czwartek, 19 września 2013

19 Żegnaj Campbell

       - Brawo, dobra robota – rzucił, spoglądając na brata, kiedy ostatnie ciało upadło z głośnym plaskiem na podłogę, wyłożoną niegdyś białymi kafelkami. Po ostrej walce z ghulami, pomieszczenie, w którym znajdowali się Winchesterowie wzbogaciło się o trzy trupy. Trupy potworów, które miały pożreć starszego łowcę. Na szczęście w porę bracia zdołali je zaskoczyć, czym zyskali przewagę w walce.
- Z wprawy się nie wychodzi – odpowiedział Dean, wycierając twarz.
- Znajdźmy Nicole i wynośmy się stąd – powiedział Sam.
- Nie sądzę. 
       Winchesterowie wstrzymali oddechy. Powoli, jak na zwolnionym filmie, odwrócili się w stronę znanego głosu. Samuel stał w tych samych drzwiach, w których pojawiły się ghule. Podłużny pistolet wycelowany był w młodszego łowcę.
- Wystarczy jeden ruch, który mi się nie spodoba, a odstrzelę mu łeb – wydusił Campbell, a ręka z bronią niebezpiecznie zadrżała.
- Wypuść nas i będzie po kłopocie- powiedział Dean. Samuel prychnął pod nosem.
- Wypuścić? I tak wrócicie. Zawsze wracacie. Wy i ta mała ździra.
- To może inaczej – zaczął Sam. – Czego od nas chcesz?
- Chcę się was pozbyć raz na zawsze. Crowley’owi się to nie spodoba. Chyba ma do was, jakiś pieprzony sentyment.
- Raczej jest posiadaczem mojej duszy – skwitował Sam.
- I ty myślisz, że od tak ci ją odda? Jesteś głupszy niż myślałem. – Młodszy łowca, zacisnął dłonie w pięści. – Bez gwałtownych ruchów – przypomniał Samuel.
- Masz zamiar nas zlikwidować bez wiedzy Crowley’a? – zapytał Dean, unosząc brwi do góry. – To dopiero kretynizm. On i tak się dowie.
- Nie jesteście pod ochroną. Ale tak… Mam taki zamiar. Może się nie dowie, co tu zaszło.
- Może?
- Jest w drugiej części budynku.
- No, proszę. Wszyscy w komplecie. Zróbmy porządną imprezę- odparł Dean.
- Nie wiedzieliście?
- Skąd mieliśmy wiedzieć idioto! – warknął Dean.
- Trochę grzeczniej – zacmokał Campbell, kierując broń na starszego. – A teraz zastanówmy się, jak to zrobić. Powinno to być szybkie, ale i bolesne. Tak, chyba już wiem…

         Czuła na sobie zapach krwi. Echo jej kroków cicho odbijało się w wąskim korytarzu. Wchodziła na górę, a z każdym jej krokiem, ich głosy były coraz bardziej wyraźne. Starała się nie robić żadnego hałasu. Chciała pozostać niewidoczna tak długo, jak się tylko da.
        W końcu dostrzegła jaśniejsze światło. Drzwi do pomieszczenia były otwarte. Widziała stojącą w niej postać. Kiedy zbliżyła się jeszcze wyżej, rozpoznała Campbella. Dokładnie słyszała jego słowa.
         Zakradła się bliżej. Wstrzymała oddech, który mógłby ją zdradzić. Przesuwała się coraz bliżej niego. Cała trójka mówiła głośno, co przykrywało drobne dźwięki, jakie stwarzała.  W końcu zatrzymała się tuż za nim. Wyciągnęła rękę, w której znajdował się znaleziony wcześniej pistolet.
- Tak, chyba już wiem… - zaczął Campbell. – To będzie proste…
- Ja też już wiem – odezwała się. 
          Widziała, jak się wzdrygnął na dźwięk jej słów. Był przekonany, że jej tu nie ma. Że leży gdzieś martwa albo konająca, rozszarpana przez ogara Crowley’a. Ale jednak była tuż za nim. Samuel wstrzymał oddech, a ona pociągnęła za spust. Rozległ się huk, który jeszcze przez chwilę dźwięczał w uszach Winchesterów. Ciało Campbella upadło bezwładnie na zimną podłogę.
- Ty zawsze wiesz, kiedy się pojawić – powiedział Sam.
- Mam nadzieję, że się nie obrazicie za to, że zabiłam wam dziadka?
- Kupisz nam kwiaty i będzie spoko. Zresztą sam chciałem to zrobić – odparł Dean. Uśmiechnął się i zmierzył Nicole od góry do dołu. – Boże, wyglądasz koszmarnie.
- Też się cieszę, że cię widzę – odpowiedziała. Ominęła zwłoki i podeszła do Winchesterów. –  Zaliczyłam niezbyt miłą kąpiel.
- Czuć – skwitował Dean.
- Crowley jest w budynku – odezwał się ponownie Sam.
- Słyszałam.
- Jeśli się pospieszymy, to możemy go dorwać – ciągnął młodszy. Dean i Nicole pokiwali głowami. – Myślę, że musimy iść na lewo. Coś mi się zdaje, że to właśnie w tamtej części znajduje się Crowley.

        - Crowley! – krzyk Deana odbił się od ścian i poniósł echem po najdalszych zakątkach długiego pomieszczenia. Sam stał tuż za nim i bacznie obserwował wejście naprzeciwko nich.   Nagle drzwi otworzyły się. Do środka wszedł mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
- Witam w moich skromnych progach – powiedział demon, rozkładając ręce, jak gospodarz witający swoich długo oczekiwanych gości. – Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. Nie mieliście dzisiaj łatwego zadania. Samuel jednak zapłacił za swoje zbyt emocjonalne ego.
- Oddawaj moją duszę Crowley! – warknął Sam i rzucił się w kierunku demona. Crowley instynktownie chciał zrobić krok do przodu, ale natrafił na niewidzialną ścianę.
- Co jest do cholery?!
         Z drugiego wejścia wyłoniła się Nicole. Jej włosy pozlepiane były w strąki, a na twarzy widniała zakrzepła krew. Pomachała w stronę demona i wskazała na sufit. Crowley podniósł głowę i spojrzał na olbrzymią diabelską pułapkę, który wyryta została w suficie.
- Niech to szlag – syknął pod nosem.
- Jestem w tym coraz lepsza – powiedziała Nicole. – W tej części budynku nie ma anielskich symboli. Zdziadziałeś Crowley. Zapomnieć o tak ważnej rzeczy.
- Mój błąd – mruknął pod nosem. Ciężko westchnął, mierząc czujnym wzrokiem każdego po kolei. – Co mogę dla was zrobić?
- Chcemy odzyskać duszę Sama – odezwał się Dean.
- Dusza – zaczął Crowley, a następnie zwrócił się do młodszego Winchestera. – Jesteś tego pewny? Jesteś pewny, że nadal ją chcesz? Po tym wszystkim, co przeszła? – Łowcy wymienili spojrzenia. – Ach, tak. Wasza wiedza mnie poraża, naprawdę… Powinniście się trochę wyedukować w kwestii dusz i klatek.
- Bez gierek Crowley! – warknął Dean.
- Ja i gierki?
- Mam tego dość – powiedziała Nicole i minęła Winchesterów. – Mów, co z tą duszą!
- Jesteś urocza, jak tak się wkurzasz. Naprawdę, kręci mnie to…
          Nie dokończył. Watson wyciągnęła dłoń w jego stronę. Jej palce lekko drgnęły, a z ust Crowley’a wydobył się cichy jęk. Palce zaciskały się coraz mocniej, a krzyk demona był coraz głośniejszy. W końcu kiedy upadł na kolana, Nicole cofnęła rękę. Dyszący demon, podniósł głowę, a następnie powoli dźwignął się na nogi.
- Cóż za doskonała technika – powiedział zachrypniętym głosem.
- Co z duszą Crowley? – zwrócił się do niego Dean.
- Wyciągnąłem ją stosunkowo niedawno – zaczął Crowley, zerkając na łowców. – Wtedy, kiedy spotkaliśmy się w tym miejscu po raz pierwszy. Zszedłem na dół…
- Ty zszedłeś? – odezwał się Sam.
- Jestem Królem Piekieł, nie pamiętasz?
- Do rzeczy Crowley! – warknęła Nicole. Demon przewrócił oczami.
- Zszedłem do klatki i wyciągnąłem duszę Sama. I wierzcie mi… Ona nie jest taka, jak kiedyś.
- Co masz na myśli? – zapytał Sam.
- Twoja dusza robiła za zabawkę dla Lucyfera i Michała. Była jedyną rzeczą w klatce, na której mogli się wyładować. Poturbowana, obdarta ze swej powłoki, torturowana. Jest, jak wielka otwarta rana, która może się nigdy nie zregenerować. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby czegoś takiego. Mając taką dusze w ciele skazuje się na cierpienie i ból, które może nigdy nie ustąpić. Ale cóż… - Utkwił brązowe oczy w młodszym Winchesterze. – Może w twoim przypadku będzie inaczej.
- Kłamiesz – powiedział przez zaciśnięte zęby Dean.
- Wpakuj duszę do ciała brata, to przekonamy się, czy faktycznie kłamię.
- Gdzie dusza Crowley?! – warknęła po raz kolejny Nicole.
- W sąsiednim pomieszczeniu. Srebrna walizka na stole – powiedział z uśmiechem. Powoli podniósł głowę do góry i cicho zaśmiał się. Zacisnął dłonie w pięści, a podłoga zadrżała.
- Co się dzieje?
- Koniec przesłuchania – oznajmił Crowley. 
        Rozłożył ręce, a diabelska pułapka zaczęła pękać. Najpierw z jednej, a potem z drugiej strony. Nicole wyciągnęła w jego stronę dłoń, ale ten jednym skinieniem palca, powalił ją na podłogę.
- Dość!
         Wszyscy spojrzeli w stronę wejścia. W środku pojawił się Castiel. Stał przed nimi wyprostowany, a jego jasny prochowiec wydawał się jaśniejszy, niż cokolwiek innego w tym pomieszczeniu. Utkwił błękitne oczy w demonie. W jego ręku znajdował się brudny worek. Gdy rzucił go na ziemię, coś zagruchotało.
- Castiel – zaczął Crowley. – Miło cię widzieć.
- Czy dusza Sama naprawdę znajduje się w sąsiednim pokoju? – zapytał Cass.
- Możesz mi wierzyć.
- W takim razie nie będziesz nam dłużej potrzebny.- Wyciągnął rękę i zatrzymał ją nad workiem.
- Co ty robisz?- zapytał demon, a w jego głosie wyczuć można było nutę paniki.
- Dawna, stara metoda na pozbycie się demona, o której przypomniał mi Bobby – odpowiedział anioł. – Pozbycia się demona na zawsze.
- Nie zrobisz tego… Cass, dogadajmy się…
- Za dużo namieszałeś.
- Ty pieprzony… – zaczął Crowley, rzucając się w jego kierunku. Jednak anioł był szybszy.   Jednym ruchem dłoni podpalił worek. Buchnął ogień, najpierw na brudnym worku, a potem sam demon stanął w płomieniach. Jego krzyki rozchodziły się po pomieszczeniu. Głos odbijał się od ścian, zwielokrotniając go. Nagle wszystko ucichło. Łowcy spojrzeli na anioła, który bez ruchu wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze niedawno stał Crowley.
- Nieźle – wydusiła Nicole. – Co to do cholery było?
- Stara metoda – powtórzył anioł. – Każdy demon był kiedyś człowiekiem, wiec gdzieś znajdują się jego szczątki. Podpalenie ich powoduje natychmiastową śmierć właściciela. Śmierć na dobre, bez możliwości powrotu.
- Bobby o tym wiedział? – zapytał Dean, który wlepiał zaciekawione spojrzenie w skrzydlatego.
- Wiedział, ale myślał, że to mity.
- To w worku… - zaczął Sam.
- To był Crowley – odparł Cass.
- Brawo Cass! Kolejny dupek z głowy – skwitował Dean. – Idziemy po duszę i spadamy stąd. 



***
Po raz kolejny zaliczyłam długą przerwę. Nie wiem, ale ostatnio siada mi organizacja pracy i z niczym nie mogę się wyrobić. Dodatkowo wena na SPN też gdzieś zniknęła na długi czas i napisanie tego odcinka sporo mi zajęło. Mam nadzieję, że kolejne części będą chciały pisać się łatwiej. 

Notka dedykowana tym wszystkim, którzy nie mogli doczekać się nowej części. Życzę miłego czytania, a ja idę nadrabiać zaległości u was - a jest tego trochę :)
Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Aaaaale coś wydaje mi sie, że ta bajka o zniknięciu Crowley'a to tylko mit. Skoro jest Królem Piekła? Ogólnie wbrew pozorom miło mi sie to czytało. Nie wiem, może za sprawą najnowszego Riddicka albo mojej nowej fobii :) Póki co to zastanawiam sie co zrobią z duszą Sama. Czy może jednak nie jest tak źle :)

    Zapraszam na szukamy-sie.blogspot.com na kolejny rozdział, a także na coś nowego naprawimy-to.blogspot.com :)
    pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dobrze ci się to czytało. No, ja tam zdradzać się z moimi planami nie będę, co do dalszej części opowiadania :D Oni chyba jeszcze sami nie wiedzą, co zrobią z duszą :D
      Byłam i już nadrobiłam zaległości u ciebie :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Samuel wreszcie martwy, bardzo dobrze, że Nicole go postrzeliła. Zasługiwał na to i nie lubiłam go. Wydaje mi się natomiast, że Crowley tak naprawdę nie umarł (może zbytnio sugeruję się serialem). Chyba aż tak łatwo nie oddałby Samowi jego duszy, ewentualnie jest coś z nią nie tak i chce się jej pozbyć. No nic, czekam na dalszy rozdział, żeby dowiedzieć się więcej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Dzięki temu znów trafiłam do ciebie - nie wiem jakim cudem nie wklepałam sobie twojego bloga do linków - zaraz to naprawie. Chyba nikt nie lubił Samuela i wcale się temu nie dziwię. To czy żyje czy nie się okaże (dla ciebie mała wskazówka, jeśli chcesz wiedzieć już teraz - zajrzyj do zakładki bohaterowie, zawsze tam zaznaczam, kto faktycznie nie żyje)
      Pozdrawiam i lecę nadrabiać zaległości u ciebie :)

      Usuń
  3. Dobrze, że Nicole zastrzeliła Samuela. Nigdy go nie lubiłam i wydaje mi się, że nie jestem sama.
    Nie sądzę żeby Castiel naprawdę zabił Crowley'a. W końcu Crowley jest Królem Piekła, więc pewnie znalazł jakiś sposób żeby przeżyć i namieszać jeszcze bardziej. Zastanawia mnie jeszcze czemu tak łatwo oddał Samowi duszę. Pewnie to jakiś jego ukryty podstęp.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś sama - ja też go nie lubię :) Wszystko kiedyś się wyjaśni i zobaczysz, czy faktycznie dobrze myślałaś heh :) Pozdrawiam

      Usuń
  4. serdecznie zapraszam na naprawimy-to.blogspot.com na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. http://szczescie-w-cierpieniu.blogspot.com/
    zapraszam na nowo otwartego bloga!
    (bardzo przepraszam, że pod rozdziałem)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z duużym opóźnieniem ale już jestem ;)
    Taaa ciekawe dlaczego nie trawie Samuela… w sensie pana dziadziusia :P
    No to było szybkie i bezbolesne! Niki powinna dostać medal.
    Crowley, choć dupek, jest na swój sposób fajnym facetem. Tzn wiesz miewa niezłe teksty ;P
    Coś czuje, że gdyby nie był uwięziony to Niki nieźle by oberwała. Chyba Crowly się teraz wkurzy. No i Castiel powiedzmy „ratuje” sytuacje, ale znowu wyjdzie jak zawsze. Rozdział jest dość krótki jak na Ciebie. Mam nadzieje, że Twoje chęci do pisania tego opowiadania wrócą bo jak nieme ;P
    Kathy

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie nowy rozdział:)
    Serdecznie zapraszam i pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń