- Nie
powiem, ale jest to dziwne… Nawet, jak na naszą robotę – powiedział Dean, spoglądając
kątem oka na fotografie, które rozłożone zostały na stole.
- Wiesz , co
może atakować w taki sposób? – zapytał Sam.
- Nie mam
pojęcia. Ale może tak być, że mamy do czynienia z więcej niż jedną kreaturą –
stwierdził Dean.
Chwycił za butelkę z piwem i wypił kilka dużych łyków. Czuł na
sobie wzrok pozostałych łowców.
– Sprawdziliście, czy istnieje jakieś powiązanie
między ofiarami?
- Jeszcze
nie – odpowiedział Sam. – Możemy od tego zacząć.
- Zajmę się
tym – powiedziała Nicole, wstając z miejsca.
Za nim zdążyli się zorientować,
rozpłynęła się w powietrzu. Między nimi zapanowała cisza. Dean miał wrażenie,
że dziewczyna niechętnie przebywa w tym samym pomieszczeniu, co on.
- A co u
Lisy? – Usłyszał głos brata. Odwrócił się i zmarszczył nos.
- U kogo?
- U Lisy? – powtórzył Sam, unosząc brwi do góry.
- A tak… W
porządku – odpowiedział Dean i ponownie pociągnął kilka solidnych łyków piwa.
- Pewnie nie
jest zadowolona, że cię tu ściągnąłem.
- Nie jest.
Ale tego mi było trzeba.
- Serio? –
Dean spojrzał na etykietę butelki i uśmiechnął się. Przeniósł swoje zielone
oczy na brata.
- Tak.
- Dobrze to
słyszeć – rzucił Sam i zaczął stukać palcami po klawiaturze komputera. –
Sprawdzę, co z tą firmą IntedMed.
- Może coś
znajdziesz – dopowiedział starszy Winchester i przysunął bliżej siebie notatki
Nicole.
Po jakimś
czasie, Dean wstał z miejsca i zaczął układać fotografie na łóżku. Sam nie wiedział,
po co to robi, ale miał nadzieję, że może jak zmieni kąt spojrzenia na ofiary,
to może wpadnie na jakiś pomysł. Co jakiś czas ciszę przerywały pojedyncze
zdania, czytane przez Sama na temat firmy.
- Mam coś –
powiedział z triumfem Sam.
Dean wyprostował się i już miał zamiar podejść do
brata, kiedy obok niego pojawiła się Nicole.
- Mam coś –
rzuciła i minęła go. Starszy Winchester podskoczył, a jego serce nieco
przyspieszyło.
- Nigdy się
chyba nie przyzwyczaję – jęknął i usiadł na wolnym krześle. Dziewczyna uniosła
brwi do góry i zignorowała go.
- Mów –
zwrócił się do niej Sam.
Nicole zerknęła na zapisaną kartkę papieru, a
następnie spojrzała na braci.
- Wszystkie
ofiary były ze sobą spokrewnione- powiedziała powoli.
-
Spokrewnione? – zapytał się Dean.
- Byli
rodzeństwem – odparła Nicole. – W sumie szóstka. Mitch był najmłodszy z nich.
- Czekaj…
Czyli jest jeszcze dwójka? – zapytał Sam.
- Tak. Ruben
i Charlie – odpowiedziała. – Dowiedziałam się też, że rodzeństwo niezbyt za
sobą przepadało. Byli skłóceni jeszcze zanim ich ojciec założył firmę IntedMed.
Tylko Mitch, Charlie i Ruben w niej pracowali. Robert do tego stopnia
znienawidził ojca, że zmienił nazwisko. Siostry też miały w głębokim poważaniu
ojczulka. Nie wiem jednak, o co im poszło. Niecały miesiąc temu tatuś zmarł.
- Wtedy zaczęli
ginąć – rzucił Dean, zerkając na notatki.
- Po jego
śmierci, stołek dyrektora miało przejąć jedno z nich, a także odziedziczyć po
nim wszystko – zaczął Sam, wlepiając oczy w monitor. – Wtedy rodzeństwo się
obudziło i zaczęło wynajmować prawników, aby zdobyć majątek.
- Czyli możemy
mieć do czynienia ze wściekłym duchem tatuśka? – wypalił Dean.
- Skoro był
wściekły na swoje dzieci, które go znienawidziły, czemu zaatakował Mitcha. W
końcu pracowali razem- odparła Nicole.
- Może też
nie był uczciwy wobec staruszka – stwierdził Sam.
-
Powinniśmy, jak najszybciej dowiedzieć się szczegółów – powiedział Dean. –
Znajdźmy Charliego i Rubena.
Nicole i Sam pokiwali głowami. Nagle pokój
wypełnił się dźwiękiem dzwoniącego telefonu. Młodszy Winchester szybko chwycił
za komórkę i odebrał.
- Tak?...
Dobrze, że pan zadzwonił… Aha… Zaraz tam będziemy. – I rozłączył się. Spojrzał
na pozostałych i zacisnął usta.
- Co jest? – zwróciła się do niego Nicole.
- Można
powiedzieć, że znaleźliśmy Rubena – odpowiedział. – Dzwonił doktor Pablo Merez.
Ruben nie żyje. Właśnie przywieźli jego ciało.
Szli
chłodnym, szarym korytarzem. Echo ich kroków odbijało się od ścian. Do ich
nosów docierał specyficzny zapach środków dezynfekujących. Otworzyli podwójne
drzwi i weszli do niewielkiego gabinetu. Na metalowym biurku leżały niedbale
różne papiery i dokumenty. Metalowe szafki i półki pięły się od ziemi aż do
sufitu. Cała trójka spojrzała na starszego, szczupłego mężczyznę.
- Doktorze
Merez – zaczął Sam.
- Agencie
Hamill, agentko Davis – odpowiedział mężczyzna i skinął im głową. Następnie
przeniósł zaciekawiony wzrok na Deana.
- Przysłano
nam wsparcie w tej sprawie. To agent Ford – rzucił Sam. Dean kiwnął głową,
Merez odpowiedział tym samym.
- Proszę za
mną- zaczął doktor.
Odwrócił się i podszedł do metalowych drzwi. Otworzył je i
przepuścił w drzwiach agentów FBI. Na środku białego pomieszczenia, znajdował
się metalowy stół. Na nim położono zwłoki mężczyzny.
Nicole szybko założyła
rękawiczki i bez słowa zbliżyła się do nieżyjącego Rubena. Uniosła brwi do góry
i spojrzała porozumiewawczo na Winchesterów. Dean ruszył w jej stronę.
-Kiedy mógł
nastąpić zgon? – Usłyszeli głos Sama.
- Jego brat
znalazł go rano, na tyłach jego domu. Jednak po szybkich oględzinach mogę
stwierdzić, że nie żył już od jakiś kilkunastu godzin. I od razu powiem, że nie
mam pojęcia, co mogło się przydarzyć temu biedakowi– odpowiedział doktor.
- Żona i
dzieci?
- Rozwodnik,
bezdzietny.
Nicole skinęła głową w
stronę nieboszczyka, dając Deanowi znak, aby poszedł w jej ślady. Ten przeniósł
na niego swoje zielone oczy, które od razu się powiększyły. Twarz Rubena była
zmasakrowana. Rozerwane usta, połamane kości czaszki, brak niektórych zębów.
Wychodzący z jamy ustnej język, jeszcze gdzieniegdzie nosił ślady zakrzepłej
krwi.
Winchester podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę. Ich oczy spotkały się
ze sobą. Nicole zerknęła w stronę lekarza, który pokazywał Samowi coś w
dokumentach. Delikatnie ujęła twarz Rubena i palcami zaczęła wodzić po tyle
jego głowy.
W końcu kiedy jej palce znalazły się w okolicy karku, zatrzymała
się. Zmarszczyła czoło i przechyliła głowę nieżyjącego. Powoli odchyliła go.
Oboje spojrzeli w tą samą stronę. Nicole zagryzła wargę. W miejscu, w którym
się zatrzymała, brakowało niewielkiego kawałka skóry. Jednak to kształt rany
był dość dziwny, bowiem przypominał jeden element puzzli. Watson położyła z
powrotem ciało Rubena. W międzyczasie Dean wykonał kilka szybkich zdjęć swoją
komórką.
- Dziękuję
doktorze – powiedział Sam i spojrzał na pozostałych łowców. – Możemy iść?
- Tak –
odpowiedziała Nicole.
- Proszę
informować nas na bieżąco – dodał młodszy Winchester.
- Oczywiście
– odpowiedział Merez.
Wsiedli do
samochodu. Przez chwilę cała trójka milczała. Nicole co chwilę spoglądała na
Winchesterów. Miała nadzieję, że szybko wpadną na jakiś pomysł i dorwą to coś,
zanim ono dorwie kogoś jeszcze.
Kiedy oparła się o siedzenie, Dean wyciągnął
telefon i podał go bratu. Sam przez chwilę przeglądał zdjęcia. Na jego twarzy
wymalowało się zaskoczenie. Przeniósł wzrok na Deana, a potem na Nicole.
- Dobra, to
jest dziwne – powiedział powoli.
- Przy karku
brakowało mu kawałka skóry, gdzieś ze dwa – trzy centymetry – poinformowała go
Watson.
- W
kształcie puzzla – dodał Dean.
- Puzzla? – zapytał Sam, a oni pokiwali głowami. – Czy dalej trzymamy się teorii o
złośliwym duchu?
- Przeważnie
duchy atakują w dość podobny sposób, tu mamy komplikacje przeróżnych form –
odpowiedział Dean.
- Czyli
wymyślamy coś nowego? – odparła Nicole.
- Z szóstki
rodzeństwa przy życiu utrzymał się tylko Charlie. A co jeśli to on spowodował
śmierć swoich sióstr i braci? – ciągnął dalej Dean.
- Masz na
myśli, że bawi się na przykład magią? – zapytał Sam.
- Magia,
zaprzedanie duszy. Możliwości jest wiele – powiedział starszy Winchester.
- Czyli
potencjalnie trafia na naszą listę podejrzanych? – odparła Nicole.
-
Potencjalnie – odpowiedział Dean.
- Mam jego
adres – rzucił Sam, wyciągając z kieszeni małą karteczkę.
- Więc
jedziemy – powiedział Dean i przekręcił kluczyki w stacyjce. Usłyszeli znajomy
odgłos silnika i Impala wyjechała na ulicę.
Zatrzymali
się przed niewielkim szarym budynkiem. Wysiedli z samochodu i ruszyli w stronę
drzwi. Sam wyciągnął ręce z kieszeni i nacisnął guzik. Rozbrzmiał klasyczny
dźwięk dzwonka. Po drugiej stronie usłyszeli kroki. Drzwi otworzyły się.
Spojrzeli na niewysoką kobietę, na której twarzy wymalowane było zmęczenie i
smutek.
- Tak?
- Zastaliśmy
Charliego Wattsa? – odezwał się Dean.
- To mój mąż
– odpowiedziała kobieta. Łowcy spojrzeli po sobie, a następnie równocześnie
wyciągnęli odznaki.
- FBI. Mamy
kilka pytań do pani męża – powiedział Dean.
- Proszę. –
Kobieta otworzyła szerzej drzwi. Weszli do środka. – Proszę za mną.
Poprowadziła ich do salonu. Na środku znajdowała się czarna skórzana kanapa i
dwa fotele. Na szklanym stoliku leżały gazety. Obok nie dużego telewizora,
mieścił się kominek, a na nim wiele rodzinnych fotografii.
- Charlie!
- Tak Jean?
– Usłyszeli głos dochodzący z pomieszczenia obok. Po chwili z kuchni wyłonił
się szczupły mężczyzna. Spojrzał na łowców i westchnął.
- Państwo do
ciebie kochanie – powiedziała poważnym tonem Jean.
- Chodzi o
moich braci i siostry?- zapytał Charlie.
- Tak-
odpowiedziała Nicole.
- Proszę
usiąść – odparła Jean, wskazując na sofę.
Cała piątka usiadła. Jean wplotła
palce w dłonie swojego męża i co i ruszy zerkała na niego z troską. Charlie
wydawał się być przygnębiony. Nicole dokładnie obserwowała reakcję Wattsów.
Starała się wyłapać jakiś moment, który powie im czy to oni stoją za
morderstwami.
- Panie
Watts jakie były pańskie relacje z rodzeństwem? – zapytał Sam, a mężczyzna
wziął głęboki oddech.
- Między
nami nie układało się za dobrze. W sumie to tylko z Rubenem miałem dość dobry
kontakt.
- To pan
znalazł jego ciało – powiedział Dean.
- Tak.
Wpadłem z samego rana chcąc go przeprosić. Kilka dni przed jego śmiercią doszło
między nami do kłótni. Powiedziałem wtedy wiele ostrych słów, których żałuję.
- Na
przykład jakich?- dopytywał się Sam.
- Między
innymi to, że jest jak reszta, która tylko żeruje na śmierci naszego ojca –
odpowiedział Charlie, kręcąc głową. – Nie myślałem tak. Po śmierci ojca
naprawdę między nami zaczęło wrzeć. Każdy chciał dobrać się do majątku i do
firmy…
- Pan też? – wtrącił się Dean.
- Ja tylko
chcę utrzymać pracę. Nie zależy mi na kierowniczym stanowisku. Jednak wiem, że
gdyby któreś z nich dobrało się do IntedMed, wtedy zostałbym natychmiast
zwolniony. Musiałem podjąć tą walkę. Tylko ja zarabiam. Żona nie pracuje.
- Ruben też
by pana zwolnił?
- Myślę, że
nie. Choć po tej ostatniej kłótni, mogło być inaczej. – Kiedy to powiedział,
Nicole wstała z miejsca. Spojrzała na Wattsów.
- Czy mogę
skorzystać z łazienki?
-
Oczywiście. Jest na górze, drugie drzwi po lewej – odpowiedziała kobieta i
delikatnie uśmiechnęła się.
Nicole kiwnęła głową. Przeszła obok nich i ruszyła
w kierunku schodów. Wspięła się na górę. Rozejrzała się po wąskim korytarzu. Na
ścianach wisiały przeróżne obrazy, a także fotografie rodziny. Przeszła na
prawą stronę i otworzyła pierwsze drzwi. Miała nadzieję, że ten krótki i szybki
zwiad rzuci jakieś światło na tą rodzinę. Liczyła na to, że natrafi na jakiś ołtarzyk
czy inne ślady.
Już miała podejść do drugich drzwi, kiedy z pokoju obok wyłonił
się nastolatek. Podskoczyła i spojrzała na chłopaka. Wlepiał w nią swoje
niebieskie oczy, a z jego twarzy niewiele dało się odczytać. Czuła jednak, że
chłopak niemal przeszywa ją na wylot swoimi zimnymi oczami. Przez chwilę
myślała, że dostanie gęsiej skorki.
- Kim pani
jest? – zapytał pretensjonalnym tonem.
- Agentka
Davis z FBI. A ty?
- Zach
Watts. Przyszliście tu w sprawie mojego wujostwa?
- Tak.
- Dlatego
pani zagląda do pokoi? – Nicole uniosła brwi do góry i szybko pokręciła głową.
- Nie.
Szukam łazienki.
- Tamte
drzwi – powiedział, wskazując palcem.
- Dzięki –
odpowiedziała i odwróciła się na pięcie. Przekręciła oczami i ruszyła przed
siebie. Kiedy odchodziła, czuła na sobie wzrok Zacha.
Za oknem
zrobiło się ciemno. Winchesterowie siedzieli przy stole, dalej grzebiąc w
papierach. Nicole przechadzała się po pokoju. Co jakiś czas, któryś z braci
spoglądał na nią. Wciąż nie rozwiązali zagadki.
- Albo on
dobrze kłamie, albo naprawdę nie ma z tym nic wspólnego – powiedziała Watson,
zatrzymując się.
- Wtedy musi
być jeszcze lepszym kłamcą od ciebie – odparł ze śmiechem Sam.
Nicole zmrużyła
oczy i cisnęła w niego zdjęciami, które od jakiegoś czasu trzymała w ręku. Dean
zachichotał. Tego mu brakowało. Ich i pracy. Rozwiązywania zagadek nie z tego
świata, ale przede wszystkim ich. Uśmiechnął się.
- Nie wiem
czemu, ale ja też mu uwierzyłem – rzucił starszy.
- Widzisz?
Nie jestem sama – powiedziała Nicole, wskazując palcem Sama. – Wyglądali, jak
normalna rodzina z porąbanym dzieciakiem.
-
Porąbanym?- zaciekawił się Dean.
- Zach był
jakiś dziwny. Wpatrywał się we mnie, jak bym była jego wrogiem czy coś –
odpowiedziała.
- Stracił
wielu bliskich w bardzo krótkim czasie. Może tak sobie radzi z tym, co się
stało – stwierdził Sam.
-On jest po
prostu dziwny – odparła Nicole, kręcąc głową. – Nie wiem, jak wy, ale ja jestem
głodna.
- Ja też –
powiedział Dean, przeciągając się.
-Skoczę po
coś do jedzenia – rzuciła dziewczyna.
- Pójdę z
tobą – oznajmił starszy Winchester, wstając.
- Poradzę
sobie.
Kiedy to powiedziała, zniknęła. Dean uniósł brwi do góry i ciężko
westchnął. Usiadł z powrotem na swoje miejsce. Poczuł na sobie wzrok brata.
Zacisnął usta i skupił się na zapisanych kartkach papieru. Sam jeszcze przez
chwilę przyglądał się bratu, a następnie widząc, że ten nie chce o tym
rozmawiać, wrócił do pracy.
Nicole
wyszła zza ciemnego zaułka na chodnik. Ulica była pusta i cicha. Wokół nie było
nikogo. Z daleka zamajaczył jej szyld z
barem, otwartym dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zawiał chłodny wiatr. Idąc
karciła się w myślach, że nie wzięła ze sobą kurtki. Objęła się rękami i
przyspieszyła kroku.
Nagle usłyszała, jak coś metalowego spada na ziemię.
Zatrzymała się i spojrzała na kolejny zaułek, który mijała. Światła lamp nie
dochodziły do tego miejsca. Dziewczyna wytężyła słuch. Otoczyła ją cisza.
Wzięła głęboki oddech i już chciała iść dalej, kiedy usłyszała ciche dziecięce
głosy.
- Raz, dwa,
Freddy chce cię dopaść. Trzy, cztery, zamknij drzwi i okna. Pięć, sześć,
krucyfiks w rękę weź. Siedem, osiem, nie pora się kłaść. Dziewięć, dziesięć,
już nigdy nie idź spać.
Nicole zmarszczyła czoło. Zaczęła rozglądać się na
boki, ale nikogo nie zobaczyła.
- Co jest? – zapytała samą siebie. W zaułku było tak ciemno, że nic nie zdołała
dostrzec.
- Raz, dwa,
Freddy chce cię dopaść. Trzy, cztery, zamknij drzwi i okna. Pięć, sześć,
krucyfiks w rękę weź. Siedem, osiem, nie pora się kłaść. Dziewięć, dziesięć, już
nigdy nie idź spać – wyśpiewały dziecięce głosy.
- Halo? – zawołała Nicole i zbliżyła się do uliczki.
Nagle mocniej zawiało, a ona
zmrużyła oczy. W tym momencie coś złapało ją za ramiona i z całej siły rzuciło
o ziemię. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na postać stojącą przed nią. Nad
nią zapaliła się lampa, a następnie zaczęła niebezpiecznie migotać. Oczy Nicole
powiększyły się.
Przed nią stał mężczyzna w obdartym i brudnym swetrze, w
czerwono-zielone pasy. Poparzona twarz wykrzywiała się w złośliwym uśmiechu. Na
głowie znajdował się stary kapelusz, a na jednej z dłoni skórzana rękawica z
czterema ostrzami.
- Czego
chcesz? –zapytała, a jej oddech przyspieszył. Z jego ust wydobył się szyderczy
śmiech. Przejechał ostrzami po murze. Dźwięk był tak drażniący, że Nicole się
skrzywiła.
- Agentko
Davis przyszedł na ciebie czas – powiedział i rzucił się w jej kierunku.
Watson
przeturlała się na bok i szybko wstała. Ten złapał ją za nogę i ponownie
powalił na ziemię. Kopnęła go w twarz i podniosła się. Zaczęła rozglądać się
dookoła. Nigdzie nie widziała oprawcy. Jej oddech był coraz szybszy.
Już
chciała wybiec z felernej uliczki, kiedy coś obróciło ją wokół jej własnej osi.
Kiedy się zatrzymała, znalazła się twarzą w twarz z przeciwnikiem.
- Mam cię –
odparł z satysfakcją i pchnął na ścianę.
Jego palce zacisnęły się na jej szyi.
Złapała go za rękę. Zamachnął się. Nicole krzyknęła, gdy poczuła olbrzymi ból w
okolicy brzucha. Zerknęła w dół. Ręka z ostrzami wychodziła właśnie z jej
ciała. Zakrztusiła się krwią. Uścisk wokół szyi zelżał. Zrobiło jej się ciemno
przed oczami. Do jej uszu dochodził jego śmiech. Zjechała plecami po ścianie.
Głowa opadła bezwiednie na ramię. Śmiech oddalał się z każdą sekundą, aż w
końcu zamilkł zupełnie.
***
Miałam ten rozdział dodać szybciej, ale niestety z powodów technicznych (głupi, durny komp, który odmówił współpracy) notka pojawia się dopiero dzisiaj. Przepraszam, więc za opóźnienie. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. Pozdrawiam!
W tym rozdziale Niki nie była taka wredna... ale nadal była wredna... dobra masło maślane, ale wiesz co mam na myśli hehe
OdpowiedzUsuńCiekawa ta sprawa! Swoją drogą... że oni wcześniej nie odkryli, że ofiary to rodzeństwo. Przecież to wydaje się być bezproblemowe do odkrycia.
Ciekawe czy to tatulek. Chyba nie, nie wydaje mi się, żeby duchy robiła takie rany, chociaż... A może faktycznie czarna magia? Ten syneczek też był niezły i ta wyliczanka, ja słysząc coś takiego, chyba bym na zawał zeszła.
No i dopadł też Nicole. Na pewno przeżyje, ktoś jej pomoże, albo się zregeneruje, ale to nie zmienia faktu, że będzie nieźle wnerwiona na tego chłopka.
Ps: około 21 zapraszam też do mnie na przedostatni rozdział :)
Spoko :) Zaskoczyłam o co ci chodzi w pierwszym zdaniu. No, jak widać pominęli z początku coś oczywistego. Ja nic nie powiem, kto za tym stoi bo to będzie bezsensu zdradzać :) No, znając Nicole to jakoś się wyrwie ze "szponów" śmierci, a raczej ze szponów Freddy'ego.
UsuńOdwiedziłam cię dopiero teraz, bo wcześniej nie dałam rady. Rozdział został przeczytany :)
Wiem, wiem... muszę czekać, już przywykłam hehe
OdpowiedzUsuńFreddy mi się jakoś z laleczką Chucky skojarzył ;) Ciekawe kiedy wyjdzie na jaw, ze Sam nie ma duszy (swoją drogą ostatnio się zastanawiałam nad tym jak to jest z Niki, czy ona tą dusze ma czy nie ma... no bo gdyby nie miała to by miała chyba w nosie całą tą sytuacje z dzieckiem itd)
Nie ma sprawy ;)
Heh no w sumie "komentujemy się" nie od dziś :D Haha no mnie tak samo - może dlatego, że to stare postacie z horrorów i do tego znane przez niemal wszystkich. A zresztą te skojarzenie widać będzie w kolejnej części - tyle tylko powiem. A co do Sama i jego duszy - to się okaże kiedy :) Jak widzę kombinujesz też z Nikki, to też niedługo wyjdzie co z nią jest.
UsuńTeż racja, swoją drogą śmiesznie to zabrzmiało haha Tak, ale zdradzę Ci sekret… nie oglądałam Chucky, chociaż wiem o co chodzi itd. ;D
UsuńOo, no to coś czuje, że się zrobi gorąco! :D
Ano kombinuje, bo nie daje mi to spokoju, co wejdę na Twój blog to się nad tym zastanawiam ;D A to dobry znak, to znaczy, że mi się bardzo podoba :D
Faith
I to jest właśnie to, że są to stare filmy i nawet jak ktoś tego nie oglądał, to kojarzy, że coś takiego kiedyś było :) I do tego zestawienia można też dodać Jasona z piątku 13, bo to też już klasyk wśród takich filmów. To, ja mogę się tylko cieszyć, że się tak zastanawiasz :)
UsuńW sumie fakt. Chyba każdy zna Chucky czy Freedy'ego :D O fakt! Ale to akurat widziałam (a wersji z Jaredem nie mogłam opuścić :D) Tak, tak ciesz się to dobrze wróży ;D
UsuńJa jako maniak horrorów to widziałam wszystkie części z Jasonem i muszę przyznać, że od tej ilości to gubię się co i kiedy :D Zresztą tak samo jest w przypadku Freddy'ego :D Nie tylko ty nie mogłaś odpuścić tej wersji- ja również :D
UsuńNo to pięknie. Wkręcać w to Freddy'ego. Nie ładnie, nie ładnie. Ale lepsze to niż Sillent Hill :D I co? To już koniec? znaczy no muszą ją znaleźć i wg.
OdpowiedzUsuńJa dalej chcę więdzieć co sie stanie jak Dean dowie o tym co łączy Sama i Nicole
BTW: zapraszam serdecznie na moje blogi, gdzie pojawiły sie nowe rozdziały :)