean, wstając ze swojego miejsca.
- Przepraszam, nie mogłem wcześniej – odpowiedział. 
        Nicole otworzyła oczy i spojrzała na anioła. Jak zwykle ubrany był w jasny prochowiec. Jego brązowe włosy były starannie ułożone, a błękitne oczy wpatrywały się po kolei w każdego z nich. Watson z jednej strony poczuła ulgę, że Cass jest cały i zdrowy, a z drugiej jednak ogarnęła ją wściekłość. Dając się porwać emocjom, zerwała się z miejsca i doskoczyła do anioła.
- Ty dupku – warknęła pod nosem. 
        Zanim którykolwiek z nich zdążył zareagować, wymierzyła i uderzyła anioła w twarz. Castiel spojrzał na nią zdezorientowany, a Winchesterowie wytrzeszczyli oczy. 
– Wiesz, jak ja się o ciebie martwiłam! Mimo próśb nie dałeś znaku życia! Myślałam, że coś się stało! Myślałam, że już nie żyjesz!
- Przepraszam- odpowiedział spokojnym głosem. – W Niebie panuje wojna.
- Trzeba było powiedzieć – syknęła pod nosem. – Trzeba było… - Zaczęła, ale nie dokończyła, tylko uściskała Castiela. – Dobrze, że nic ci nie jest.
- Ja nie nadążam nad jej zmianami nastrojów – powiedział Dean. Dziewczyna zmrużyła na niego oczy.
- Ponoć potrzebujecie mojej pomocy – odezwał się Castiel. 
        Cała trójka pokiwała głowami. Szybko zaczęli opowiadać mu o Zachu i o wychodzących z filmu potworach. Kiedy skończyli, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Cass przez chwilę o czymś myślał, a następnie zniknął.
- I co to wszystko? – wydusił z siebie Dean. – Wielka mi kurde pomoc.
- Może na coś wpadł – odparł Sam. 
        Zanim skończył zdanie, Castiel pojawił się z powrotem w towarzystwie młodego Wattsa. Chłopak przez chwilę szamotał się z aniołem, ale Cass przyłożył mu dwa palce do czoła. Zach opadł na łóżko, pogrążony w głębokim śnie.
- Porwałeś nastolatka – rzucił Dean.  – Wiesz, że to jest karalne. – Castiel uniósł brwi do góry i wzruszył ramionami.
- Skoro twierdzicie, że zaprzedał duszę, trzeba to będzie sprawdzić. Nie jest to może zbyt przyjemna metoda, ale na pewno da nam odpowiedź. 
        Cała trójka skupiła na nim wzrok. Castiel podciągnął rękaw swojego płaszcza, a następnie zbliżył się do Zacha.
- Co ty chcesz zrobic? – zapytał Dean, ale Cass już przeszedł do działania. Kiedy wsadził rękę w ciało chłopaka, z jego ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Nicole zasłoniła uszy, a Dean skrzywił się. Sam spoglądał na to wszystko z nieukrywaną ciekawością. W końcu Castiel wyciągnął dłoń z ciała Zacha i krzyk umilkł.
- I? – wydusiła z siebie Nicole, bo głos chłopaka nadal szumiał jej w głowie.
- Byłem pewny, że zawarł pakt z jakimś demonem – odpowiedział Cass. – Ale to nie jest demon. Już dawno nie spotkałem się z tego typu umową.
- Jaką?- dopytywał się Dean.
- Między człowiekiem a aniołem – odparł Castiel. – Zach oddał swoją duszę aniołowi.
- To możliwe? – odezwał się Sam.
- Tak, choć od początku jest to potępiane. Jednak zdażają się wyjątki. Bardzo rzadko, ale jednak się zdarzają – powiedział niemalże szeptem. 
        Nicole przyjrzała się Castielowi i wstrzymała oddech. Przez jego twarz przebiegł smutek i rozczarowanie. Powoli podeszła do niego i spojrzała w jego niebieskie oczy.
- Kto to Cass? – zapytała, bojąc się odpowiedzi. – Kto zabrał jego duszę? – Anioł zacisnął usta i pokręcił głową. Następnie wziął głęboki oddech i odpowiedział.
- Baltazar.  

       Nicole nie chciała w to wierzyć. Nie potrafiła wyobrazić sobie Baltazara, jak zawiązuje z człowiekiem jakikolwiek pakt. Co prawda zawsze był wyrywnym egoistą, który ma swoje zdanie i nie da sobie w kaszę dmuchać. Jednak zawsze posłuszny był woli swojego Ojca. Wypełniał rozkazy i nie łamał ustalonych z góry zasad. Co musiało się zdarzyć, że anioł posunął się do czegoś takiego? 
        Pamiętała go bardzo dobrze. Poznała go i Castiela w tym samym czasie. Oni oznajmili jej kim tak naprawdę jest. I to on pomógł Cassowi wyciągnąć ją z piekła. Jednak potem Baltazar zniknął i nawet jego najlepszy przyjaciel nie wiedział, co się z nim dzieje. 
        Spotkała go rok temu, kiedy pojawił się i pomógł pokonać Uriela. Obiecała, że nikomu nie powie, że go widziała. I dotrzymała słowa. 
       Podniosła głowę i spojrzała na anioła, który starał się zlokalizować Baltazara. Zanim Zachowi wyczyszczono pamięć i wrócił do domu, nieświadomy niczego co się wydarzyło i do czego się przyczynił, postanowili, że znajdą Baltazara. Sam ponownie zajął się swoim komputerem, a Dean szperał w notatkach. Ona nie mogła znaleźć sobie miejsca. W jej głowie pojawiło się mnóstwo pytań. 
        Podeszła do Cassa i zajrzała mu przez ramię. Otworzył oczy i odwrócił się, aby na nią spojrzeć.
- Pytaj – rzucił przez ramię. Wolała pominąć pytania o jego przyjaciela, dlatego wybrała inne pytanie.
- Dlaczego Zach to zrobił? – Anioł przez chwilę zamyślił się.
- Mieliście rację, że chciał się zemścić na swoim wujostwie – odpowiedział Castiel. – Jednak z początku nie chciał nikogo zabić, a jedynie ich nastraszyć.
- To co się stało?
- Dusza. Wszystko sprowadza się do duszy. Miał w niej zakodowane wybrane zachowania i cele, ale kiedy znikła, rządza zemsty go przerosła. Zaczął zachowywać się inaczej. Przestał zwracać uwagę na cokolwiek. Przekraczenie granic nie miało znaczenia. Człowiek kiedy straci duszę może się całkowicie zatracić – tak było w tym przypadku. Jednak każda osoba reaguje na utratę duszy inaczej. Jednak zawsze jest to zgubne. 
        Nicole pokiwała głową i odwróciła się. Spojrzała na Winchesterów, którzy przysłuchiwali się tej krótkiej wymianie zdań. Odgarnęła z czoła czarne kosmyki włosów i już chciała usiąść na łóżku, kiedy Castiel odezwał się po raz kolejny.
- Znalazłem go.

        Na dworze zapadła ciemność, kiedy pojawili się w dużym ogrodzie. Przed nimi stał sporych rozmiarów budynek. W żadnym z szerokich okien nie paliło się światło. Wyszli zza drzew, omijając krzaki czerwonych róż. Przeszli bokiem, aż dotarli do drzwi. Żadne z nich się nie odezwało, kiedy weszli do środka. 
       Cała czwórka rozejrzała się po wysprzątanym pomieszczeniu. W powietrzu unosił się zapach bzu. Wymienili spojrzenia. Castiel skinął głową w stronę schodów. Powolnym krokiem ruszyli w ich stronę, starając się wyłapać w ciemności najmniejszy ruch. Dotarli na górę i spojrzeli na jedyne drzwi, jakie się tam znajdowały. 
        Dean podszedł do nich i otworzył je. Kiedy tylko weszli do olbrzymiego pokoju, zapaliło się kilka świec stojących na stole.
- Witajcie w moich skromnych progach – usłyszeli głos, dochodzący zza filaru. 
        Po chwili wyłonił się z nich wysoki mężczyzna. Jego zielone oczy utkwione były w przybyszach, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Jasne brązowe włosy były w lekkim nieładzie. Anioł poprawił czarną koszulę.
- Baltazar – powiedziała cicho Nicole.
- Dobrze was widzieć – odpowiedział anioł i skinął głową w kierunku dziewczyny i Castiela. Przyjżał się im uważniej i zaśmiał się. 
– Wiem dlaczego przyszliście. – Kiedy to powiedział, ciszę na zewnątrz rozerwała pojedyncza błyskawica. Zdezorientowani odwrócili się w stronę wejścia. Usłyszeli szybkie kroki.
- Co się dzieje Cass? – zapytał Sam, nie odrywając wzroku od otwartych drzwi.
- Mamy towarzystwo – odpowiedział Baltazar. – Przyszli tu za tobą Castielu. 
        Wstrzymali oddechy. W końcu z korytarza wyłoniło się czworo mężczyzn. Wszyscy ubrani byli w czarne garnitury. Zatrzymali się i spojrzeli na jednego z nich.
- Rafał – powiedział Castiel przez zaciśnięte zęby. Spoglądał na czarnoskórego archanioła, który uśmiechał się do niego złośliwie. Jego brązowe oczy z nieurkywaną ciekawością wpatrywały się w każdego z nich. Krótkie czarne włosy prawie zlewały się z garniturem, który miał na sobie.
- Dobrym pomysłem było śledzenie cię – odezwał się, wskazując brodą Castiela. – Doprowadziłeś nas do Baltazara.
- Co za cyrk - jęknął Baltazar, przekręcając oczami.
- Trwa wojna! – warknął Rafał, robiąc krok do przodu. – A tak się składa, że Castiel jest po złej stronie.
- Złej stronie? – odezwała się Nicole. – A jaka jest ta właściwa?
- Anioły powinny rządzić nie tylko w Niebie, ale także na Ziemi. To my jesteśmy tym lepszym gatunkiem  - odpowiedział archanioł.
- Rany, ale w jesteście zakochani w sobie – powiedział Dean.
- Jesteś tylko nędznym pionkiem na naszej planszy – odparł Rafał.
- Czuję się urażony i niekochany – zakpił starszy Winchester. 
        Archanioł zazgrzytał zębami. Instynktownie Castiel i Nicole wysunęli się nieco do przodu. Rafał widząc to zaśmiał się.
- Sami tego chcieliście – powiedział i skinął w kierunku swoich ludzi. Trójka aniołów ruszyła powoli w stronę łowców.
- Są moi – warknęła Nicole.
- Ale… - Zaczął Dean. Dziewczyna odwróciła się w ich stronę.
- Dam sobie radę. 
         Zanim którykolwiek z nich zdążył zareagować, Nicole zamknęła oczy. Słyszała zbliżające się kroki aniołów i śmiech Rafała. Zacisnęła zęby. Poczuła wzrastającą siłę, a kiedy otworzyła oczy, emanowało z nich jasne światło.
- Dobra! W nogi! – krzyknął Sam i pociągnął Deana za sobą. Winchesterowie, Castiel i Baltazar już dobiegali do kolejnego pomieszczenia, kiedy drzwi zamknęły się przed nosami łowców. Anioły zostały po drugiej stronie. Sam szybko rozejrzał się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było widać Rafała.
- Cholera!  - syknął pod nosem. – Zrobił to specjalnie.
- Gdzie on jest? – zapytał Dean, ale wtedy coś walnęło o drzwi. Zrobił wielkie oczy i przeklnął pod nosem.
- Rozdzielił nas – ciągnął Sam. 
        Odnalazł wzrokiem Nicole, która zacięcie walczyła z pozostałymi aniołami. Kiedy ciało jednego z nich niemalże przeleciało im koło głowy, Dean pociągnął Sama w stronę filaru. Wyjrzał zza niego i spojrzał na dziewczynę. Jej twarz była spokojna, a jednocześnie miała w sobie coś przerażającego. W dalszym ciągu z jej oczu wydobywało się jasne światło. Dean uniósł brwi do góry, kiedy zobaczył, jak podnoś jedną ręką większego od siebie mężczyznę. Nigdy nie widział jej w takim stanie. Pamiętał tylko tyle, że Sam opowiadał mu o tym dziwnym transie, jaki wpadła w Grecji podczas walki z Alastairem. Teraz najwidoczniej opanowała tę moc i umiała ją przywoływać. 
        W końcu całe pomieszczenie wypełniło się jasnym światłem, a potem po raz kolejny i kolejny. Kiedy bracia wyjrzeli zza filaru, na polu bitwy została tylko ona. Ciała aniołów leżały bez życia, a obok nich widniały wypalone w podłodze ślady skrzydeł. 
        Odwróciła się w ich stronę. W dalszym ciągu nie była sobą. Z jej nosa i kącika ust wydobywała się krew. Wpatrywała się w nich, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Powoli zbliżyła się do nich, poprawiając w ręku sztylet.
- Co jest? – wydusił z siebie Dean.
- Spoko. Czasami ta moc ją przerasta- odpowiedział Sam.
- Czasami? – odparł z niedowierzaniem starszy Winchester, nie spuszczając z niej oczu. Sam wyszedł naprzeciw dziewczynie. 
– Zgłupiałeś? 
        Jednak Sam machnął na niego ręką i zatrzymał się. Nicole podeszła do niego, ale ten od razu położył jej dłoń na ramieniu.
- Nicole – powiedział spokojnym głosem. Jednak dziewczyna w dalszym ciągu spoglądała w stronę Deana. 
– No, już mała ocknij się. 
         Kiedy to powiedział, Nicole zaczerpnęła głęboko powietrza, a następnie osunęła się na ziemię. Sam zdążył ją złapać.
- Nic mi nie jest – powiedziała, wspierając się na jego ramieniu. Po chwili stanęła pewnie na nogach i spojrzała na braci. 
– Gdzie Rafał?
- W tym problem – odpowiedział Sam. – Zamknął się z Cassem i Baltazarem. – Wskazał głową na drzwi, zza których dochodziły odgłosy walki.
- Co robimy? – zapytał Dean. – Nie możemy ich tam tak zostawić.
- Mam pomysł. Mam nadzieję, że się uda – powiedziała Nicole. – Musimy znaleźć inne wejście do pokoju.

         Rafał zawzięcie atakował. Jednak mimo to iż jest archaniołem, to jednak Castiel i Baltazar świetnie odpierali jego ciosy. Walczyli w końcu w niejednej wojnie i teraz nabyte doświadczenie dawało o sobie znać. Z każdą minutą Rafał stawał się coraz bardziej wściekły. Wiedział, że jest to jego szansa na pozbycie się konkurencji. 
        Od zakończenia Apokalipsy, Castiel wyraźnie zaznaczył swoje stanowisko i od tamtej pory trwa nieustanna walka o władzę i przekonania. Teraz anioł miał po swojej stronie Baltazara, jednego ze sprytniejszych żołnierzy. Rafał czuł, że trzej jego kompani pożegnali się z życiem i to wywołało w nim frustracje. Został sam jeden. Postanowił jednak walczyć do końca. 
         Przedmioty w pokoju ulegały zniszczeniom, a ostrza ich sztyletów co i rusz wydawały z siebie charakterystyczne dźwięki, kiedy spotykały się ze sobą. Przez nieuwagę archanioła Baltazar zyskał nieco przewagi. Niewiele myśląc odrzucił Rafała na sam koniec pokoju. 
         W tym momencie do pomieszczenia wbiegła trójka łowców, korzystając z drugich, niezablokowanych przez archanioła drzwi. Rafał zaśmiał się, kiedy zobaczył, że zasłaniają Castiela i Baltazara. Nienawidził, jak ktoś wciska nos w nie swoje sprawy, w dodatku jeśli jest to, ktoś tak mało wartościowy i słaby, jak człowiek.
- Myślicie, że mnie pokonacie? – zakpił i ponownie zaczął się śmiać.
- Nie myślimy, my to wiemy – odpowiedział z pewnością w głowie Dean. 
         Rafał powoli podnosił się z miejsca. Trójka łowców wyprostowała się i jak na jakiś niewidzialny znak, podnieśli ręce do góry. Rafał zobaczył ściekającą krew. Odsłonili przedramiona. Widniały na nich odsyłacze aniołów. Archanioł warknął pod nosem i wyciągnął w ich stronę rękę. Ci byli jednak szybsi. Przyłożyli dłonie do odsyłacza. Rafał krzyknął. Pomieszczenie wypełniło się jasnym światłem. Łowcy odwrócili głowy, a kiedy wszystko ustało, w środku zostali tylko oni, Castiel i Baltazar.
- Udało się – powiedziała zaskoczona Nicole.
- Ciekawy pomysł – rzucił Baltazar, kiwając głową. – Jednak on i tak wróci, a dzięki wam moja kryjówka jest spalona. Tak więc wybaczcie, ale…
- Żadne ale – odparł Dean, odwracając się w stronę anioła. – Mamy do pogadania.
- Serio, chodzi wam o tego dzieciaka?
- Chcę wiedzieć co się stało, że wszedłeś na tak parszywą drogę – powiedział Castiel, podchodząc do niego. 
        Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Baltazar wziął głęboki oddech i odpowiedział.
- Dusze mają niesamowitą moc, ale ty przecież o tym doskonale wiesz. Teraz, kiedy trwa wojna, dusza jest naprawdę w cenie.
- Więc to jest twój sposób? – zapytała z niedowierzaniem Nicole.
- Postanowiłem nie brać udziału w tym całym syfie. Nie chcę mieć z tym do czynienia. A to wszystko dzięki tobie Cass. Ty pokazałeś, że można się zbuntować i przestać wypełniać rozkazy. Że można wybrać własną drogę. A ja po tym wszystkim chcę zakosztować spokojnego życia.
- Byłeś moim przyjacielem – zaczął Cass.
- I nadal nim jestem. Choć nie powinienem tak znikać bez uprzedzenia, pomyślałem, że to będzie najlepsze wyjście.
- Pogubiłeś się – ciągnął Castiel. Baltazar uśmiechnął się lekko.
- Może tak, może nie… A teraz wybaczcie, ale…
- To nie koniec – odezwała się Nicole i złapała go za ramię. – Oddaj duszę Zachowi.
- Bo? 
        W tym momencie Sam przyłożył mu sztylet do pleców. 
– Pięknie. Jak chcecie. – Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Światła w pomieszczeni zamigotały. 
– Już. Czy teraz mogę odejść? – Castiel i Nicole odsunęli się od niego.
- Chcecie go tak po prostu puścć? – zapytał z niedowierzaniem Dean. Castiel kiwnął głową. Winchester przeniósł wzrok na Nicole.
- Spłacam swój dług – powiedziała i podeszła do Sama. Odebrała mu sztylet i odgrodziła go od anioła.
- Miło było was znowu zobaczyć. – Kiedy to powiedział, zniknął.
- Serio? – wypalił Dean, nie rozumiejąc tej całej sytuacji. – Jaki dług?
- Nie ważne – odpowiedziała dziewczyna. – Wracajmy.

        Dean przyciskał telefon do policzka. Dotknął palcami kącików oczu i ciężko westchnął. Oparł się o maskę swojej ukochanej Impali.
- Wiedziałam, że tak będzie Dean- usłyszał głos Lisy przez telefon. – Kiedy tylko pojawili się w naszym domu, wiedziałam, że odejdziesz. Że wrócisz do swojego dawnego życia.
- Potrzebują mnie – odpowiedział.
- Nie. To ty potrzebujesz ich. I nie wmawiaj mi, że to chodzi tylko o twojego brata. Bo to chodzi tez o nią.
- Lisa…
- To twoje życie Dean. Nie popieram twojej decyzji, ale nie mam jak cię zatrzymać. Ty już wybrałeś. Wybrałeś, kiedy się pojawili.
- Przepraszam.
- Zadzwoń od czasu do czasu i uważaj na siebie. – Odłączyła się. 
        Dean zacisnął usta i schował telefon do kieszeni. Sam nie wiedział czemu, ale poczuł się wolny. Czyżby zwykłe nudne życie, bez uganiania się za potworami nie było dla niego? Odwrócił się i ruszył w kierunku ich pokoju. Otworzył drzwi. Spojrzał na Sama i Nicole, którzy pospiesznie pakowali swoje rzeczy. Kiedy wszedł do środka, zatrzymali się i podnieśli głowy.
- Gdzie się tak spieszycie? – zapytał, biorąc swoje rzeczy.
- Mamy kolejną robotę – odpowiedział Sam.
- Tak szybko? – Dean uniósł brwi do góry i spojrzał na nich zaskoczony.
- Dość często tak pracujemy – powiedziała Nicole i wepchnęła koszulkę do swojej torby. 
        Przez chwilę stał i wpatrywał się w brata i dziewczynę. W końcu odetchnął i uśmiechnął się lekko.
- Może przyda wam się pomoc?
- Serio? – zapytał Sam, a na jego twarz pojawił się szeroki uśmiech. – Chcesz wrócić?
- Tak. – Zerknął na Nicole, która wpatrywała się w niego. Następnie zwiesiła głowę i dalej wróciła do przerwanej czynności.
- Świetnie –rzucił Sam.
- Pomyślałem, że możemy jeździć jednym samochodem. Jak dawniej…
- Ok. Odstawię mój do Bobby’ego – odpowiedział młodszy. – Pójdę przełożyć nasze rzeczy. 
         Wziął od Deana kluczyki i szybko wyszedł z pokoju. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Dean spojrzał na dziewczynę. W dalszym ciągu upychała swoje rzeczy do torby. Widział po jej zachowaniu, że jest nieco spięta.
- Nicole… - Odwróciła się i spojrzała na niego. - Wiem, że nie takiego zakończenia sprawy się spodziewałaś, ale musiałem wrócić. To jest moje życie.
- W porządku – rzuciła, jakby od niechcenia. – Rozumiem. Jesteś dobrym łowcą Dean. 
         Zapięła zamek w swojej torbie i zarzuciła ją na ramię. Przeszła obok niego, skinęła mu głową i podeszła do stołu. Zabrała swoją komórkę i wsadziła ją do kieszeni.
- Do zobaczenia.
- Poczekaj, a dokąd ty się wybierasz? – zapytał.
- Do Samuela. Mam odebrać od niego przyszykowane materiały na temat kolejnej sprawy.
- Ale wrócisz? – wydusił z siebie z nadzieją w głosie. Przez chwilę zapanowała między nimi cisza. Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Wrócę – odpowiedziała i zniknęła. 
         Dean poczuł ulgę. Wierzył, że może ta relacja między nim, a Nicole w końcu ulegnie poprawie. Zauważył, że już teraz jest lepiej. Współpraca układała im się naprawdę dobrze. I choć było widać, że Watson nie jest zachwycona tym, że wraca, to jednak nie odeszła i nie sprzeciwiła się jego decyzji. Zaakceptowała to. 
         Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Sam.
- Dean rusz się, ile mam na ciebie czekać.
- Już idę. 

***
Nie miałam czasu dodać wcześniej tego rozdziału. Przez natłok różnych spraw nie miałam też czasu odwiedzić wasze blogi. Dlatego zaraz zabieram się za nadrabianie zaległości. Jako, że teraz idą Święta, to tym bardziej nie będę mieć czasu, aby dodać coś przed - dlatego ta notka jest dłuższa. Mam nadzieję, że wam się spodobało. Kolejną cześć planuję dodać w drugi dzień świąt - mam nadzieję, że się uda :)
Pewnie nie będę miała okazji zrobić tego później, więc już teraz chcę wam życzyć wesołych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, bogatego Mikołaja, ekstra choinki oraz szczęścia i miłych chwil spędzonych z rodziną przy wigilijnym stole. 
Pozdrawiam :)  

7 komentarzy:

  1. Jestem :D Szablon wymiata, od razu się zaśmiałam :D
    Rozdział długi, ale mi to jak najbardziej odpowiada :D
    W sumie... to ma sens, „nawiedzony” dzieciak jest chyba gorszy niż typowy demon.
    Wzgórza mają oczy... brr nie dałam rady oglądać tego horroru, przerwałam na scenie jak... to coś atakuje dziewczynę w samochodzie... że też ludzie mają takie wręcz chore pomysły ^^ No ale ladnie to sobie wymyśliłaś, ja bym tego tak nie połączyła :D
    No Cass się pojawił, aż wstyd, ale zapomniałam o nim haha Fakt Balt to egoista, z nim rozmowa jest trudna. Najlepszy przykład tego, jak człowiek bez duszy się zachowuje, to Sam. Ten to pobił wszelkie granice. No, ale jazda! Jeszcze Rafałek się pojawił i już jest w ogóle akcja :D Świetnie go potraktowali, należało mu się. Z Baltem pewnie będziemy mieć jeszcze nie raz do czynienia. No i świetnie, że Dean wrócił, nie wyobrażam go sobie w roli pana domu.
    No to Wesołych Świąt :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szablon ci się spodobał :) Chciałam wprowadzić na blog trochę świątecznego klimatu. Ja to nie wiem, jak niektórzy wpadają na te pomysły odnośnie horrorów - przecież niektóre z nich to są do granic przegięte i powalone. Lubię Baltazara i jeszcze kiedyś zagości w opowiadaniu :) Dean i pan domu - też tego nie widzę.

      Usuń
    2. No właśnie, jakby to moja mama określiła "tylko psychole wymyślają takie coś"... co czasami kieruje do autorów moich ulubionych seriali, ale to olewam ;)
      Też go lubię, jest na swój sposób intrygujący, a te jego zachowanie czasami jest tak denerwujące, że aż śmieszne :D

      Usuń
  2. Haha, świetny jest ten nowy nagłówek ;) I tak idealnie odzwierciedla bohaterów ^^
    Rozdział świetny ;) Ale się rozpisałaś ^^
    Zapomniałam, że aniołowie się teleportują. I kiedy przeczytałam "lecimy" i "złapała go za ramię" pierwsze co, to wyobraziłam sobie, jak oboje się unoszą ;p
    A więc znaleźli winowajcę - Zacha. Teraz tylko trzeba się upewnić, że to na 100% on ;) Ale w końcu ma te wszystkie horrory.
    Dla mnie sprawa jest jasna - zabić Zacha! ;)
    Zaprzedał duszę, by w zamian kontrolować potwory z filmów? Nieźle.
    Widziałam, że Castiel zareaguje na wezwanie Deana :) I oczywiście dobrze, że go Nicole trzasnęła. Jak najbardziej mu się należało.
    Tak wg Nicole dalej jest w ciąży? Bo była, nie?
    Aaa, to z serialu, że porwał nastolatka i że jest to karalne ;p
    A więc nie demon, a anioł zawarł pakt. I to jeszcze Balt ^^
    Rafał, ależ ja go nie lubię.
    Haha, biedny Dean. Czuje się urażony i niekochany. To mnie rozbawiło ;p
    Biedna Lisa. Nie wiem jak zniosłabym wiadomość, że Dean chce ode mnie odejść, aby polować z bratem i Nicole.
    Mimo wszystko ja cieszę się, że wrócił ;)


    Ja też nie lubiłam lewiatanów, ale na całe szczęście Winchesterowie sobie z nimi poradzili ;)
    Szkoda by było tej jego ładnej buźki. Nie mogłam dopuścić, by ta butelka go trafiła ;p
    Myśląc o przyszłych rozdziałach, uznałam, że matka Brooke będzie żyła. Też bym nie chciała, aby Crowley mi się przyśnił xd Choć ogólnie lubię jego testu, jeśli chodzi o serial. Np do Sama jak sie zwraca ty żyrafo lub coś z jego pekaesami. Albo do Deana, że ma teksty niczym z przedszkola ;p
    Tak, Kevin będzie się pojawiał ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Zapraszam na nowy rozdział na
    http://smak-szeptu.blogspot.com/
    Pozdrawiam Faith/Kathy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. łojoj... no to ciekawie. Aż sama nie wiem co Ci napisać. Po prostu jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz i przez walkę z gorączką nie myślę konkretnie.
    Bagatela system mnie zabił i przeniosłam sie na blogspota. Dlatego zapraszam Cie na nowe rozdziały na
    nie-damy-sie.blogspot.com jako ewig
    oraz szukamy-sie.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;) Jestem ostatnio upierdliwa i dlatego zapraszam ale tym razem na http://dotyk-szeptu.blogspot.com/ na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń